Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak, przynajmniej dla mnie, stało się z serią "Deadpool" z Marvel Now. Główna historia, dotąd ciekawie prowadzona, została dość.... głupio zakończona w poprzednim albumie. Teraz zaś przyszedł czas na publikacje serii osobnych opowieści z udziałem naszego gadatliwego najemnika z Kanady. Szczerze powiedziawszy, jakoś one do mnie nie trafiły. Owszem, maja kilka fajnych momentów, potrafią przyciągnąć uwagę oraz jest pakiet śmiesznych żartów, ale dla mnie to za mało. "Deadpooliana wybrane" to zestaw czterech historii, gdzie jedna jest dziwniejsza od poprzedniej.
Choć po namyśle dochodzę do wniosku, że druga jest najbardziej porąbana. Zwierzaki wpakowane w mechaniczne, transformujące się w pojazdy, zbroje, krwiożerczy wodny park rozrywki i Deadpool. Serio, nie wiem co brał scenarzysta tego dziwadła, ale musiało być mocne. Nie mówię, że historia jest totalną szmirą, gdyż kilka razy nawet się zaśmiałem, ale jednak znacznie bardziej podobał mi się główny wątek z Shiklah, czyli małżonka Deadpoola i królową potworów w jednym. Wiem, że przygody z tą postacią jeszcze się nie zakończyły, powrócą w przyszłych tomach, gdyż w USA jest już tego sporo wydane, ale nie mam chęci na to czekać.
Ten album najlepiej udowodnił mi, że dla mnie formula komiksów Marvela się wypaliła. Jakieś tam przygody z Spider-Manem, gdzie Deadpool ratuje mu tyłek, zwierzaki w nanozbrojach, podstarzały Kapitan Ameryka starający się nie dopuścić do sklonowania Logana i tak dalej. Gdybym był nastolatkiem, może bym dał się skusić i brnął w to dalej. Jednak teraz, gdy znam już trochę komiksów z stajni Marvela oraz DC Comics, jakoś mnie to nie kręci. W zasadzie to nawet nie za bardzo pamiętam przebieg fabularny poszczególnych historii zawartych w tym albumie. no może poza tą z parkiem wodnym, bo była tak absurdalna. Jeśli ktoś lubi tą postać i nie przeszkadza jej zestaw totalnie nie powiązanych z sobą historyjek, to niech śmiało sięgnie po ten album. W innym wypadku, wydaje mi się, że trochę szkoda na to czasu.
Choć po namyśle dochodzę do wniosku, że druga jest najbardziej porąbana. Zwierzaki wpakowane w mechaniczne, transformujące się w pojazdy, zbroje, krwiożerczy wodny park rozrywki i Deadpool. Serio, nie wiem co brał scenarzysta tego dziwadła, ale musiało być mocne. Nie mówię, że historia jest totalną szmirą, gdyż kilka razy nawet się zaśmiałem, ale jednak znacznie bardziej podobał mi się główny wątek z Shiklah, czyli małżonka Deadpoola i królową potworów w jednym. Wiem, że przygody z tą postacią jeszcze się nie zakończyły, powrócą w przyszłych tomach, gdyż w USA jest już tego sporo wydane, ale nie mam chęci na to czekać.
Ten album najlepiej udowodnił mi, że dla mnie formula komiksów Marvela się wypaliła. Jakieś tam przygody z Spider-Manem, gdzie Deadpool ratuje mu tyłek, zwierzaki w nanozbrojach, podstarzały Kapitan Ameryka starający się nie dopuścić do sklonowania Logana i tak dalej. Gdybym był nastolatkiem, może bym dał się skusić i brnął w to dalej. Jednak teraz, gdy znam już trochę komiksów z stajni Marvela oraz DC Comics, jakoś mnie to nie kręci. W zasadzie to nawet nie za bardzo pamiętam przebieg fabularny poszczególnych historii zawartych w tym albumie. no może poza tą z parkiem wodnym, bo była tak absurdalna. Jeśli ktoś lubi tą postać i nie przeszkadza jej zestaw totalnie nie powiązanych z sobą historyjek, to niech śmiało sięgnie po ten album. W innym wypadku, wydaje mi się, że trochę szkoda na to czasu.