23 lutego 2020

Słyszę twój głos

Zakupiłem ten komiks pod wpływem pochwał na jego temat, które usłyszałem z ust pani prowadzącej sklep mangowy Yatta.pl w Opolu. Szukałem czegoś tematycznie lub w wydźwięku podobnego do "Kłamstw bogów", które  mam w kolekcji i nieraz do nich wracam. Jeśli kogoś interesuje moja opinia o tym tytule to zapraszam TUTAJ. Moje oko przykuła okładka, która jest bardzo subtelna oraz sprawia wrażenie znikającej iluzji. Oglądałem jednak też jeszcze inne tytuły i po naradzie z żoną ostatecznie zdecydowaliśmy się na "Ogród słów", o którym więcej w TYM materiale. Dopiero kilka tygodni później wróciłem do sklepu i kupiłem "Słyszę twój głos", co okazało się być bardzo dobrym ruchem. Historia przedstawiona w komiksie jest z jednej strony prosta, wręcz chciałoby się rzec pospolita, ale tak bardzo emocjonalna, że na końcu jej lektury z oczu płynęły mi mimowolnie łzy. Bo to historia o ludziach, których nie chcemy zauważyć. To historia o byciu niewidzialny.

W księgarniach komiks nieraz znajduje się na półce przypisanej tytułom obyczajowym, ale tak naprawdę mamy do czynienia z bardzo mocnym dramatem psychologicznym. Owszem, scenariusz jest skonstruowany na modłę klasycznej historii obyczajowej, jednak bardzo szybko ta iluzja znika. Zauważą to zwłaszcza osoby wrażliwe albo takie, które zetknęły się z przemocą w szkole. Nie mam tutaj na myśli przemocy fizycznej, której sam byłem ofiarą przez niemal cały okres mojego szkolnictwa, ale ludzi uznanych za "niewidzialnych". Outsiderów, jak to się łagodnie zwykło mówić, choć tak naprawdę są to ludzie zepchnięci na margines w swojej grupie, obgadywani za plecami, wykluczeni, samotni, nieśmiali, często nie doceniający samych siebie jako jednostki. Uważają się za gorszych, bo są bardzo wrażliwi na kłamstwo, co zresztą jest w tej mandze doskonale zobrazowane i napisane. W pewnym momencie pada nawet takie zdanie:

Ty zawsze starasz się brać czyjeś słowa za dobrą monetę. Odpowiedzieć na nie tak, żeby twoje własne słowa miały jakieś głębsze znaczenie. Dlatego ranią cię kłamstwa.

Po czym padają najważniejsze słowa, które brzęczały mi w głowie długo po zakończeniu lektury. W zasadzie nadal brzmią - To nie jest wada. Tak, moi drodzy. To ważne słowa i każdy kto zawsze stał w cieniu, był niewidzialny, uważał się, lub uważa nadal, za kogoś gorszego z dowolnego powodu powinien je wypowiedzieć na głos. Powinien je wykrzyczeć. TO NIE JEST WADA!!! To zaleta. To ważne, aby być wobec innych, ale też siebie samego, szczerym.


"Słysze twój głos" posiada też pewną nutę paranormalną, choć potem jest wszystko bardzo płynnie wyjaśnione. Główną bohaterką jest młoda licealistka imieniem Aihara. Akcja jest osadzona w 2007 roku (to dość ważne) i dziewczyna jest jedyną osobą w swojej klasie, a prawdopodobnie całej szkole, która nie posiada telefonu komórkowego. Czuje się przez to odseparowana, ale z drugiej strony sama przyznaje, że nie ma z kim rozmawiać. Aihara jest zamknięta w sobie, nienawidzi swego głosu, przez co mówi cicho i się zacina (nie mylić z jąkaniem) gdy czyta. Pewnego razu wyobraża sobie swój wymarzony telefon, a po pewnym czasie jakimś cudem łączy się przez ten wyimaginowany telefon z o rok starszym chłopcem imieniem Nozaki. Oboje nastolatków zaczyna prowadzić konwersację za pomocą myśli, w zasadzie telepatii, z swoistym wykorzystaniem fal radiowych. Z czasem Aihara przypadkiem łączy się z kolejną osobą, dużo starszą od niej kobietą, która jednak przebywa w innym czasie niż nastolatka. Tak zaczyna się ten niesamowity dialog, który finalnie prowadzi do sceny wyciskającej mimowolnie łzy z oczu czytelnika.

Dla osoby z zewnątrz, tego wspomnianego kręgu niewidzialności, dialogi dwojga nastolatków mogą brzmieć, jak przysłowiowe "pitu, pitu". Obstawiam jednak, że może być to wynikiem nieznajomości tematu. Nieznalezienia się w skórze takiej osoby, tylko bycia tą drugą stroną, która miała znajomych, rodzinę i... telefon. Miała kogoś z kim rozmawiała. Teraz jednak może zobaczyć, co siedzi w głowie takiej "niewidzialnej" szarej myszki. Jej przerażenie, złamane nadzieje, strach. Tak. Strach to bardzo ważne słowo, objawiające się w tej historii w najróżniejszych obliczach. Strach przed nieznanym, szaleństwem, spotkaniem z innymi, powiedzeniem czegoś na głos. Strach przed samym sobą i otaczającymi nas ludźmi. Choćby nawet ci byli dla nas życzliwi i naprawdę chcieli się z nami zaprzyjaźnić.


Na tym etapie bardzo zazdrościłem Aiharze i Nozakiemu ich relacji. Tego, że mieli choćby siebie, nie ważne że na odległość oraz nie byli pewni istnienia siebie nawzajem w tym samym świecie. Mogli jednak z sobą rozmawiać. Szczerze i bez wstydu. Ja tak nie miałem w ich wieku, choć teoretycznie posiadałem kilku "kolegów", to jedynie dlatego, że tak kazał szkolny psycholog. Jednak gdy było trzeba mi pomóc, to odchodzili kiedy inni "koledzy" prali mnie w kiblu lub na szkolnym korytarzu albo dusili ławką w czasie lekcji (tak, da się to zrobić do tego stopnia, że nauczyciel nic nie widzi). Prawdziwych kolegów, w zasadzie przyjaciół, poznałem później, gdy skończyła się szkoła i powoli zaczynałem dzięki nim wychodzić ze stanów lękowych. Potem poznałem kobietę, która mnie wyprostowała i nadała sens temu, co robię. Wskazała mi cel i ku niemu poprowadziła. Jednak do tego czasu nie miałem z kim szczerze pogadać. Nie miałem nikogo po drugiej stronie mojego wyimaginowanego telefonu.

Takich ludzi jest więcej. Znacznie więcej niż mogłoby się wam wydawać. A jeszcze więcej jest tych "niewidzialnych". Przerażonych, samotnych i pragnących tylko tego, aby ktoś z nimi szczerze porozmawiał. Nie przez wymyślony telefon, ale ten prawdziwy. A z czasem, może szybciej, a może zajmie to dłużej, spotkał się, usiadł w kawiarni albo nad brzegiem jeziora i poprowadził zwykłą konwersację. Najzwyklejszą, najbardziej pospolitą, ale będzie ona miała w sobie siłę miliona eksplodujących gwiazd, bo oboje będą słyszeć swój głos. Prawdziwy głos i w końcu go polubią. A przynajmniej spróbują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz