7 listopada 2018

Deadpool #9: Wszystko, co dobre...

Poprzedni tom serii "Deadpool" z Marvel Now ciekawie się kończył, a ten naprawdę dobrze rozpoczął. Lecz gdzieś w połowie miałem wrażenie, jakby autorom zabrakło pomysłu na ciąg dalszy. Szkoda, bo w pewnym momencie wprowadzili ciekawy pomysł i zastanawiałem się, jak cała sytuacja się rozwinie. Teraz boję się, że to zostało po prostu urwane. Czy jednak dziewiąty tom serii jest zły? No... nie. W praktyce pierwsza połowa bardzo mi się spodobała, fabularnie miała sens (jak na Deadpoola), było wesoło oraz krwawo, zatem liczyłem na więcej takiej zabawy. Szkoda tylko, że potem autorzy zaczęli za bardzo mieszać.

Zacznijmy do tego, ze Deadpool jako tako poskładał swoje małżeństwo, wyparł (w większości) Zenpoola z swego umysłu i zastanawia się, co robić dalej. Postanawia zabrać się za to w czym jest najlepszy, czyli w  zabijaniu. Najmuje się do pracy dla Roxxonu, ale szybko zmienia stronę. Do tego dochodzi bardzo zaciekła walka z Omega Red, sekrety z przeszłości obojga postaci oraz pewna niespodzianka, jaką odkrywa Deadpool w jednym z magazynów Roxxon. Wszystko ma ręce i nogi (nieraz na ścianie) i dobrze pasuje do obecnej konwencji tej postaci.

Potem wpada (znowu) organizacja Ultimatum, czyli banda kretynów w białych wdziankach i z czarnymi beretami na czerepie. Fabuła zaczyna tracić sens, wszelkie poprzednie wydarzenia niejako zostają wytarte, a starcie Ultimatum z Deadpoolem to znów ta sama plejada scen. Do tego finał jest tak głupi, że nawet mnie nie śmieszył. W zasadzie nie wiem, co to miało być, bo jak dla mnie zabiło najciekawszy wątek z tego albumu. Potem jest seria kilku krótkich historii, również mało interesujących i dodatek, co by było gdyby Deadpool dorwał rękawice Thanosa. Cóż.... może moje poczucie humoru ucierpiało, bo jakoś mnie nie śmieszyła ta historia. Miało to swój potencjał, bowiem znajdziemy tam gigantyczną ilość postaci z uniwersum Marvel, ale dla mnie całe przedstawienie wiało nudą.

Sięgnę po kolejny tom z tej serii, bo jestem ciekaw, jak scenarzyści sobie poradzą z wybrnięciem z obecnej sytuacji. Czy jednak będę iść potem dalej tym torem:? Nie wiem, ale zaczynam wątpić. W praktyce z uniwersum Marvela trzyma mnie jeszcze Punisher Max, zaś wszelkie serie z Marvel Now sobie odpuściłem. Cały ten superbohaterski grajdołek zaczyna mnie nudzić. Jeśli mam ochotę na przygody trykociarzy, to wolę wrócić do starszych seriali DC Comics, jak "Batman: The Animated Series" albo z "nowszych" na animacje pełnometrażowe pokroju "Batman w cieniu czerwonego Kaptura". W przypadku stajni Marvela, jego bohaterowie i antagoniści obecnie są dla mnie zbyt nudni, abym chciał poświęcać im czas.