Jest to trzecia książka wydana przez
Becketta i opowiadająca o detektywistycznych przygodach światowej klasy
antropologa sądowego, Davida Huntera. Tym razem nasz poczciwy Anglik
udał się do USA, na zaproszenie swego dawnego nauczyciela i
wieloletniego przyjaciela Toma Liebermana. Miejsce w którym wylądował
potocznie nazywa się "Trupią farmą" – jest to duże pole usiane zwłokami
ludzi, którzy zgodzili się po śmierci poświęcić swe ciała dla nauki
badań kryminalistycznych. Hunter po tragicznym zakończeniu swego
poprzedniego śledztwa, które dla niego skończyło się szpitalem oraz
rozstaniem z ukochaną Jane, dzięki pracy próbuje oderwać się od
niemiłych wspomnień i rozpocząć na nowo normalne życie. Niestety los po
raz kolejny płata mu nie śmiesznego figla w postaci zagadkowego trupa.
Tom Lieberman, mimo że ma już swoje lata, nie chce udać się na emeryturę
i dalej współpracuje z policją stanową przy śledztwach. Kiedy dostaje
zgłoszenie, postanawia zabrać Davida, aby ten mu pomógł, a jednocześnie
zajął się czymś pożyteczniejszym. Niestety na miejscu okazuje się, że
zwłoki jakie odnalazła policja w jednym z domków letniskowych w
okolicznym lesie są w stanie mocno zaawansowanego rozkładu, a co gorsza,
noszą widoczne ślady tortur. Szybko się okazuje, że sprawca musi
dysponować olbrzymią wiedzą z zakresu medycyny i ludzkiego ciała, gdyż
swej zbrodni dokonał w sposób perfekcyjny. Na dokładkę nie pozostawił po
sobie żadnych tropów, co sprawia że wszystko mocno się komplikuje. W
niedługim czasie policja odkrywa kolejne zwłoki, a śledztwo zaczyna
przybierać formę szukania seryjnego mordercy. Doktor Hunter zdaje sobie
wtedy sprawę, że niechcący wpakował się w coś od czego od niemal roku
uciekał, jednak jest już za późno na wycofanie się i jedynym wyjściem
jest zmierzenie się z psychopatą, a w tym celu mogą mu pomóc tylko
zmarli.
Fabuła z początku wydaje się być niemal kalką scenariusza z serialu CSI: Kryminalne zagadki "dowolnego miasta",
jednak tak nie jest. Podczas całego śledztwa mamy całą masę dużych jak i
całkiem drobnych zwrotów akcji. Znaczną ich część dość trudno
przewidzieć czytelnikowi, co sprawia, że opowieść z każdym rozdziałem
nabiera szybszego tempa. Ma też to kolejny atut w postaci odwrócenia
uwagi czytelnika od niektórych podpowiedzi, które w danym momencie
wydają się błahe. Efektem takiego zabiegu jest kompletne zaskoczenie w
finale całej sprawy. Trzeba przyznać, ze Beckett stworzył tym razem
niemal ideał mordercy. Nie tylko jest przebiegły, szalony w swej pasji
zabijania, pozbawiony uczuć oraz litości, ale przy okazji to perfekcyjny
kameleon potrafiący idealnie wtopić się w otoczenie a do tego dysponuje
niebagatelną wiedzą. Słowem, ktoś kto mógłby dorównać geniuszem samemu
Herculesowi Poirot czy Scherlockowi Holmesowi. Miłym dodatkiem jest
przedstawienie przez autora rozważań mordercy. Są one umieszczone w
formie krótkich retrospekcji z dzieciństwa połączonych z jego obecnymi
dokonaniami. Całość wyróżnia się z tekstu nie tylko formą gramatyczną,
gdzie autor pisze w pierwszej osobie, ale także wizualnie po przez
zmianę formatu czcionki i dodania kursywy. Robi to naprawdę piorunujące
wrażenia, pozwalając czytelnikowi niejako "zajrzeć" do umysłu mordercy
oraz poznawać powoli motywy jego działania i to jak przeszłość
kształtowała jego uwielbienie do śmierci.
Jeśli idzie o opisy samego procesu badania zwłok, to jak zwykle mamy
tutaj antropologiczną perełkę wydaną w sposób przejrzysty i przystępny
dla pospolitego czytelnika. Nie ma mowy aby ktoś czegoś nie zrozumiał,
nie połapał się w terminologii czy zgubił wątek śledztwa. Wszystko
szybko jest tłumaczone w formie zwykłego dialogu pomiędzy postaciami,
które zajmują się pracą nad odkrywaniem kolejnych kawałków układanki.
Sam język jakim operują, jest lekki, przyjemnie się go "słucha" co tylko
ułatwia czytanie. W wielu miejscach książka lepiej pokazuje proces
śledztwa niż niejeden film dokumentalny o tematyce kryminalnej, o
serialach już nie wspominając. Nadaje to całości klimatu rasowego
thrillera detektywistycznego, jednocześnie wzbudzając w czytelniku
zaufanie do autora względem jego wiedzy z dziedziny medycyny sądowej.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że Szepty zmarłych czyta się błyskawicznie i ciężko oderwać się od książki, gdyż chce się wiedzieć co będzie dalej.
Simon Beckett pokazał w końcu swój prawdziwy potencjał. Tym razem jego
powieść zarówno fascynuje jak i pobudza czytelnika do działania w formie
brania przez niego udziału w czynnym śledztwie. Jeśli kolejne książki
tego pisarza będą na tym samym poziomie co Szepty zmarłych,
to w ciemno kupię każdą jego nową powieść. Bo w końcu pojawił się ktoś
kto niemal dorównał Agacie Chriestie, a z pewnością
zdetronizował Harlana Cobena.
OCENA – 9,5/10