8 kwietnia 2016

Most szpiegów

Zimna Wojna zakończyła się niespełna trzy dekady temu. Nadal jednak odczuwamy jej skutki, tak jak innych konfliktów zbrojnych XX wieku. Most szpiegów opowiada ten fragment historii, gdy powstawał Mur Berliński oraz potęgowało się napięcie pomiędzy Wschodem a Zachodem. W cały ten tygiel wydarzeń zostaje wrzucony zwykły prawnik, mający za zadanie uczestniczyć w niecodziennych wydarzeniach. Coś co dotąd było dla niego tylko politycznym oraz medialnym mitem, staje się faktem, a ludzie których uważał za sojuszników okazują się być równie bezwzględni jak wrogowie. 

Lata 50-te XX wieku. James B. Donovan (Tom Hanks) jest prawnikiem w jednej z renomowanych kancelarii publicznych. Pewnego dnia dostaje nietypowe zadanie bycia obrońcą radzieckiego szpiega Rudolfa Abela (Mark Rylance), którego niedawno pochwycono na terenie USA. Donovan nie chce przyjąć zlecenia, gdyż stoi to w sprzeczności z jego kodeksem moralnym, poza tym domyśla się, że cały proces ma być zwykłą, medialną propagandą. Ostatecznie ustępuje i postanawia walczyć o swego klienta. Niedługo potem dochodzi do pochwycenia na terenie ZSRR amerykańskiego pilota, Francisa Powersa (Austin Stowell), fotografującego pozycje wroga. Rząd postanawia wykorzystać Donovana do roli mediatora, mającego wymienić Abela na Powersa. Wtedy adwokat poznaje prawdziwy smak gry szpiegów.


Scenariusz oparto na prawdziwych wydarzeniach jakie miały miejsce na przełomie lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. Rzeczywiście James Donovan wystąpił jako obrońca Rudolfa Abela, będącego szpiegiem ZSRR, zaś potem był mediatorem w Zatoce Świń. Film pokazuje okres gdy prawnik po raz pierwszy zetknął się z machiną szpiegowską jaką prowadziły oba kraje. Zrozumiał wtedy, że w tej wojnie nie ma dobrych oraz złych, a jedynie ludzie, pracujący dla jednej ze stron, obroniąc swoich wartości i kraju. Rewelacyjnie pokazuje to rodząca się więź szczerej przyjaźni pomiędzy Donovanem a Abelem, gdzie obaj mężczyźni nie zważają na to skąd pochodzą, ale kim są w codziennym życiu. Mężami, ojcami i ludźmi, chcącymi wieść proste oraz nieskompilowane życie. Niestety ci co stoją nad nimi postanowili, że muszą poświęcić te marzenia w imię wyższych ideałów.

W tym punkcie objawia się prawdziwe oblicze ludzi sprawujących faktyczną władzę. Gotowi poświęcić każdego w imię wartości o których prawią, samemu umywając ręce. Jeśli coś pójdzie nie tak, wina spada na agentów oraz mediatorów czy pomniejszych przedstawicieli władz. Jednak ci na górze są nietykalni i jedynie przestawiają figury na szachownicy, kompletnie nie interesując się tym kim są ci ludzie. Niestety w drugiej połowie filmu, autorzy za bardzo popadli w samouwielbienie, wybielając postacie Amerykanów oraz ich sojuszników, a z ich oponentów tworząc bandę, tępych barbarzyńców. Psuje to mocno finalny wydźwięk, szczególnie po tym jak od początku było wiadomo, że służby rządowe, niezależnie po której stronie barykady się znajdują, działają tak samo, wielokrotnie łamiąc prawa człowieka, tak nagminnie przypominane. 


Cały obraz należy bardzo pochwalić za aktorstwo. Widać, że cały zespół włożył ogrom pracy w odzwierciedlenie powierzonych im postaci. Na pierwszym planie widać głównie Toma Hanksa, wokoło którego wszystko się dzieje, jednak nie sprawia on swą osobą, że reszta grupy popada w zapomnienie. Mark Rylance, który za rolę Abela zdobył Oscara, stworzył na ekranie rewelacyjny obraz człowieka, będącego zwykłym śmiertelnikiem, nie zaś super agentem pokroju 007. Pokazał jak naprawdę wygląda szpieg, narażający stale swe życie dla kraju, wiedząc że ten się go wyprze jeśli on popełni błąd. Podobne odczucia towarzyszą też postaci granej przez Hanksa, co aktor umiejętnie pokazał podczas transformacji bohatera, powoli rozumiejącego czym tak naprawdę jest gra szpiegów.


Most szpiegów to rewelacyjne kino, na poły historyczne a na poły akcji. Jego atrakcyjność wzrasta wraz z każdą kolejna minutą i choć miejscami zalatuje propagandą wybielającą służby USA, to szybko przestajemy na to zwracać uwagę. Naprawdę dobra gra aktorska, świetna scenografia oraz wpadająca w ucho muzyka, w połączeniu z udanym scenariuszem i doskonałą pracą kamery, sprawia, że film ogląda się jednym tchem. Miejscami co prawda ma się wrażenie, że widzimy lekko ubarwioną fikcję, jednak większość przedstawionych tu wydarzeń, naprawdę miała miejsce. Polecam zatem sięgnąć po tą produkcję, nie tylko osobom uwielbiającym kino o tematyce szpiegowskiej, ale każdemu, kto interesuje się historią.

Ocena - 9/10