29 sierpnia 2018

Sam w domu

Nie można być dzieckiem przez całe życie i polegać tylko na innych. W końcu przyjdzie nam zostać samemu w domu, co spotkało swego czasu mrówkojada, gdy orzesznica pojechała na kurs "Zdrowe słodycze". Już sam temat kursu wydał się mrówkojadowi podejrzany (i nie tylko jemu, bo mi też), a na dodatek prowodyrem całego zajścia był sąsiad. Stary kret, który chyba z końcem swych lat oszalał, bo nagle zachciało mu się zdrowo żyć, wyjść z ciemności na słońce, biegać i takie tam banialuki. Na co to mu u kresu ich dni, zastanawiał się mrówkojad. Jednak stało się. Orzesznica udała się na kurs, a jej przyjaciel został w domu całkiem sam, no nie licząc jego szmacianej lalki mrówkojada, imieniem Karol Gustaw. Co zatem zrobił nasz bohater? Cóż, postanowił popłakać, choć w dość dziwny sposób.

Książka z pozoru wydaje się trochę naiwna, choć przyznaję, że finał nie do końca mi się spodobał. Miałem wrażenie, jakby orzesznica przepraszała przyjaciela za całą tą zaistniałą sytuację, a przecież tak nie powinno być. Z drugiej strony, to być może tylko moje prywatne odczucie i ktoś inny odbierze całą opisana tam sytuację inaczej. Tak czy inaczej poruszana tutaj sprawa jest dość poważna. Sam znam kilku facetów, którzy nie mogą się rozstać z mamusiną, ewentualnie żony, spódnicą i wszystko muszą mieć podsunięte pod nos. To naprawdę przykry widok, jak dorosły facet nie umie sam sobie poradzić, bo właśnie od dzieciaka ktoś inny za niego myślał.

W moim odczuciu ta książka przestrzega młodych rodziców, właśnie przed takim zachowaniem. Nie zrozumcie mnie źle. Jestem za tym, aby pomagać dziecku ile się da, ale w granicach zdrowego rozsądku. Postać mrówkojada w tej opowieści idealnie przedstawia osobę, która stała się zależna od innej, bo nie podejmuje żadnych, faktycznie mających znaczenie, decyzji. Dopiero gdy zostaje sama coś robi, choć na początku tylko siedzi. BA! Nawet jej późniejszy uczynek jest podyktowany samolubstwem i obarczaniem winą innych, zamiast faktycznie kreatywnym zajęciem. Niby potem z tego wychodzi coś dobrego, ale i tak w skali całego problemu to efekt prac użalania się nad sobą oraz nudy. Nie tego chyba chcemy po naszych dzieciach?

Czy zatem warto sięgnąć po tą książkę? W mojej opinii tak, choć głównie po to, aby uświadomić dziecku, na czym polega samodzielność i dlaczego jest taka ważna. Nie warto być egoistą uzależniającym swoje wygodne życie od pracy innej osoby. Lepiej wspólnie budować przyszłość, zarówno w relacji rodzicielskiej, przyjacielskiej, czy też partnerskiej. Osobiście nie pochwalam zachowania mrówkojada, ale książka też tego nie czyni. No... w większości.