16 kwietnia 2019

The Highwaymen

Bonnie Parker i Clyde Barrow z pewnością są jedną z najsłynniejszych, o ile nie najsłynniejszą, parą przestępców. Przez długi czas uchodzili za swoistych bohaterów Stanów Zjednoczonych, coś na kształt Robin Hooda i jego paczki. Powód? Nadpali na banki w czasie Wielkiego Kryzysu, którego apogeum przypadało na lata 1929-1933. Wtedy zubożałe społeczeństwo oskarżało kapitalistów i banki, w sumie nie do końca bezpodstawnie, o doprowadzenie do katastrofy gospodarczej. Dlatego ci, którzy byli ich zmorą szybko stawali się bohaterami. Jednak Bonnie i Clyde nie mieli czystych rąk i rabowali oraz zabijali bo to lubili. W sumie z ich ręki zginęło 13 osób, w tym sześciu funkcjonariuszy policji, kilkoro strażników więziennych, szeryfa oraz zwykłych cywili. Ta bezwzględność ostatecznie podkopała ich autorytet, a jednocześnie zdeterminowała władze do sięgnięcia po ostateczne środki. Właśnie o tym, a raczej o nich, jest "The Highwaymen", opisujący ostatnie miesiące życia pary słynnych kochanków.

Jeśli ktoś nastawiał się na film pełen akcji, pościgów, strzelanin i napadów, to raczej się zawiedzie. Owszem, takie sceny maja tutaj miejsce, nawet jedna z nich,będąca ucieczką z obozu karnego, otwiera cały spektakl, ale przez 85% seansu mamy klasyczny dramat. Scenariusz skupia się na osobach dwóch byłych Strażników Teksasu (Texas Rangers), którzy to ostatecznie położyli kres zbrodniczym wyczynom pary kochanków. Mowa o Franku Hamerze, granym przez Kevina Costnera, i Maney'u Gault, w którego wcielił się Woody Harrelson. Od razu zaznaczę, że obaj aktorzy spisali się genialnie, ale po osobach ich formatu nie spodziewałem się klapy na tym polu. Dla mnie to wybitni aktorzy, którzy wielokrotnie udowodnili, że kochają swoją pracę. Szczególnie Harrelson nieraz otrzymujący naprawdę trudne role. Nie inaczej jest i w tym wypadku, bowiem jego postać przeżywa załamanie i nie może się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

A wspomniani śledczy nie mieli lekko. Ich jednostka została rozwiązana przez gubernator Ma Ferguson (w tej roli genialna Kathy Bates), gdyż była w swych działaniach wyjątkowo brutalna. Ferguson nie podobała się idea rewolwerowców mordujących bandytów, ale sytuacja z Bonnie i Clydem zmusiła ją do podjęcia radykalnych kroków. Ostatecznie po całej aferze z parą kochanków, w 1935 roku formację utworzono na nowo i działa do dziś. W filmie poznajemy kilka wydarzeń z przeszłości, które w szczególności prześladowały Maney'a, przez co zaczął zbyt często zaglądać do kieliszka. Z drugiej strony nie umiem go potępić, gdy usłyszałem w jakich koszmarach brał udział.


Na pierwszym planie jest jednak opanowany, nieco wyrachowany Frank Hamer. To właśnie do niego zgłoszono się w pierwszej kolejności, gdy sytuacja z parą kochanków wymknęła się całkowicie spod kontroli. Tak naprawdę scenariusz kręci się właśnie wokół tej postaci i jego wątpliwości odnośnie powrotu do służby. Z jednej strony pragnie zabić Bonnie i Clayde'a, z drugiej chce wieść spokojne życie. Do tego w świetle prawa nie jest Rangerem tylko zwykłym gliną. FBI i pani gubernator wiążą mu nieraz ręce, choć przymykają oko gdy Frank i Maney zawężają obszar poszukiwań.

Film dobrze oddaje też realia, nie koloryzując przesadnie pary kochanków i ich gangu. Przez prawie cały seans nie widzimy ich twarzy, akcja rozgrywa się już po słynnym wypadku w efekcie którego Bonnie utykała na jedna nogę i strasznie cierpiała, jadąc na laudanum. Buduje to atmosferę swoistej legendy, tak jakbyśmy patrzyli na nich oczami detektywów albo żadnych sensacji gapiów. W praktyce nie znalazłem żadnego przekłamania względem wydarzeń historycznych. Nawet sama zasadzka została pokazana tak, jak to miało miejsce naprawdę, a była to trwająca raptem kilkanaście sekund masakra.


Ogólnie film od strony technicznej broni się bardzo mocno, choć miejscami może się dłużyć. Jednak właśnie tak wygląda śledztwo. Jest mozolne, a śledczy krążą od tropu do tropu, starając się w końcu osiągnąć przełom. Dla mnie "The Highwaymen" jest bardzo dobrym filmem, ale też troszkę specyficznym. Dlatego wątpię, aby zebrał tłumy przed ekranem, szczególnie pośród odbiorcy wychowanego na przekoloryzowanej legendzie Bonnie i Clyde'a. Prawda jest taka, że para miała krótkie, ale pełne zbrodni życie, jednak ostatni rok uciekali głównie policji i zabijali zwykłych funkcjonariuszy. Tymczasem ścigających i Strażnicy Teksasu musieli zmagać się z masą niedogodności oraz presją zarówno ze strony społeczeństwa, jak i samej góry. Właśnie o tym jest ten film. O ludziach, którzy nie bali się podejmować trudnych decyzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz