Nasz tłusty, rudy sierściuch o niezaspokojonym apetycie nadal dobrze się trzyma. Choć czasem ma problemy z nadwagą, to jednak nie ustaje w wysiłkach dbania o zdrową formę. Wstaje późno, przesypia większość dnia, dużo je i od czasu do czasu wkurza psa. Ewentualnie dostaje baty od psa sąsiadów. Nadszedł czas na podsumowanie czwartego tomu jego przygód w tak zwanym "Tłustym kocim trójpaku". Cóż mogę rzec - jest... to co było wcześniej. Widać oczywiście ewolucję kreski Davisa, garść nowych pomysłów, ale nie sposób odegnać wrażenie wtórności. No bo przecież taki sam gag/temat był w tomie pierwszym, drugim albo trzecim. Czy to źle? Cóż, zależy jak na to spojrzeć
Moim zdaniem przygody Garfielda najlepiej czyta się na wyrywki. Inaczej po prostu może nas przytłoczyć powtarzanie się w kółko jednego gagu albo zdarzenia. Są oczywiście dłuższe historyjki, na które składa się np. 6-9 pasków. co w takich zbiorczych albumach jest dość często spotykane, ale i tak wyrwanie sobie do lektury jednego paska, niczym z przysłowiowej gazety, niczemu nie zaszkodzi. Chyba właśnie tak powinno się podchodzić do takich kolekcjonerskich wydań. Jako zbioru wszystkich pasków z danego okresu, gdzie będzie można otworzyć album na dowolnej stronie i na chwile zapomnieć o trudach dnia.
Własnie w taki sposób najprzyjemniej mi się czyta przygody naszego rudego kocura, molestującego wagę za każdym razem gdy na niej stanie. Jeśli miałbym podać jakieś jego przemyślenie z tego tomu, to od razu przypominam sobie jedno. "Cieszyć się z wyjazdu do kliniki? Postaw się na moim miejscu. Ty sobie będziesz flirtować z panią weterynarz, a ja znajdę się na roboczym końcu jej termometru." Dla takich chwil uwielbiam właśnie wracać do tej serii pasków. Nie potrzeba w takiej sytuacji nawet rysunku, bowiem tekst mówi wszystko. Zresztą jego fragment wykorzystano nawet w promocji tego albumu.
Zatem tak, z jednej strony to znowu to samo. Znów Garfield kopiący biednego psa, zjadający więcej niż powinien i Jon kompromitujący się przed kobietami. Jednak za to właśnie kochamy naszego rudego kocura oraz jego przyjaciół. Należy jednak odpowiednio dawkować sobie tą serie, bowiem o przesyt nie trudno i szybko można poczuć zmęczenie. Zatem jeśli nadal nie znudził wam się Garfield i jego przepastny brzuch, to śmiało sięgnijcie po czwarty tłusty koci trójpak. Z pewnością to odgrzewany kotlet, ale nadal bardzo smaczny, choć wyjątkowo tłusty.
Moim zdaniem przygody Garfielda najlepiej czyta się na wyrywki. Inaczej po prostu może nas przytłoczyć powtarzanie się w kółko jednego gagu albo zdarzenia. Są oczywiście dłuższe historyjki, na które składa się np. 6-9 pasków. co w takich zbiorczych albumach jest dość często spotykane, ale i tak wyrwanie sobie do lektury jednego paska, niczym z przysłowiowej gazety, niczemu nie zaszkodzi. Chyba właśnie tak powinno się podchodzić do takich kolekcjonerskich wydań. Jako zbioru wszystkich pasków z danego okresu, gdzie będzie można otworzyć album na dowolnej stronie i na chwile zapomnieć o trudach dnia.
Własnie w taki sposób najprzyjemniej mi się czyta przygody naszego rudego kocura, molestującego wagę za każdym razem gdy na niej stanie. Jeśli miałbym podać jakieś jego przemyślenie z tego tomu, to od razu przypominam sobie jedno. "Cieszyć się z wyjazdu do kliniki? Postaw się na moim miejscu. Ty sobie będziesz flirtować z panią weterynarz, a ja znajdę się na roboczym końcu jej termometru." Dla takich chwil uwielbiam właśnie wracać do tej serii pasków. Nie potrzeba w takiej sytuacji nawet rysunku, bowiem tekst mówi wszystko. Zresztą jego fragment wykorzystano nawet w promocji tego albumu.
Zatem tak, z jednej strony to znowu to samo. Znów Garfield kopiący biednego psa, zjadający więcej niż powinien i Jon kompromitujący się przed kobietami. Jednak za to właśnie kochamy naszego rudego kocura oraz jego przyjaciół. Należy jednak odpowiednio dawkować sobie tą serie, bowiem o przesyt nie trudno i szybko można poczuć zmęczenie. Zatem jeśli nadal nie znudził wam się Garfield i jego przepastny brzuch, to śmiało sięgnijcie po czwarty tłusty koci trójpak. Z pewnością to odgrzewany kotlet, ale nadal bardzo smaczny, choć wyjątkowo tłusty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz