Powiem szczerze, że nie miałem z początku wielkich oczekiwań od tej dwutomowej serii, a mimo wszystko udało się jej pozytywnie mnie zaskoczyć. Wykreowany tutaj świat jest z jednej strony futurystyczny z drugiej idealnie oddający charakter wielkich metropolii, gdzie są dzielnice biedy. Główny bohater Jacques Peuplier ma unikalny dar rozumienia mowy przedmiotów. Po drugiej stronie mamy szalonego naukowca i jego brata, który chce być latającym chłopcem.
Początek drugiego tomu zaczyna się od małej retrospekcji. Poznajemy okoliczności, w których brat szalonego naukowca zapragnął być chłopcem, który lata. Już w tym momencie zostałem nieźle zaskoczony i zrozumiałem, że dwaj bracia zdecydowanie różnią się w swoim "szaleństwie". Jeden był sadystą drugi ofiarą strachu i własnego brata. Po tym krótkim wstępie zupełnie inaczej patrzyłem na dalsze losy dwójki antagonistów. Jednak to wokół Jacquesa Peuplier toczy się główna oś tej opowieści. Nasz osiłek utracił talent słyszenia mowy przedmiotów, po tym jak szalony naukowiec wziął go na stół operacyjny. Co prawda Jacques uciekł, ale teraz gdy doszedł do siebie postanawia odzyskać to, co mu zabrano, a przy okazji skopać kilka tyłków. Do tego potrzebuje jednak pomocy pewnego dzieciaka i jego kota.
W toku opowieści czytelnik poznaje slumsy miasta, jego kanały oraz dzielnicę dzieci. W zasadzie dzielnicę gangów, gdzie dorośli nie mają wstępu, chyba że chcą pożegnać się z życiem. Jest to przedstawione w sposób bardzo obrazowy oraz dosadny, mocno nawiązujący do takich dzielnic w niektórych wielkich miastach. Pomysł niby nie nowy, ale tutaj wykonany idealnie.
Ten tom kładzie też ogromny nacisk na relacje międzyludzkie. Peuplier utraciwszy dar słyszenia przedmiotów musi zacząć otwierać się na ludzi. Nie jest to dla niego łatwe, a jego relacje z pewną kobietą oraz dzieciakiem z ulicy są przedstawione w sposób interesujący oraz wiarygodny. Aż miło się to śledziło podczas lektury. Co do samego finału komiksu to jest raczej, jakby to ująć, dość "klasyczny". Łatwo przewidzieć jak się potoczy, ale ogólnie pasuje do całej konwencji komiksu. Finalnie "Miasto Wyrzutków" okazało się przyjemną lekturą. Nie zaskakującą, ale bardzo miłą w odbiorze i absorbującą, a to moim zdaniem jest najważniejsze.
Początek drugiego tomu zaczyna się od małej retrospekcji. Poznajemy okoliczności, w których brat szalonego naukowca zapragnął być chłopcem, który lata. Już w tym momencie zostałem nieźle zaskoczony i zrozumiałem, że dwaj bracia zdecydowanie różnią się w swoim "szaleństwie". Jeden był sadystą drugi ofiarą strachu i własnego brata. Po tym krótkim wstępie zupełnie inaczej patrzyłem na dalsze losy dwójki antagonistów. Jednak to wokół Jacquesa Peuplier toczy się główna oś tej opowieści. Nasz osiłek utracił talent słyszenia mowy przedmiotów, po tym jak szalony naukowiec wziął go na stół operacyjny. Co prawda Jacques uciekł, ale teraz gdy doszedł do siebie postanawia odzyskać to, co mu zabrano, a przy okazji skopać kilka tyłków. Do tego potrzebuje jednak pomocy pewnego dzieciaka i jego kota.
W toku opowieści czytelnik poznaje slumsy miasta, jego kanały oraz dzielnicę dzieci. W zasadzie dzielnicę gangów, gdzie dorośli nie mają wstępu, chyba że chcą pożegnać się z życiem. Jest to przedstawione w sposób bardzo obrazowy oraz dosadny, mocno nawiązujący do takich dzielnic w niektórych wielkich miastach. Pomysł niby nie nowy, ale tutaj wykonany idealnie.
Ten tom kładzie też ogromny nacisk na relacje międzyludzkie. Peuplier utraciwszy dar słyszenia przedmiotów musi zacząć otwierać się na ludzi. Nie jest to dla niego łatwe, a jego relacje z pewną kobietą oraz dzieciakiem z ulicy są przedstawione w sposób interesujący oraz wiarygodny. Aż miło się to śledziło podczas lektury. Co do samego finału komiksu to jest raczej, jakby to ująć, dość "klasyczny". Łatwo przewidzieć jak się potoczy, ale ogólnie pasuje do całej konwencji komiksu. Finalnie "Miasto Wyrzutków" okazało się przyjemną lekturą. Nie zaskakującą, ale bardzo miłą w odbiorze i absorbującą, a to moim zdaniem jest najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz