Drugi tom, znajdujący się w czwartym albumie zbiorczym polskiego wydania "Ygreka", zawiera aż cztery rozdziały, z których najdłuższy jest tytułowy "Kimono Dragons". Nasza paczka bohaterów dotarła w końcu do Japonii, gdzie ma zamiar odszukać laboratorium matki doktor Mann, jak i samą panią naukowiec. Alison wierzy bowiem, że jest to jedyna kobieta mogąca pomóc jej rozwikłać zagadkę plagi w wyniku której zginęli wszyscy mężczyźni. Jednocześnie podążają śladem tajemniczej kobiety, która kilka miesięcy wcześniej uprowadziła małpkę Yorica, Ampersanda. Nie wiedzą jednak o tym, ze zwierze uciekło i trafiło w ręce zupełnie nowych ludzi, co oznacza dla grupy nowe kłopoty. Te jednak szybko zaczynają się piętrzyć, gdyż Japonia to kraj wielu niespodzianek.
Wstępem do "Kingdomino Dragons" jest rozdział zatytułowany "1000 maszyn do pisania". Brzmi specyficznie, ale szybko pojmujemy sens tych słów. To właśnie w tym momencie czytelnik poznaje bliżej okoliczności w jakich małpka trafiła do Yorica oraz co się z nią działo wcześniej. Daje to też pogląd na temat samej zarazy, co pozwala snuć teorie na temat tego co zabiło mężczyzn i ocaliło jednocześnie życie ostatniemu z mężczyzn na Ziemi. Rozdział nie jest jakoś szczególnie długi, jednak dostarcza ogrom istotnych informacji. Całość natomiast utrzymano w formie połączonych z sobą scen z przeszłości, oddzielonych sporym marginesem czasowym, aby ostatecznie zakończyć się w czasach, obecnego toru fabuły. Zabieg ten wypadł naprawdę ciekawie i dobrze wprowadza nas do głównego rozdziału tego tomu.
Jego akcja rozgrywa się głównie w dwóch miastach - Yokogatcie oraz Tokio. Nasza dzielna czwórka bohaterów, czyli Yoric, doktor Mann, agentka 355 i najnowszy nabytek w postaci Rose, Australijki poznanej podczas akcji z piratami, docierają w końcu do Japonii. Wędrując śladem Ampersanda, który nadal ma wszczepiony w swą skórę nadajnik, 355 wraz z Yorickiem ruszają do Tokio. Tymczasem Allison wraz z Rose, w której szczerze zaczyna się zakochiwać, rusza do laboratorium swej matki. Jak to zwykle bywa, nic nie okaże się takie proste jak mogłoby być, a stos trupów ponownie zaczyna się piętrzyć w zastraszającym tempie.
Wątek w Tokio, gdzie udają się Yorick i 355, jest chyba najbardziej rozbudowany jednak nie najciekawszy. Ot kolejna spina z lokalnym gangiem, konkretniej Yakuzą, próba wydostania się z kłopotów i znalezienie lokalnego sojusznika. Słowem - to już było. Całość jest napisana porządnie, ale w pewnym momencie potrafi nużyć, bo raz kolejny widzimy powtórkę z rozrywki. Zupełnie inaczej przedstawia się fabuła dziejąca się wokoło Rose i Allison. Mamy tu dynamiczne zwroty akcji, o wiele ciekawszy dobór postaci, w tym przeciwników, a co ważniejsze całość daje nam nowy pakiet informacji odnośnie tego co mogło wywołać plagę, która wybiła organizmy z chromosomem Y. Tak naprawdę to ten wątek napędza cały rozdział "Kimono Dragons", choć wydaje mi się, że było to celowe działanie ze strony twórców, szczególnie gdy rzucimy okiem na okładkę tego tomu.
Pozostałe dwie historie są ciekawym uzupełnieniem głównego rozdziału. "The Tiny Man" ponownie okazuje się być retrospekcją jednej z bohaterek, a konkretniej doktor Allison Mann. Mamy tutaj klasyczną zagrywkę szybkiej przebieżki po najważniejszych wydarzeniach z jej życia od dzieciństwa do czasów obecnych. Kolejny rozdział zatytułowany "Gehenna", robi to samo, jednak dotyczy osoby Alter, Izraelskiej pułkownik, która wraz z swym oddziałem została zwerbowana przez matkę Yorica do tego aby te przejęły jej syna spod ochrony agentki 355. Czytelnik poznaje tutaj wydarzenia, które doprowadziły do tego, że Alter jest tak zimna i wyrachowana. Jednocześnie jej intencje nie są do końca jasne, bo ciężko powiedzieć co obecnie zamierza uczyń wobec Yorica, po tym jak zbuntowała się przeciw obecnej władzy Izraela i zaczęła działać na własna rękę.
Tom ten kończy czwarty album zbiorczy Ygreka", pozostawiając czytelnika z sporym niedosytem. Następny bowiem album jest już ostatnim, zawierającym finał przygód ostatniego z mężczyzn na Ziemi. Nie dziwota zatem, że apetyt po lekturze tego albumu tak mocno wzrósł. Jak skończą się przygody Yoricka i towarzyszących mu kobiet? Ciężko powiedzieć, ale patrząc po tym co dotąd dostaliśmy, nie możemy zakładać nastania klasycznego happy endu. O ile ten w ogóle będzie miał miejsce.
Wstępem do "Kingdomino Dragons" jest rozdział zatytułowany "1000 maszyn do pisania". Brzmi specyficznie, ale szybko pojmujemy sens tych słów. To właśnie w tym momencie czytelnik poznaje bliżej okoliczności w jakich małpka trafiła do Yorica oraz co się z nią działo wcześniej. Daje to też pogląd na temat samej zarazy, co pozwala snuć teorie na temat tego co zabiło mężczyzn i ocaliło jednocześnie życie ostatniemu z mężczyzn na Ziemi. Rozdział nie jest jakoś szczególnie długi, jednak dostarcza ogrom istotnych informacji. Całość natomiast utrzymano w formie połączonych z sobą scen z przeszłości, oddzielonych sporym marginesem czasowym, aby ostatecznie zakończyć się w czasach, obecnego toru fabuły. Zabieg ten wypadł naprawdę ciekawie i dobrze wprowadza nas do głównego rozdziału tego tomu.
Jego akcja rozgrywa się głównie w dwóch miastach - Yokogatcie oraz Tokio. Nasza dzielna czwórka bohaterów, czyli Yoric, doktor Mann, agentka 355 i najnowszy nabytek w postaci Rose, Australijki poznanej podczas akcji z piratami, docierają w końcu do Japonii. Wędrując śladem Ampersanda, który nadal ma wszczepiony w swą skórę nadajnik, 355 wraz z Yorickiem ruszają do Tokio. Tymczasem Allison wraz z Rose, w której szczerze zaczyna się zakochiwać, rusza do laboratorium swej matki. Jak to zwykle bywa, nic nie okaże się takie proste jak mogłoby być, a stos trupów ponownie zaczyna się piętrzyć w zastraszającym tempie.
Wątek w Tokio, gdzie udają się Yorick i 355, jest chyba najbardziej rozbudowany jednak nie najciekawszy. Ot kolejna spina z lokalnym gangiem, konkretniej Yakuzą, próba wydostania się z kłopotów i znalezienie lokalnego sojusznika. Słowem - to już było. Całość jest napisana porządnie, ale w pewnym momencie potrafi nużyć, bo raz kolejny widzimy powtórkę z rozrywki. Zupełnie inaczej przedstawia się fabuła dziejąca się wokoło Rose i Allison. Mamy tu dynamiczne zwroty akcji, o wiele ciekawszy dobór postaci, w tym przeciwników, a co ważniejsze całość daje nam nowy pakiet informacji odnośnie tego co mogło wywołać plagę, która wybiła organizmy z chromosomem Y. Tak naprawdę to ten wątek napędza cały rozdział "Kimono Dragons", choć wydaje mi się, że było to celowe działanie ze strony twórców, szczególnie gdy rzucimy okiem na okładkę tego tomu.
Pozostałe dwie historie są ciekawym uzupełnieniem głównego rozdziału. "The Tiny Man" ponownie okazuje się być retrospekcją jednej z bohaterek, a konkretniej doktor Allison Mann. Mamy tutaj klasyczną zagrywkę szybkiej przebieżki po najważniejszych wydarzeniach z jej życia od dzieciństwa do czasów obecnych. Kolejny rozdział zatytułowany "Gehenna", robi to samo, jednak dotyczy osoby Alter, Izraelskiej pułkownik, która wraz z swym oddziałem została zwerbowana przez matkę Yorica do tego aby te przejęły jej syna spod ochrony agentki 355. Czytelnik poznaje tutaj wydarzenia, które doprowadziły do tego, że Alter jest tak zimna i wyrachowana. Jednocześnie jej intencje nie są do końca jasne, bo ciężko powiedzieć co obecnie zamierza uczyń wobec Yorica, po tym jak zbuntowała się przeciw obecnej władzy Izraela i zaczęła działać na własna rękę.
Tom ten kończy czwarty album zbiorczy Ygreka", pozostawiając czytelnika z sporym niedosytem. Następny bowiem album jest już ostatnim, zawierającym finał przygód ostatniego z mężczyzn na Ziemi. Nie dziwota zatem, że apetyt po lekturze tego albumu tak mocno wzrósł. Jak skończą się przygody Yoricka i towarzyszących mu kobiet? Ciężko powiedzieć, ale patrząc po tym co dotąd dostaliśmy, nie możemy zakładać nastania klasycznego happy endu. O ile ten w ogóle będzie miał miejsce.