23 września 2022

Książęta Demony #2: Malagate, zwany Potworem

Drugi tom serii, będącej adaptacją książki "Książę Gwiazd" autorstwa Jacka Vance'a niczym nie odbiegał o pierwszego. Innymi słowy był dość przewidywalny, z dobrym, ale nie powalającym na kolana rysunkiem, który miejscami wypadał poniżej przeciętnej, oraz mało intrygującym scenariuszem. Szkoda, bo sam pomysł jest wart tego, aby go mocniej rozwinąć. Przy czym warto zaznaczyć, że nie czytałem książkowego oryginału, który z tego co się orientuję, nie został jeszcze wydany nad Wisłą. W tym materiale jednak oceniam komika, a ten jest raczej przeciętny.

No więc mamy klasykę. Nasz główny bohater, Kircie Gerson, ucieka porywaczom, ale jego nowo poznana towarzyszka już tyle szczęścia nie ma. Chłop postanawia zatem ją uratować, jednocześnie wodząc za nos ważniaków z uniwersytetu, ponieważ jednym z nich jest tytułowy Książę Demon imieniem Attel Malagate. W tym celu musi zdobyć kilka informacji o porywaczach, następnie odbić swoją pannę, której rola jest absolutnie marginalna, a na końcu doprowadzić wyprawę na cudowny, tajemniczy świat będący rajem.

Jak to się kończy? No nijak, a raczej bardzo, ale to bardzo mało finezyjnie. Ja rozumiem, że książka pierwotnie została wydana w 1964 roku, ale serio, tutaj prawie wszystko jest tak banalnie proste do przewidzenia, że odechciewa się czytać. Jeszcze gdyby choć trochę intryga była bardziej rozbudowana, albo postacie sensowniej przedstawione, ale nie. Dzisiejszego czytelnika komiksów czy książek Science Fiction nie powinno zaskoczyć tutaj absolutnie nic. Wszystko już wałkowano wielokrotnie i to z lepszym skutkiem. Cholera, przy takim "Awatarze", będącym bardzo naiwną opowiastką, Książęta Demony wypadają wręcz płytko. Brak tutaj grozy, tajemnicy, łamigłówki, a wszyscy non stop tylko o tym gadają.

Gdyby chociaż rysunek to jakoś podbijał, ale tutaj też jest bardzo przeciętnie. "sanktuarium" albo "Valerian" mają mroczniejsze scenerie, a na pewno lepiej narysowane. Tu natomiast są miejsca, gdzie tło albo twarz postaci wypadają słabo, a całość nawet nie próbuje być klimatyczna, nie mówiąc już o budowaniu grozy. Potencjał był, ale kompletnie go nie wykorzystano. Dla mnie ta seria to takie bardzo przeciętne fantasy, na raz i do zapomnienia. Jeśli kolejne książki spod tego szyldu zostaną przełożone na komiksy, to po nie już nie sięgnę, bo szkoda mi czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz