Jakiś czas temu wydawnictwo Trefl, a dokładniej ich krakowska grupa, wypuściła na nasz rynek serię gier Joker Line. W jej skład obecnie wchodzi pięć tytułów z czego ten ostatni dopiero czeka na swoją premierę. W tym unboxingu zaprezentuję gry, które ukazały się tego lata i szybko zaczęły zdobywać popularność pośród graczy. Mamy tu trzy mniejsze gry karciane oraz perłę kolekcji w postaci Steam Park, czyli dosłownego budowania własnego lunaparku. Jak wypada seria w pierwszym wrażeniu na tle innych gier tego wydawnictwa oraz konkurencji? Cóż, ciekawie. Co więcej Trefl zaczyna powoli iść ku większym i bardziej zaawansowanym tytułom, dzięki czemu może w przyszłości rozwinie bardziej skrzydła i zaprezentuje więcej gier dla zaawansowanych graczy. Na razie jednak skupmy się na tych czterech nowościach.
Steam Park
Olbrzymie, trójwymiarowe wesołe miasteczko to chyba marzenie każdego dziecka. Tym razem można je spełnić, grając w Steam Park gdzie dosłownie budujemy własny lunapark i polujemy na klientów. Brzmi zupełnie jak RollerCoaster Tycoon i poniekąd tak wygląda, co troszkę mnie rozczarowało, bo oczekiwałem czego w stylu Steam Panku, czyli na wzór Wolsunga. Tymczasem mam ładną szatę graficzną, jednak nijak nie oddającą ducha nazwy, choć sam temat jak najbardziej widać. Gra kosztuje 159 zł, jednak na i-szop.pl znajdziemy sporo przecen. W efekcie tego cenni zaczyna się od 110 zł i kończy na cenie sugerowanej. Jeśli zakupimy grę to w pudełku znajdziemy:
* 18 modeli rollercoasterów do złożenia
* 20 budek
* 24 drewniane kostki K6
* 42 pionki gości
* 34 karty premii
* 4 początkowe kafle terenu
* 20 dodatkowych kafelków terenu
* 4 plansze świnek
* 84 żetony banknotów
* 48 żetonów brudów
* 1 płócienny woreczek
* 4 żetony kolejności
* cennik brudów
* licznik tur
* znacznik tury
* 4 karty pomocy
W tym miejscu objawia się największy mankament gry, czyli nierówność jakościowa komponentów. Część z nich, jak kostki, karty czy kafelki terenu są wykonane bardzo porządnie. Niestety tego samego nie można powiedzieć o modelach rollercoasterów i budkach, których tekturowe elementy rozklejają się przy składaniu. Co więcej wyciskanie żetonów czy kafelków z wypraski to czasochłonne i delikatne zadanie, ponieważ sporo komponentów trzeba przyciąć, ponieważ inaczej je rozerwiemy lub zedrzemy wierzchnią warstwę tektury z nadrukami grafik. Sam płócienny woreczek, jest w istocie z tworzywa sztucznego, do tego strasznie sztywnego (zapomnijcie że mamy tu woreczki z Pokoleń).
Należy jednak pochwalić bardzo ładnie wykonaną szatę graficzną, fakt że dosłownie budujemy wesołe miasteczko oraz dobrze zaprojektowaną wypraskę, mieszczącą wszystkie modele. Gdyby za każdym razem trzeba było je rozkładać i składać, błyskawicznie uległyby zniszczeniu, a tak spokojnie przetrwają, a odrobina kleju sprawi że miejsca w których rozeszła się tektura szybko da się połatać. W pudełku znajdziemy też sporo woreczków strunowych na żetony i karty, co też chwali się wydawcy. Sama instrukcja z początku może troszkę przerażać, ale jej lektura idzie szybko zaś zasady opanujemy błyskawicznie. Jedynie osoby nie lubiące suchych dowcipów będą marudzić, bo nimi instrukcja jest wręcz nabita do bólu.
Co cieszy:
* tematyka i forma budowania wesołego miasteczka
* dużo wszystkiego w pudełku
* rewelacyjnie zrobione kostki
* dobrze napisana instrukcja
* ładna oprawa graficzna
* woreczki strunowe w pudełku
* dobrze pomyślana wypraska
Co budzi wątpliwość:
* elementy rollercoasterów potrafią się rozklejać
* część żetonów i kafelków trzeba wciąć z wypraski
* brzydki oraz niemiły w dotyku "płócienny" woreczek
* składanie i rozkładanie modeli błyskawicznie je zniszczy
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Tym razem niestety średni, a mógł być niski, gdyby nie jakość części komponentów. Jeśli płacę za produkt 159 zł i zawiera on modele 3D do złożenia, to oczekują że będą one zrobione z solidnej tektury, która się nie rozłazi, a same komponenty łatwo wybiję z wypraski. Tutaj tego nie ma. Gdyby dziecko miało rozpakować tą grę, zapewne poniszczyłoby przez czysty przypadek część modeli i żetonów. Mi się dwa niemal rozpadły w ręce, mimo że wszystko robiłem bardzo delikatnie. Jednak poza tym gra wygląda świetnie, zapowiada się ciekawie i może przyciągnąć na długi czas, dlatego warto zaryzykować, o ile lubimy duże gry familijne.
Zero
Jest to kolejna gra liczbowa Rreinera Knizi, w której trzeba pozbywać się kart lub zbierać do puli, tak aby na koniec posiadać odpowiednie kombinacje. Lubię tego autora, ale od jakiegoś czasu serwuje on graczom niemal to samo, tylko w troszkę innej oprawie. W tym przypadku jest podobnie gdyż Zero do bólu przypomina jego inną grę o nazwie Trucizna. Może nie w sposobie zagrywania kart, ale w tym jak podliczamy wynik na koniec. Gra kosztuje około 35 zł zaś w sklepach internetowych znajdziemy ją już od 24 zł, więc można się o nią pokusić robiąc większe zakupy. Pudełko zawiera 56 kart i bardzo krótką instrukcję, zaś zasady można wytłumaczyć w dwie minuty. Karty są solidne, wiec nie zniszczeją zbyt szybko, zaś gra posiada różne symbole przypisane do poszczególnych kolorów kart, dzięki czemu osoby cierpiące na daltonizm spokojnie mogą w nią zagrać.
Co cieszy:
* tania
* szybka w tłumaczeniu
* ułatwienia dla osób z daltonizmem
* solidne wykonanie
Co budzi wątpliwość:
* Knizia zaczyna być wtórny i kopiuje własne pomysły
Domniemamy poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Niski. Jeśli ktoś nie zna gier tego autora to będzie to dla niego nowość, a do tego gra wygląda na szybką i przyjemną. Ci którzy już zagrali w kilka tytułów tego pana mogą poczuć się lekko oszukani, bo dostaną klona tego co już znają. Co prawda nie dokładnego, ale to wszystko już było. Z drugiej strony gra kosztuje grosze, więc jak ktoś lubi zabawy z liczbami to spokojnie może sięgnąć po ten tytuł.
Korsar
Knizia po raz drugi, ale tym razem na morzu i mamy coś więcej niż tylko karty z liczbami. Gracze bowiem wcielają się w korsarzy, którzy mają za zadanie łupić wrogie okręty kupieckie i chronić własne. Można grać jako samotny pirat lub w parach, jeżeli przy stole zasiada 4, 6 lub 8 graczy. Sama mechanika klasycznie sprowadza się do zagraj kartę-dobierz kartę, ale tutaj mamy choć trochę różnorodności. Gra kosztuje też 35 zł i posiada takie same promocje na sieci co Zero. Jednak tym razem dodatkowo warto pochwalić szatę graficzną, która jest prosta, ale ładna i wpada w oko, szczególnie dzieci.
Co cieszy:
* ładna oprawa graficzna
* można grać aż w 8 osób
* wariant gry zespołowej
* wiecznie lubiana tematyka
* solidna jakość
* szybka w tłumaczeniu i nauce
Co budzi wątpliwość:
* nie da się grać w 7 osób
* mało kart specjalnych
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Bardzo niski, a jeśli nie znamy gier tego autora to wręcz żaden. Korsar zapowiada się ciekawie i mimo kilku wtórności mechanicznych, nie bije on po oczach kopiowaniem tak jak Zero. Do tego można grać od 2 do 8 osób, choć szkoda że nie da rady w 7. Gra wygląda ładnie, ciekawie od strony zasad i jest tania, więc jeśli szukamy czegoś mniej wymagającego to warto się zastanowić.
Pentos
Tym razem znów mała gra, ale już nie Knizi. Pentos prezentuje się znacznie bogaciej i ciekawiej zarówno od strony mechaniki jak i wizualnej. Gra również kosztuje 35 zł i ma identyczne promocje jak w przypadku dwóch powyższych tytułów. Też składa się z samych kart, które jednak oprawiono mocno humorystycznymi grafikami. Zasady są proste i można się ich szybko nauczyć tak więc nikt nie powinien mieć z tym większego problemu. Sam temat przewodni jest dobrze znany w naszym hobby i dotyczy budowania z kart czarów, które mogą dać nam na koniec więcej punktów im trudniejsze zaklęcie stworzymy.
Co cieszy:
* humorystyczna szata graficzna
* solidne wykonanie
* prosta, a zarazem rozbudowana mechanika
* tania
* sprawdzony temat
Co budzi wątpliwość:
* w sumie brak
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Żaden. Pentos wygląda na szybką, ładną i solidną grę nie tylko dla dzieci. Jest na tyle tania że opłaca się podjąć ryzyko, a co ważniejsze bardzo wyróżnia się na tle gier Reinera Knizi, co tylko umacnia jej pozycję. Temat przewodni też jest lubiany i popularny, więc spokojnie można brać się za tą grę w ciemno.
* 18 modeli rollercoasterów do złożenia
* 20 budek
* 24 drewniane kostki K6
* 42 pionki gości
* 34 karty premii
* 4 początkowe kafle terenu
* 20 dodatkowych kafelków terenu
* 4 plansze świnek
* 84 żetony banknotów
* 48 żetonów brudów
* 1 płócienny woreczek
* 4 żetony kolejności
* cennik brudów
* licznik tur
* znacznik tury
* 4 karty pomocy
W tym miejscu objawia się największy mankament gry, czyli nierówność jakościowa komponentów. Część z nich, jak kostki, karty czy kafelki terenu są wykonane bardzo porządnie. Niestety tego samego nie można powiedzieć o modelach rollercoasterów i budkach, których tekturowe elementy rozklejają się przy składaniu. Co więcej wyciskanie żetonów czy kafelków z wypraski to czasochłonne i delikatne zadanie, ponieważ sporo komponentów trzeba przyciąć, ponieważ inaczej je rozerwiemy lub zedrzemy wierzchnią warstwę tektury z nadrukami grafik. Sam płócienny woreczek, jest w istocie z tworzywa sztucznego, do tego strasznie sztywnego (zapomnijcie że mamy tu woreczki z Pokoleń).
Należy jednak pochwalić bardzo ładnie wykonaną szatę graficzną, fakt że dosłownie budujemy wesołe miasteczko oraz dobrze zaprojektowaną wypraskę, mieszczącą wszystkie modele. Gdyby za każdym razem trzeba było je rozkładać i składać, błyskawicznie uległyby zniszczeniu, a tak spokojnie przetrwają, a odrobina kleju sprawi że miejsca w których rozeszła się tektura szybko da się połatać. W pudełku znajdziemy też sporo woreczków strunowych na żetony i karty, co też chwali się wydawcy. Sama instrukcja z początku może troszkę przerażać, ale jej lektura idzie szybko zaś zasady opanujemy błyskawicznie. Jedynie osoby nie lubiące suchych dowcipów będą marudzić, bo nimi instrukcja jest wręcz nabita do bólu.
Co cieszy:
* tematyka i forma budowania wesołego miasteczka
* dużo wszystkiego w pudełku
* rewelacyjnie zrobione kostki
* dobrze napisana instrukcja
* ładna oprawa graficzna
* woreczki strunowe w pudełku
* dobrze pomyślana wypraska
Co budzi wątpliwość:
* elementy rollercoasterów potrafią się rozklejać
* część żetonów i kafelków trzeba wciąć z wypraski
* brzydki oraz niemiły w dotyku "płócienny" woreczek
* składanie i rozkładanie modeli błyskawicznie je zniszczy
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Tym razem niestety średni, a mógł być niski, gdyby nie jakość części komponentów. Jeśli płacę za produkt 159 zł i zawiera on modele 3D do złożenia, to oczekują że będą one zrobione z solidnej tektury, która się nie rozłazi, a same komponenty łatwo wybiję z wypraski. Tutaj tego nie ma. Gdyby dziecko miało rozpakować tą grę, zapewne poniszczyłoby przez czysty przypadek część modeli i żetonów. Mi się dwa niemal rozpadły w ręce, mimo że wszystko robiłem bardzo delikatnie. Jednak poza tym gra wygląda świetnie, zapowiada się ciekawie i może przyciągnąć na długi czas, dlatego warto zaryzykować, o ile lubimy duże gry familijne.
Zero
Jest to kolejna gra liczbowa Rreinera Knizi, w której trzeba pozbywać się kart lub zbierać do puli, tak aby na koniec posiadać odpowiednie kombinacje. Lubię tego autora, ale od jakiegoś czasu serwuje on graczom niemal to samo, tylko w troszkę innej oprawie. W tym przypadku jest podobnie gdyż Zero do bólu przypomina jego inną grę o nazwie Trucizna. Może nie w sposobie zagrywania kart, ale w tym jak podliczamy wynik na koniec. Gra kosztuje około 35 zł zaś w sklepach internetowych znajdziemy ją już od 24 zł, więc można się o nią pokusić robiąc większe zakupy. Pudełko zawiera 56 kart i bardzo krótką instrukcję, zaś zasady można wytłumaczyć w dwie minuty. Karty są solidne, wiec nie zniszczeją zbyt szybko, zaś gra posiada różne symbole przypisane do poszczególnych kolorów kart, dzięki czemu osoby cierpiące na daltonizm spokojnie mogą w nią zagrać.
Co cieszy:
* tania
* szybka w tłumaczeniu
* ułatwienia dla osób z daltonizmem
* solidne wykonanie
Co budzi wątpliwość:
* Knizia zaczyna być wtórny i kopiuje własne pomysły
Domniemamy poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Niski. Jeśli ktoś nie zna gier tego autora to będzie to dla niego nowość, a do tego gra wygląda na szybką i przyjemną. Ci którzy już zagrali w kilka tytułów tego pana mogą poczuć się lekko oszukani, bo dostaną klona tego co już znają. Co prawda nie dokładnego, ale to wszystko już było. Z drugiej strony gra kosztuje grosze, więc jak ktoś lubi zabawy z liczbami to spokojnie może sięgnąć po ten tytuł.
Korsar
Knizia po raz drugi, ale tym razem na morzu i mamy coś więcej niż tylko karty z liczbami. Gracze bowiem wcielają się w korsarzy, którzy mają za zadanie łupić wrogie okręty kupieckie i chronić własne. Można grać jako samotny pirat lub w parach, jeżeli przy stole zasiada 4, 6 lub 8 graczy. Sama mechanika klasycznie sprowadza się do zagraj kartę-dobierz kartę, ale tutaj mamy choć trochę różnorodności. Gra kosztuje też 35 zł i posiada takie same promocje na sieci co Zero. Jednak tym razem dodatkowo warto pochwalić szatę graficzną, która jest prosta, ale ładna i wpada w oko, szczególnie dzieci.
Co cieszy:
* ładna oprawa graficzna
* można grać aż w 8 osób
* wariant gry zespołowej
* wiecznie lubiana tematyka
* solidna jakość
* szybka w tłumaczeniu i nauce
Co budzi wątpliwość:
* nie da się grać w 7 osób
* mało kart specjalnych
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Bardzo niski, a jeśli nie znamy gier tego autora to wręcz żaden. Korsar zapowiada się ciekawie i mimo kilku wtórności mechanicznych, nie bije on po oczach kopiowaniem tak jak Zero. Do tego można grać od 2 do 8 osób, choć szkoda że nie da rady w 7. Gra wygląda ładnie, ciekawie od strony zasad i jest tania, więc jeśli szukamy czegoś mniej wymagającego to warto się zastanowić.
Pentos
Tym razem znów mała gra, ale już nie Knizi. Pentos prezentuje się znacznie bogaciej i ciekawiej zarówno od strony mechaniki jak i wizualnej. Gra również kosztuje 35 zł i ma identyczne promocje jak w przypadku dwóch powyższych tytułów. Też składa się z samych kart, które jednak oprawiono mocno humorystycznymi grafikami. Zasady są proste i można się ich szybko nauczyć tak więc nikt nie powinien mieć z tym większego problemu. Sam temat przewodni jest dobrze znany w naszym hobby i dotyczy budowania z kart czarów, które mogą dać nam na koniec więcej punktów im trudniejsze zaklęcie stworzymy.
Co cieszy:
* humorystyczna szata graficzna
* solidne wykonanie
* prosta, a zarazem rozbudowana mechanika
* tania
* sprawdzony temat
Co budzi wątpliwość:
* w sumie brak
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie w ciemno:
Żaden. Pentos wygląda na szybką, ładną i solidną grę nie tylko dla dzieci. Jest na tyle tania że opłaca się podjąć ryzyko, a co ważniejsze bardzo wyróżnia się na tle gier Reinera Knizi, co tylko umacnia jej pozycję. Temat przewodni też jest lubiany i popularny, więc spokojnie można brać się za tą grę w ciemno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz