5 stycznia 2021

Poczwarki

Ech... w zasadzie nie wiem, jak do tego tekstu się zabrać. Recenzja to nie będzie, bo zwyczajnie w świecie nie przebrnąłem przez "Poczwarki". Nie prosiłem o ten komiks, nie czekałem na niego, ale wydawca, z tego co mi wiele razy mówił, ceni moje opinie, więc... no właśnie. Z redaktorskiego obowiązku powinienem przeczytać go od dechy do dechy, ale fizycznie nie dałem rady. Odpadłem gdzieś w połowie. W sieci huczy od pochwalnych opinii, jednak autentycznie nie rozumiem czemu, bo dla mnie "Poczwarki" to zdecydowanie zmarnowany potencjał.

Od czego by tu rozpocząć moją litanię złorzeczeń? Tak, litanię, bo jest tego naprawdę sporo, choć zastanawiam się czy nie skrócę całej wypowiedzi do kilku najważniejszych elementów, które odrzuciły mnie od tego dzieła. Może jednak na start napiszę kilka słów otuchy. Nie uważam "Poczwarek" za kompletne gówno, choć jego akurat w całym komiksie jest tyle, niczym przy wybiciu szamba w deszczowy dzień. Jednak o tym potem. Zatem co w dziele pani Gosi Kulik uważam za ciekawe? Cóż, porusza interesujące tematy, jak wiara w samego siebie, przemiana młodego człowieka czy to jak jest postrzegany przez otoczenie oraz jak on patrzy na inne osoby. Świetnie też skonstruowano od strony graficznej tło poszczególnych stron komiksu i napisano narrację.

Niestety elementów, które mnie odrzucały jest zbyt dużo abym był wstanie spojrzeć przychylnym okiem na ten komiks. Zacznijmy od rysunku - ma być groteskowy, przerysowany i uwypuklający ludzkie przywary. Okej, kupuję to, ale i tak stylistyka nie odpowiada mojej estetyce. W efekcie czego rysunek z początku mnie interesował, ale nim przebrnąłem 10 stron zaczął męczyć. Szczerze powiedziawszy, gdybym chwycił za "Poczwarki" w dowolnej księgarni, to po przejrzeniu kilku stron odstawiłbym je na półkę i zapomniał, że istnieją.

Jednak to bym jeszcze przetrawił (z trudem). Elementami kompletnie mnie odrzucającymi jest totalnie z kosmosu pojawienie się nagłego fanatyzmu u jednego z głównych bohaterów oraz ciągłe wspominanie o fekaliach. To męczy. Kompletnie nie kupowałem powodów dla których główna postać w tak krótkim czasie tak mocno się zradykalizowała. To było strasznie naciągane. Lepiej wypadła pierwszoplanowa postać żeńska w tej materii, ale ona miała konkretne tło oraz powody aby przeciwstawiać się duchownemu, robiącemu w tym komiksie za worek do bicia. Co więcej nie popadła w fanatyzm i jej historia trzyma się... kupy. Tymczasem chłopaczek-fanatyk, którego poznajemy jako pierwszego i obserwujemy przemianę jest po prostu pieprznięty i moim zdaniem powinien wylądować u czubków. Na osiedlu, gdzie dorastałem miałem takiego świra na klatce. Krzyż pański był z tym człowiekiem, nim faktycznie nie wylądował na kilka miesięcy w pokoju bez klamek.

No i wspomniane fekalia. Chryste, jest tego tyle, że szambonurek mógłby w tym pływać przez miesiąc i dna by nie znalazł. Dostajemy tym tematem w twarz już niemal na starcie i przewija się nader często. Niesmaczne to, nie wnoszące, przynajmniej dla mnie, nic ciekawego do treści komiksu i odstraszające. Ja tego nie kupuję. Z tego powodu cierpią też dialogi, bo gdy narracja daje radę, choć czasem się powtarza i usypia, tak teksty wypowiadane przez postacie nieraz bolą.

Komiks kosztuje 99,90 złoty i szczerze - w moich oczach nie jest wart tych pieniędzy. Kultura Gniewu ma w swym dorobku o wiele, wiele więcej ciekawszych komiksów. "Obiecanki", "Koniec lipca", "Czarna studnia", "Anastazja" czy wręcz genialny "Judasz". Każdy z tych komiksów porusza trudne tematy w intrygujący sposób nie musząc uciekać się do tandetnej kontrowersji. W "Poczwarkach" nie widzę owego geniuszu autorki, o którym prawi tylu recenzentów. Dla mnie to przerost formy nad treścią, dlatego nie polecam tego tytułu i zachęcam do sięgnięcia po inne od Kultury Gniewu. Z pewnością będą to lepiej wydane pieniądze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz