To już ostatni, dziesiąty, album z przygodami Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda, który wyszedł spod ręki Dona Rosy. Artysty, będącego w oczach wielu jedynym godnym następcą Carla Barksa, a w moich człowieka, który przerósł mistrza. Prześcignął go, bo był fanem, jak zresztą sam o sobie nadal mówi. Żałuję, że jego relacje z studiem Disneya się tak mocno popsuły, że przerwał współpracę, choć studio samo było sobie winne i nie jeden uzdolniony artysta od nich odszedł. Jednak Don Rosa pozostawił po sobie niezapomniane dziedzictwo, do którego nadal wracam, tak samo jak czynią to młode pokolenia.
Autor w przedmowie stwierdził, że to w zasadzie posłowie, gdyż kończy jego wieloletnią przygodę z uniwersum Kaczych Opowieści. Postanowił więc domknąć wiele wątków czy zaczętych dawno temu historii, ale też pokazać te, których jeszcze nie opowiedział z przeszłości Sknerusa. Głównie związanych z pewną kaczką, w której był zakochany oraz dziedzictwem skarbu Templariuszy. Są też wątki poboczne, głównie rodzinne, np. relacja ze starszą z sióstr Sknerusa, wartość jaką ma dla niego Donald i jego siostrzeńcy czy inne osoby, które spotkał na swej drodze.
Don Rosa uznał, że to była z najwspanialszych przygód jego życia. Jako artysty, ale też fana. I to czuć. Czuć w każdym kadrze wszystkich dziesięciu albumów, a ten jest ich pięknym zwieńczeniem. Ożywiającym wspomnienia głównego bohatera, przedstawiającym losy jego dalszych i bliższych krewnych, przyjaciół oraz przeciwników. Całość zamyka też bogata galeria okładek, notatek oraz bonusowy komiks, gdzie twórca, a raczej fan, spotyka samego Sknerusa McKwacza. Jest to najpiękniejsze możliwe pożegnanie jakie można było sobie wyobrazić.
Dla mnie Don Rosa zawsze pozostanie tym autorem, który nadał Kaczym Opowieściom ducha niepowtarzalnego stylu. Osadził bowiem losy mieszkańców Kaczogrodu w konkretnych ramach czasowych, dodał wiarogodnych bohaterów oraz unikalne opowieści. To do tej serii komiksów wracam najczęściej i to ona wywarła na mnie tak ogromne wrażenie, że postanowiłem przebudować pierwotną wersję Multiwersum Snów, które powstawało pod wpływem prac Stana Lee. Zatem dziękuję Donowi Rosie za jego ogromny talent, za jego opowieści o Sknerusie McKwaczu oraz innych mieszkańcach Kaczogrodu. Dziękuję, że to stworzył i pozwolił światu poznać nowe oblicze tego wspaniałego miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz