8 listopada 2020

Palcojad #3

W końcu udało mi się dorwać trzeci, finalny tom "Palcojada" i go przeczytać. Pierwsze dwa albumy pochłonęły mnie bez reszty. Przedstawiona w nich historia seryjnych morderców pochodzących z małego miasteczka gdzieś na zadupiu USA była niezwykle ciekawa. Niestety wyjaśnienie całej sprawy mocno trąci nieświeżym trupem, choć sam pomysł był świetny. Zmarnowano jednak jego potencjał dorzucając do całości zbędne wątki rodem z kiepskich horrorów.

Co mi się podobało

1. Prowadzenie historii, oprócz ostatniego zeszytu
Większość tego tomu trzyma poziom poprzednich. Bohaterowie powoli odkrywają straszliwą tajemnicę, obalają kolejne mity, ale czytelnik jest trzymany w niepewności. Naprawdę trzyma to w napięciu, choć kilka scen niestety burzy klimat. Scen, które później mają swoje wyjaśnienie w wielkim finale. Jednak oprócz nich mamy do czynienia z świetną mieszanką slashera z thrillerem, którą czyta się jednym tchem.

2. Mroczny klimat masakry
Kolorystycznie jest rewelacyjnie, do tego sceny zbrodni, nieraz ocierające się o gore są przedstawione świetnie. Do tego tytułowy antagonista i jego przeciwnik, Rzeźnik w Czerni, robią naprawdę dużo aby utrzymać tempo akcji. Zresztą ich historia jest najciekawsza, a na dokładkę mamy obłąkaną agentkę FBI, która padła ofiarą miasteczka w drugim albumie. Wręcz krwawe złoto :)

3. Rysunek
Na tym polu cała seria stoi dla mnie wysoko, choć nie powiem, że na tyle, abym chciał ją trzymać na półce tylko z powodu rysunku. Mimo wszystko bardzo mi się on podoba i buduje solidny klimat.

Co mnie wkurzyło

1. Finał, czyli jak zniszczyć cały potencjał jednym zeszytem
Kurna... aż bolało. Co prawda ogólny rys pomysłu i kwintesencja dlaczego w miasteczku urodziło się aż tylu seryjnych morderców ma sens. Również ma sens historia oszalałej agentki FBI czy Palcojada, ale już droga do osiągnięcia tego celu jest kompletnie absurdalna. Na dokładkę mamy tutaj totalnie wzięte z czapy elementy, jak powód zbudowania świątyni, genezę mieszkańców miasteczka, czy konstrukcje tajnych laboratoriów. Na tym tle nawet seria gier F.E.A.R. wypada o niebo logiczniej. Tak naprawdę autorzy po prostu przekombinowali, bo gdyby to nieco okroić, wydłużyć historię w czasie i nie budować absurdalnych struktur (ewentualnie sensownie je ukryć) to całość miałaby o wiele więcej sensu. Ostatnie sceny tej historii też rozczarowują i do tego pozostawiają furtkę na kolejne tomy, czego bym nie chciał.

PODSUMOWANIE

Przez większość czasu serię czytało mi się wyśmienicie, ale sam finał pogrzebał znaczną część potencjału. Pomysł bym sensowny i ciekawy, jednak sposób wyjaśnienia wszystkiego i połączenie poszczególnych wątków mało logiczne. W efekcie tych zagrywek nie mam ochoty wracać do "Palcojada" bowiem nie czuję takiej potrzeby. Zniknęła tajemnica, pogrzebana pod stosem absurdu i ponowna lektura nie ma tutaj sensu. Szkoda, bo komiks był obiecujący i naprawdę niewiele brakowało abym dołączył go do swej stałej kolekcji, co ma miejsce niezwykle rzadko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz