Trzeci, a jednocześnie ostatni, tom Sanktuarium wyjawia nam wszystkie sekrety tego mrocznego miejsca. Poznajemy przyczynę oraz konsekwencje zbudowania potwornego ołtarza dla Bestii przez starożytną cywilizację Ugarytów. Wizja jest ta nie tylko upiorna, ale także po głębszej refleksji, przerażająco realistyczna. Z lekcji historii wiemy, że w czasach starożytnych, na Bliskim Wschodzie istniały kultury oddające część różnym Bogom. Jedni byli okrutni inni bardziej pokojowi. Byli też ci, którzy całym swym jestestwem stawali się odbiciem ludzkiego piekła. Naszych lęków, skrytych pod piaskami pustyni.
Fabuła ostatniego albumu zaczyna się w 1935 roku, gdy niemiecki archeolog, doktor Kamper, przeszukuje skalistą pustynię u wybrzeży Syrii, w poszukiwaniu miasta Ugarytów. Poznajemy go gdy z inspekcją na teren wykopalisk przybywa niemiecki oficer, który pogania naukowca w jego pracy. Scena kończy się wizerunkiem ogromnej pieczęci znajdującej się nad szybem prowadzącym do podziemnego sanktuarium. Wtedy akcja wraca do wydarzeń dziejących się w głównej linii fabularnej. Major June, po szaleńczym pościgu za opętanym porucznikiem Kowaksem, cudem sprowadza na pokład okrętu podwodnego uszkodzony batyskaf. Załoga USS Nebraski jest na skraju załamania psychicznego, a plan majora, mimo szansy powodzenia, może okazać się zagładą dla okrętu. Jednocześnie komandor Hamish wraz z resztką swojego oddziału, po odkryciu co stało się z grupą Alfa, ściga tajemnicze stworzenie, zamieszkujące sanktuarium. Nie zdaje sobie jednak sprawy z czym ma do czynienia, a otaczające go szaleństwo oraz obłęd, stają się jakby fizycznie namacalne.
Poziom dynamizmu w tym albumie zdecydowanie wzrasta. Czytelnik nie znajduje w nim chwili wytchnienia lub przestoju, podczas którego mógłby złapać oddech. Wydarzenia dziejące się na pokładzie Nebraski oraz w komnatach tytułowego Sanktuarium, gnają z zawrotną prędkości, dzięki czemu czuć wyraźnie wzrastający poziom napięcia oraz strachu. Każdy błąd może być tym pierwszym i ostatnim, każdy krok przybliżający komandora i jego ludzi ku wyjściu może okazać się wejściem w pułapkę. Z czasem jak major June oraz komandor Hamish rozszyfrowują tajemnicę budowli Ugarytów, ich oczom ukazuje się sens całego szaleństwa dotykającego ich załogę. Jednak prawda ta może się okazać za trudna dla zwykłego marynarza, a ci są i tak już na skraju załamania psychicznego.
Kreska Bec'a bardzo wyraziście podkreśla powyższe odczucia załogi, spychając czytelnika w mroczną otchłań piekła. Sami musimy jednak wydedukować czy chodzi tu tylko o koszmar z punktu widzenia psychologii, czy może to co widzą ludzie z USS Nebraska nie jest dziełem urojeń szaleńca, a fizyczną manifestacja zła. Wydaje się to być wręcz niemożliwe, przy obecnym poziomie technologii oraz wiedzy naukowej. Istnienie tak archaicznych bytów jak Bóg czy Szatan, jest dobre tylko dla naiwnych staruszków czy dzieci, ale nie ludzi wykształconych. A może jednak, w obliczu niewyjaśnionego, odpowiedź czai się właśnie w czymś tak prostym jak pospolite pojęcie zła oraz dobra.
