7 stycznia 2019

James Bond 007 #2: Eidolon

Pierwszy komiks o przygodach agenta 007, zatytułowany "Warg" naprawdę mi się spodobał. Dostałem bowiem klasyczną opowieść o słynnym agencie MI6, pełną pościgów, strzelanin, trupów i głupotek, a przy tym główny antagonista miał ciekawy motyw. Jaki? Bo mógł robić to, co robił. Słowem klasyczny psychopata. Na temat drugiego tomu naczytałem się wiele złego. Że rozczarowuje, nuży, jest wtórny, przewidywalny i tak dalej. Tylko wiecie... dla mnie ogólnie filmy z udziałem postaci Jamesa Bonda są wtórne, nieskomplikowane oraz fabularnie boleśnie przewidywalne. Niemniej taka jest konwencja tej serii, zawsze tak ją rozumiałem i nigdy mi ona nie przeszkadzała. Moim ulubionym odcinkiem jest zresztą "Licencja na zabijanie" bo tam Bond przynajmniej krwawi i ostro dostaje w skórę. Dlatego siadając do "Eidolon" nastawiłem się na lekką, niezobowiązującą lekturę i... dostałem w 100% to czego oczekiwałem.

Fabuła kręci się wokół tarć pomiędzy MI5 i MI6, które były już zaznaczone w pierwszym albumie. Tym razem już na samym starcie poznajemy tajemniczą postać o pokiereszowanej twarzy i słowo "Eidolon". Jednak jego znaczenie czytelnik pozna po dłuższym czasie, co należy policzyć na plus. Gdy to nastąpi, fanom serii od razu zaświta w głowie szereg nawiązań do kilku filmów i książek o 007. Sprawa pokazana w komiksie jest mniej "zwariowana" niż ta z "Warg", ale osobiście taka zagrywka bardzo mi się spodobała. Polityczne rozgrywki, intryga mocno zbliżona do współczesnych problemów świata globalnej polityki i bardzo prosta motywacja antagonistów, nadały całej historii nieco realizmu. O ile w przypadku Bonda możemy o nim w ogóle mówić. Tak czy inaczej, komiks czytało mi się wyjątkowo dobrze, choć oczywiście wiedziałem jak musi się skończyć. Nie zaskoczył mnie on ani razu, ale przyznaję - nie oczekiwałem tego. Natomiast dał mi to o czym pisałem we wstępie. Prostą, miła dla oka i nieskrępowaną logiką rozpierduchę.

Dobrze wypadają też poszczególne postaci, między innymi "dziewczyna Bonda", tym razem w osobie seksownej, rudej okularnicy, która wplątuje się w aferę zupełnym przypadkiem. Niemniej na scenie pojawia się tez inna aktorka, bardzo mocno przykuwająca uwagę Bonda oraz czytelnika. Miesza też trochę w samej fabule, co jednak wychodzi jej mocno na plus. Komiks kilka razy drwi trochę z pewnych stereotypów, jakie pokazywały stare filmy o agencie 007. Głównie na tle gadżetów czy "słabej" i naiwnej płci, wymagającej ratunku na każdym kroku.

Muszę powiedzieć, że nie rozumiem skąd bierze się tyle chłodnych lub negatywnych głosów na temat tego tomu. To nadal klasyczny, współczesny obraz Jamesa Bonda, który możemy powiązać z postacią graną przez Daniela Craiga. Ona też szydzi z pierwszych filmów, czy wymyślnych, często wręcz absurdalnych, gadżetów, stawiając na współczesne zdobycze techniki cyfrowej. Zatem jeśli ktoś lubi takie kino, szczególnie odcinki pokroju "Spectre" albo "Casino Royale", to powinien być w pełni usatysfakcjonowany lekturą "Eidolon". Osobiście czekam na trzeci tom i mam nadzieję, że utrzyma on poziom dotychczasowych albumów.