3 czerwca 2017

Dimension W #3

Pierwszy tom "Dimension W" niespecjalnie mnie porwał, drugi natomiast szybko zmienił nastawienie do całej serii, na bardziej pozytywne. Dlatego po kolejny tom sięgnąłem z wielką chęcią i przyznaję, że się nie zawiodłem. Co prawda początek jakoś mną nie porwał, a całość zapowiadała się na klasyczną opowieść o "duchach" rodem z klasycznych kryminałów, jednak Japończycy potrafią zaskakiwać. Akcja trzeciego albumu zabiera nas nad jezioro Yasogami, gdzie doszło do zagadkowego morderstwa sławnego pisarza tanich horrorów. Koyuma wraz z Mirą zostają zwerbowani przez Alberta, starego druha z czasów wojska naszego głównego bohatera, do zbadania tej sprawy. NTE ma bowiem podstawy do obaw, zaś Albert jest pewien, że całe wydarzenie ma jakiś związek z katastrofą jaka miała miejsce nad jeziorem 21 lat wcześniej. Wyjaśnieni okazuje się być dość zaskakujące.

Przez sporą część albumu mamy tutaj do czynienia z klasycznym kryminałem, gdzie sceptycznie nastawiony do sił paranormalnych Koyuma, bada sprawę tajemniczego morderstwa. W tym czasie odkrywa kolejne karty wydarzeń z przeszłości oraz pojawiają się nowe ofiary. Sprawa wygląda co najmniej podejrzanie, a cała nowoczesna technologia oparta na ogniwach, nie jest wstanie pomóc rozwiązać zagadki. Co zatem zostaje głównemu bohaterowi i czytelnikom "Dimension W"? Uwierzyć w duchy, które z niewiadomych przyczyn mordują ludzi z okolicznego hotelu, topiąc ich wewnątrz samochodu czy baniaku z wodą? Powiem uczciwie, że w pewnym momencie sam nie wiedziałem z czym mam faktycznie do czynienia, bo za każdym razem gdy logika pozwalała wyjaśnić jakieś zjawisko albo wydarzenie, pojawiały się nowe wątpliwości.

Ten element sprawił, że naprawdę dobrze czytało mi się trzeci album i nie mogłem wręcz doczekać się jego finału. Ten jest długi, rozbudowany i podaje soczystą dawkę informacji. Rzuca też pewne światło na wydarzenia z drugiego albumu, gdzie pojawił się "najgorszy" złodziej wszechczasów. Czytelnik poznaje też kwestię ogniw zwanych potocznie "numerami", o których jest mowa od samego początku, jednak dopiero teraz w pełni pojmujemy ich znaczenie. Przyznaję, że sam pomysł na ich kreację jest bardzo ciekawy i daje spore możliwości na przyszłość, jeśli idzie o tworzenie scenariuszy do kolejnych tomów.

Jeśli idzie o relacje pomiędzy Koyumą i Mirą, to się nie zmieniły, zaś Albert zaczyna krążyć koło naszego żeńskiego Androida, Poznajemy co prawda kilka wspomnień Miry, dotyczących jej przeszłości, ale łatwo o nich zapomnieć w natłoku wydarzeń z głównej osi fabularnej. Co do postaci Alberta, to mnie osobiście niebotycznie irytuje, jednak taki bohater jest potrzebny i do całej przedstawionej tutaj opowieści pasuje idealnie. Zakończeni natomiast jest otwarte, pozostawiając czytelnika z masą pytań oraz raptem garstką odpowiedzi. Dlatego jeśli ktoś sięgnął po ten tom, lepiej niech od razu zabierze się też za lekturę następnego, mając nadzieję na ujrzenie zakończenia tej, bądź co bądź, dziwnej zagadki kryminalnej.