Sanktuarium to jeden z najlepszych horrorów jakie czytałem ostatnimi laty. Nie dlatego, że posiada unikalny scenariusz, rysunki albo antagonistę. Dzieło Bec'a i Dorisona jest wybitne gdyż ma bardzo prosty przekaz ubrany w klimatyczny, mroczny rysunek, idealnie obrazujący obłęd człowieka przesyconego nauką. Mimo że seria powstała piętnaście lat temu, a może dzięki temu, jest ona dziś bardzo aktualna i wyróżnia się na tle współczesnych horrorów. Sięgnięcie po sprawdzone receptury, przy jednoczesnym umiejętnym ich połączeniu sprawiło, że dostaliśmy komiks skierowany do szerokiego spectrum czytelników, a nie tylko fanów gatunku grozy. Szkoda że przyszło nam czekać tyle lat nim ukazał się w Polsce, jednak lepiej późno niż wcale. W Europie jest ukrytych więcej tego typu perełek, więc cieszy, że w końcu zawitały do kraju nad Wisłą. Miejmy nadzieję że wydawnictwo Scream Comics nie poprzestanie na tym jednym dziele i będzie dalej wydać takie perełki.
Ocena - 9,5/10
Poziom dynamizmu w tym albumie zdecydowanie wzrasta. Czytelnik nie znajduje w nim chwili wytchnienia lub przestoju, podczas którego mógłby złapać oddech. Wydarzenia dziejące się na pokładzie Nebraski oraz w komnatach tytułowego Sanktuarium, gnają z zawrotną prędkości, dzięki czemu czuć wyraźnie wzrastający poziom napięcia oraz strachu. Każdy błąd może być tym pierwszym i ostatnim, każdy krok przybliżający komandora i jego ludzi ku wyjściu może okazać się wejściem w pułapkę. Z czasem jak major June oraz komandor Hamish rozszyfrowują tajemnicę budowli Ugarytów, ich oczom ukazuje się sens całego szaleństwa dotykającego ich załogę. Jednak prawda ta może się okazać za trudna dla zwykłego marynarza, a ci są i tak już na skraju załamania psychicznego.
Kreska Bec'a bardzo wyraziście podkreśla powyższe odczucia załogi, spychając czytelnika w mroczną otchłań piekła. Sami musimy jednak wydedukować czy chodzi tu tylko o koszmar z punktu widzenia psychologii, czy może to co widzą ludzie z USS Nebraska nie jest dziełem urojeń szaleńca, a fizyczną manifestacja zła. Wydaje się to być wręcz niemożliwe, przy obecnym poziomie technologii oraz wiedzy naukowej. Istnienie tak archaicznych bytów jak Bóg czy Szatan, jest dobre tylko dla naiwnych staruszków czy dzieci, ale nie ludzi wykształconych. A może jednak, w obliczu niewyjaśnionego, odpowiedź czai się właśnie w czymś tak prostym jak pospolite pojęcie zła oraz dobra.
Sanktuarium to jeden z najlepszych horrorów jakie czytałem ostatnimi laty. Nie dlatego, że posiada unikalny scenariusz, rysunki albo antagonistę. Dzieło Bec'a i Dorisona jest wybitne gdyż ma bardzo prosty przekaz ubrany w klimatyczny, mroczny rysunek, idealnie obrazujący obłęd człowieka przesyconego nauką. Mimo że seria powstała piętnaście lat temu, a może dzięki temu, jest ona dziś bardzo aktualna i wyróżnia się na tle współczesnych horrorów. Sięgnięcie po sprawdzone receptury, przy jednoczesnym umiejętnym ich połączeniu sprawiło, że dostaliśmy komiks skierowany do szerokiego spectrum czytelników, a nie tylko fanów gatunku grozy. Szkoda że przyszło nam czekać tyle lat nim ukazał się w Polsce, jednak lepiej późno niż wcale. W Europie jest ukrytych więcej tego typu perełek, więc cieszy, że w końcu zawitały do kraju nad Wisłą. Miejmy nadzieję że wydawnictwo Scream Comics nie poprzestanie na tym jednym dziele i będzie dalej wydać takie perełki.
Ocena - 9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz