Dziś o jednej z najsłynniejszych planszowych gier kooperacyjnych z jakimi miałem styczność. Pandemia przewija się na każdym konwencie, nieraz gości na spotkaniach planszowych i jej podstawowa wersja znajduje się w niejednej kawiarni. przynajmniej wielokrotnie widywałem ją w miejscach do których sam zaglądam. Gra doczekała się szeregu dodatków oraz alternatywncyh wersji. Mamy rozbudowaną Pandemię na systemie legacy, jest jej wersja kostkowa, czyli Pandemia Lekarstwo, a nawet osadzona w uniwersum Mitologi Cthulhu. Jakiś czas temu wyszła nawet edycja kolekcjonerska na dziesiątą rocznicę wydania gry, choć niestety zawiera tylko podstawkę. Szkoda bo dodatki Laboratorium, Na krawędzi i Stan zagrożenia, wprowadzają do tej gry bardzo dużo. Dziś będzie materiał właśnie o nich. O tych dodatkach, zamieniających tą grę w prawdziwe wyzwanie.
Każdy z dodatków jest dość drogi, bowiem jego cena to niemal cena wyjściowa podstawki. Z drugiej strony wprowadzają one naprawdę dużo nowych elementów, włącznie z planszami, pionkami, postaciami, plastikowymi znacznikami, szalkami Petriego i ogromnym pakietem kart. Serio, posiadając całość, gra wygląda naprawdę klimatycznie, zaś jej poziom trudności waha się od mikroskopijnego po zabójczy. Przy czym to sami gracze go ustalają dokładając kolejne karty zagrożenia, plansze laboratorium czy terytorium prowincji. Każdy dodatkowy element od złośliwych szczepów, przez wspomniane laboratorium na kartach zagrożenia w postaci nagłych wypadków kończąc podkręcają atmosferę podczas rozgrywki. Dorzucają tak ogromne ilości klimatu, że ten po prostu wylewa się ze stołu. Do tego czuć, że zegar tyka, bo mimo ogromnej liczby opcji nadal możemy wykonać tylko 4 akcje, a choroby rozprzestrzeniają się coraz agresywniej.
Tutaj na scenę wchodzą takie warianty jak Mutacja albo Superbakteria. Niestety obu wyzwań nie można z sobą połączyć, bowiem używają tego samego - fioletowego - znacznika choroby. W praktyce Superbakteria to zaawansowana wersja Mutacji, która nie tylko wprowadza piąty znacznik chorób, ale też znacznie trudniej ją uleczyć. Po opracowaniu lekarstwa na chorobę oznaczoną fioletowym znacznikiem musimy wyprodukować szczepionki, a do tego potrzebujemy odpowiednich ośrodków. Następnie musimy zebrać szczepionki i zawieźć je do zainfekowanych miast, gdzie przeprowadzimy leczenie. To wszystko zjada czas, a tego w tej grze zawsze nam brakuje. Niemniej Superbakteria wprowadza też znaczniki kwarantanny opóźniające rozprzestrzeniania się chorób i kupujące nam cenne minuty.
Innym, chyba najbardziej udanym wyzwaniem, jest wprowadzenie Bioterrorysty. Na tyle zmienia on grę, że nie możemy z nim łączyć wielu innych wyzwań, np. wspomnianej Superbakterii. Da się go jednak połączyć z dwoma innymi większymi wyzwaniami, czyli Laboratorium oraz Prowincje, o których napiszę za chwilę. W Bioterrorystę najlepiej grać w większym gronie, bowiem tam jeden gracz wciela się w rolę czarnego charakteru szerzącego panikę, zaś reszta próbuje pokrzyżować jego plany walcząc z z globalną epidemią. Zadanie nie jest łatwe, bowiem inni gracze mogą nas złapać, o ile ich postać będzie przebywać w tym samym mieście co nasza. Jednak Bioterrorysta może uciec, infekować miasta i niszczyć obiekty postawione przez graczy. Zabawa jego postacią nie jest wcale taka łatwa, zatem polecam ją osobom już dobrze obeznanym z grą.
Są też mniejsze wyzwania jak Złośliwy szczep wymieniający podstawowe karty Epidemii na o wiele silniejsze, przy czym można też połączyć to wyzwanie z Superbakterią. Tak, wtedy gramy przeciw Złośliwemu szczepowi superbakterii i mamy naprawdę przekichane. Dodatek wprowadza też możliwość grania na legendarnym poziomie trudności, złożonym z siedmiu kart Epidemii, ale to jest wyzwanie tylko dla masochistów. Z innych mniejszych dodatków mamy wprowadzenie opcji kwarantanny, która zawsze występuje w Superbakterii, karty Nagłych wypadków mogące pokrzyżować nam plany, zwiększenie opcji paniki na wyzwaniu Mutacja, albo rozgrywkę jednoosobową lub zespołową z kartami punktacji.
Na koniec zostawiłem dwa największe rozszerzenia, czyli Laboratorium oraz Prowincje. Pierwsze zupełnie zmienia mechanikę opracowania lekarstw na chorobę. Daje co prawda więcej opcji na zrobienie szczepionki, ale wszystko kosztem liczby akcji, jakie trzeba na to poświęcić. Teraz zamiast chomikować na ręce 5 kart miast w tym samym kolorze, musimy pozbierać próbki wirusa, przebadać je w laboratorium, opracować lekarstwo, przetestować i wydać tylko 3 karty z ręki. Oczywiście podczas testów też ściągamy z miast zagrożenie, zmniejszając przy tym rozprzestrzenianie się choroby. W przypadku Prowincji, mamy opcję znacznie szybszej podróży pomiędzy połączonymi miastami, ale ryzykujemy też że wirus szybciej będzie się rozprzestrzeniać. Jednak opcja błyskawicznej podróży, nie wykorzystując przy tym kart miast, daje nam bardzo dużo możliwości.
Z każdym dodatkiem dochodzą też nowe profesje dla graczy, zatem zespół nigdy nie będzie taki sam. Mamy też znacznie więcej kart zdarzeń, nieraz ratujących nam kuper w wyścigu z Ponurym Żniwiarzem. Obecnie nie wyobrażam sobie grać w Pandemię nie korzystając z pakietu trzech dużych dodatków. Dają one zbyt dużo możliwości, klimatu i podnoszą ciśnienie podczas rozgrywki. Strata któregokolwiek z nich po prostu mocno osłabiłaby grę w moich oczach. Cieszę się jednak, ze poznawałem ej stopniowo, bowiem rzucenie się od razu na całość, po prostu byłoby zbyt męczące i czasochłonne. Jeśli jeszcze nie graliście w Pandemię, to zacznijcie od samej podstawki. Jeśli graliście, to sięgnijcie po dodatek Laboratorium, a potem Na krawędzi i ostatecznie Stan zagrożenia. Wtedy poznacie pełen potencjał tej naprawdę wymagającej gry.
Każdy z dodatków jest dość drogi, bowiem jego cena to niemal cena wyjściowa podstawki. Z drugiej strony wprowadzają one naprawdę dużo nowych elementów, włącznie z planszami, pionkami, postaciami, plastikowymi znacznikami, szalkami Petriego i ogromnym pakietem kart. Serio, posiadając całość, gra wygląda naprawdę klimatycznie, zaś jej poziom trudności waha się od mikroskopijnego po zabójczy. Przy czym to sami gracze go ustalają dokładając kolejne karty zagrożenia, plansze laboratorium czy terytorium prowincji. Każdy dodatkowy element od złośliwych szczepów, przez wspomniane laboratorium na kartach zagrożenia w postaci nagłych wypadków kończąc podkręcają atmosferę podczas rozgrywki. Dorzucają tak ogromne ilości klimatu, że ten po prostu wylewa się ze stołu. Do tego czuć, że zegar tyka, bo mimo ogromnej liczby opcji nadal możemy wykonać tylko 4 akcje, a choroby rozprzestrzeniają się coraz agresywniej.
Tutaj na scenę wchodzą takie warianty jak Mutacja albo Superbakteria. Niestety obu wyzwań nie można z sobą połączyć, bowiem używają tego samego - fioletowego - znacznika choroby. W praktyce Superbakteria to zaawansowana wersja Mutacji, która nie tylko wprowadza piąty znacznik chorób, ale też znacznie trudniej ją uleczyć. Po opracowaniu lekarstwa na chorobę oznaczoną fioletowym znacznikiem musimy wyprodukować szczepionki, a do tego potrzebujemy odpowiednich ośrodków. Następnie musimy zebrać szczepionki i zawieźć je do zainfekowanych miast, gdzie przeprowadzimy leczenie. To wszystko zjada czas, a tego w tej grze zawsze nam brakuje. Niemniej Superbakteria wprowadza też znaczniki kwarantanny opóźniające rozprzestrzeniania się chorób i kupujące nam cenne minuty.
Innym, chyba najbardziej udanym wyzwaniem, jest wprowadzenie Bioterrorysty. Na tyle zmienia on grę, że nie możemy z nim łączyć wielu innych wyzwań, np. wspomnianej Superbakterii. Da się go jednak połączyć z dwoma innymi większymi wyzwaniami, czyli Laboratorium oraz Prowincje, o których napiszę za chwilę. W Bioterrorystę najlepiej grać w większym gronie, bowiem tam jeden gracz wciela się w rolę czarnego charakteru szerzącego panikę, zaś reszta próbuje pokrzyżować jego plany walcząc z z globalną epidemią. Zadanie nie jest łatwe, bowiem inni gracze mogą nas złapać, o ile ich postać będzie przebywać w tym samym mieście co nasza. Jednak Bioterrorysta może uciec, infekować miasta i niszczyć obiekty postawione przez graczy. Zabawa jego postacią nie jest wcale taka łatwa, zatem polecam ją osobom już dobrze obeznanym z grą.
Są też mniejsze wyzwania jak Złośliwy szczep wymieniający podstawowe karty Epidemii na o wiele silniejsze, przy czym można też połączyć to wyzwanie z Superbakterią. Tak, wtedy gramy przeciw Złośliwemu szczepowi superbakterii i mamy naprawdę przekichane. Dodatek wprowadza też możliwość grania na legendarnym poziomie trudności, złożonym z siedmiu kart Epidemii, ale to jest wyzwanie tylko dla masochistów. Z innych mniejszych dodatków mamy wprowadzenie opcji kwarantanny, która zawsze występuje w Superbakterii, karty Nagłych wypadków mogące pokrzyżować nam plany, zwiększenie opcji paniki na wyzwaniu Mutacja, albo rozgrywkę jednoosobową lub zespołową z kartami punktacji.
Na koniec zostawiłem dwa największe rozszerzenia, czyli Laboratorium oraz Prowincje. Pierwsze zupełnie zmienia mechanikę opracowania lekarstw na chorobę. Daje co prawda więcej opcji na zrobienie szczepionki, ale wszystko kosztem liczby akcji, jakie trzeba na to poświęcić. Teraz zamiast chomikować na ręce 5 kart miast w tym samym kolorze, musimy pozbierać próbki wirusa, przebadać je w laboratorium, opracować lekarstwo, przetestować i wydać tylko 3 karty z ręki. Oczywiście podczas testów też ściągamy z miast zagrożenie, zmniejszając przy tym rozprzestrzenianie się choroby. W przypadku Prowincji, mamy opcję znacznie szybszej podróży pomiędzy połączonymi miastami, ale ryzykujemy też że wirus szybciej będzie się rozprzestrzeniać. Jednak opcja błyskawicznej podróży, nie wykorzystując przy tym kart miast, daje nam bardzo dużo możliwości.
Z każdym dodatkiem dochodzą też nowe profesje dla graczy, zatem zespół nigdy nie będzie taki sam. Mamy też znacznie więcej kart zdarzeń, nieraz ratujących nam kuper w wyścigu z Ponurym Żniwiarzem. Obecnie nie wyobrażam sobie grać w Pandemię nie korzystając z pakietu trzech dużych dodatków. Dają one zbyt dużo możliwości, klimatu i podnoszą ciśnienie podczas rozgrywki. Strata któregokolwiek z nich po prostu mocno osłabiłaby grę w moich oczach. Cieszę się jednak, ze poznawałem ej stopniowo, bowiem rzucenie się od razu na całość, po prostu byłoby zbyt męczące i czasochłonne. Jeśli jeszcze nie graliście w Pandemię, to zacznijcie od samej podstawki. Jeśli graliście, to sięgnijcie po dodatek Laboratorium, a potem Na krawędzi i ostatecznie Stan zagrożenia. Wtedy poznacie pełen potencjał tej naprawdę wymagającej gry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz