6 marca 2016

Darkest Dungeon

Dawno nie przyszło mi grać w porządną grę opartą na eksploracji lochów. Jeśli już coś było w tym temacie warte uwagi, to najczęściej spod znaku Hack&Slash, którego jakoś wielce nie kocham. Z rutyny wyrwał mnie Darkest Dungeon stworzony przez studio Red Hook, a w Polsce wydany dzięki CDP. Jest to wymagające RPG, w którym zwiedzamy ponure miejsca i walczymy z wszelkiej maści monstrami. Stary, sprawdzony schemat, jednak tutaj podany w zupełnie innym wykonaniu oraz ciekawie doprawiony.

Ciemność rodzi strach

Przedstawiona w grze fabuła opiera się na twórczości amerykańskiego pisarza H.P. Lovecrafta, który wykreował popularną dziś Mitologię Cthulhu. Pewien szanowany człowiek, będący głową poważanego rodu, otworzył w podziemiach swego zamczyska wrota do innego wymiaru. Na jego nieszczęście wypadły z niego mroczne siły, które zawładnęły okolicą pustosząc ją i zalewając wszelkiej maści ohydztwem. Gracz wciela się w rolę przywódcy drużyny awanturników, zwabionych zapachem skarbów i sławy, po to aby pokonać zło. Szybko się okazuje, że ciemność potrafi zrodzić najgorsze koszmary w głowach poszukiwaczy przygód.

Tak w skrócie wygląda historia, jednak w Darkest Dungeon nie gra ona pierwszych skrzypiec. W grze liczy się przede wszystkim walka, a do tej należy podejść z głową. Każda z dostępnych postaci posiada bowiem pasek obrazujący poziom jej paniki. Jeśli przekroczymy na nim pewien próg, wtedy przypisana do niego postać umiera na atak serca i w żaden sposób nie będzie można jej wskrzesić. Może też zginąć od obrażeń odniesionych w walce, choć tutaj jest furtka w postaci ostatniej deski ratunku i przywrócenia choć odrobiny wytrzymałości takiemu delikwentowi.


Jeśli idzie o system tworzenia drużyny, to na każdą misję wybieramy z pośród dostępnych w obozie bohaterów, grupę czterech śmiałków. Mamy dostęp do kilku typów postaci od kuszników przez arlekinów po typowych rębajłów. Składając grupę, należy przypisać im początkowe pozycje w szeregu, doposażyć w sklepie o pochodnie, żywność, bandaże i eliksiry oraz czasem specjalne rzeczy jak drewno na opał czy klucze do tajemniczych skrzynek. Wybieramy jakie 4 zdolności z pakietu odblokowanych, będą aktywne u każdej z postaci, następnie kierujemy się do jednej z lokacji i musimy wykonać wytyczne misji. Umiejętności każdego z śmiałków możemy zmienić na pasku zadań, kiedy nic się nie dzieje. Każdy posiada zdolności używane podczas potyczek oraz obozowania. Druga opcja istnieje po to aby drużyna mogła się poskładać do kupy w dłuższej wyprawie, odciskającej znaczące piętno na poszukiwaczach przygód.

Same pojedynki są krótkie, ale bardzo emocjonujące. Starcia podzielono na tury, jak w starych, klasycznych grach RPG, gdzie każdy ruch należy dokładnie przemyśleć. Pójście na żywioł prawie zawsze kończy się klęską. Należy też pamiętać o tym co posiadamy w ekwipunku oraz jak wyposażyliśmy naszych herosów. Może to drastycznie przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Musimy też zwracać uwagę na zdolności postaci, bo te mogą być nieaktywne, jeśli ta zajmuje niedogodne stanowisko w szeregu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby ją przestawić, jednak wtedy nie wykona ona poza tym żadnej innej czynności.  Reasumując - w Darkest Dungeon liczy się taktyka oraz niewielka doza szczęścia.


Jak to w życiu i tu los potrafi nam spłatać figla lub okazać się błogosławieństwem. W krytycznych sytuacjach, np. gdy postać przekroczy połowę swego limitu strachu, następuje zdarzenie losowe. Może ono spowodować wzrost paniki całej drużyny, paraliż postaci albo wręcz odwrotnie, dodanie wszystkim wigoru i nadziei w obliczu klęski. Dużo zależy tutaj od zwykłego szczęścia. Zdarzają się takie sytuacje, gdy cała drużyna jest na krawędzi załamania nerwowego, jedna z postaci faktycznie jemu się podda i zwiększy tym samym poziom strachu u wszystkich kompanów, a ci w odpowiedzi przełamią lęk, wpadając w euforię. W skrajnych wypadkach potrafi to doprowadzić do "wyleczenia" ze strachu całej ekipy i bezproblemowe wygranie pojedynku, który już był skazany na porażkę. Niestety działa to też w drugą stronę, czyli pewne zwycięstwo może nam umknąć z powodu paniki wywołanej przez jednego z członków drużyny.

Miasteczko nieopodal ruin

W momentach wytchnienia nasza załoga spędza czas w miasteczku, gdzie może się podleczyć. Chodzi tutaj głównie o zmniejszenie poziomu paniki oraz pozbycie się uciążliwych nawyków. Te drugie są różnorakie i przekładają się bezpośrednio na statystyki postaci oraz ich możliwości w walce. Możemy trafić wszelkiego rodzaju fobie, choroby psychiczne czy przywary począwszy od zoofobii na kleptomanii skończywszy. Niektóre potrafią być szczególnie uciążliwe jak właśnie kleptoman, który zabiera dla siebie część łupu drużyny, zdobytego podczas misji. Inne stają się obosieczne. Na przykład postać wierząca, że jest opętana przez demona, w krytycznej sytuacji może popaść w szał, który wspomoże drużynę lub ją zniszczy.


Poza tym w miasteczku mamy możliwość najęcia nowych, rządnych przygód bohaterów, którzy uzupełnią miejsce tych co polegli, wzmocnienia im rynsztunku, nauczenia oraz udoskonalenia zdolności i tak dalej. Oczywiście nic nie ma za darmo. Poza opłatą w złocie, nierzadko wysoką, musimy jeszcze ulepszyć każdy z budynków do odpowiedniego poziomu, aby móc skorzystać z jego usługi. Do tego wymagane są 4 surowce w postaci rzeźb czy gobelinów, pozyskiwane podczas misji z eksploracji skrytek, ksiąg, skrzyń i wszelkich innych miejsc gdzie można coś ukryć. Czasem wpadnie nam też coś z pojedynków. Pełne usprawnienie miasteczka wymaga naprawdę dużego nakładu pracy, jednak korzyści są wymierne. W tym miejscu możemy również zajrzeć na cmentarz i wspomnieć poległych towarzyszy. O ile w ogóle o nich pamiętamy, bo rotacja w obozie potrafi być gigantyczna.

Lochy na długie godziny

Darkest Dungeon to znakomity tytuł, pokazujący po raz kolejny, jaka siła drzemie w grach indie. Tytuł posiada fenomenalny klimat, genialnie zaprojektowaną ścieżkę muzyczną oraz voice acting, a do tego jest bardzo trudny. Niby ciągle zwiedzamy podobne korytarze to wrogowie są bardzo różnorodni. Wybór miejsca też ma nie małe znaczenie, gdyż niektóre postacie mogą zyskiwać lub tracić siłę ataku w danym rejonie. Do tego walka jest mocno nastawiona na taktykę, choć czasami ma się wrażenie, że szczęście potrafi grać pierwsze skrzypce. Z drugiej strony systemy RPG oparte na rzutach kośćmi właśnie na tym elemencie bazują, co dodaje im uroku.

Grę polecam każdemu kto szuka wyzwania i chce mieć coś co przykuje na długo, ale pozwala bawić się przez pół godziny po czym wyłączyć i wrócić do codziennego życia. Niemniej ten punkt jest trudny do osiągnięcia, gdyż Darkest Dungeon cierpi na syndrom "jeszcze jednej tury". To chyba wystarczy jako rekomendacja dla dzieła studia Red Hook i znaczy więcej niż wszelkie pochwalne recenzje razem wzięte.

Plusy:
+ genialny klimat
+ wymagające pojedynki
+ świetne udźwiękowienie
+ syndrom jeszcze jednej tury
+ zmusza do ciągłego główkowania
+ ogrom możliwości taktycznych podczas tworzenia drużyny
+ dobra, polska lokalizacja

Minusy:
- wprowadzenie do gry mogło być trochę przystępniejsze
- losowość czasem budzi poczucie niesprawiedliwości

Ocena - 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz