22 lipca 2018

Odległa dzielnica

Wiele razy spotkałem się ze słowami "Gdybym mógł cofnąć czas, to moje życie wyglądałoby inaczej.". Czy aby na pewno? Czy warto byłoby poświęcić to co osiągnęliśmy oraz utraciliśmy, dla czegoś innego? A może to tylko ucieczka od tego co jest dla nas tu i teraz? Od naszej przyszłości, której jeszcze nie zdążyliśmy napisać. Przed takimi dylematami postawiła mnie właśnie ten komiks, czy fachowo mówiąc manga, autorstwa Jiro Taniguchi. "Odległa dzielnica" to tytuł balansujący na pograniczy historii obyczajowej i dramatu psychologicznego, z czasem bardziej ukierunkowana na drugi z wymienionych gatunków. Głównym bohaterem jest 48 letni Nakahara Hiroshi. Mężczyzna mający kochająca żonę i dwie córki, stabilną pracę, niezłe zarobki, własne mieszkanie i... pustkę w sercu. Odciął się od przeszłości, która przypomina mu tylko cierpienie. Utratę matki, odejście ojca, bycie przeciętnym oraz niedocenianym. Pewnego razu wracając do domu, pomylił pociągi i tym sposobem trafia do rodzinnej miejscowości. Mając czas postanawia udać się na cmentarz, aby pomodlić się nad grobem matki. Tam traci na chwilę świadomość, a gdy ją odzyskuje jest sobą w wieku 14 lat. Ma w pamięci całe swoje życiowe doświadczenie, wie co się wydarzy w przyszłości, jest mądrzejszy, dojrzalszy i... nadal tak samo zagubiony. czy podróż w przeszłość, pozwoli mu odszukać samego siebie?

Nie ukrywam, ze podczas lektury sam wspomnieniami cofnąłem się w czasie do okresu gdy miałem 15 lat i szedłem do liceum. Nie był to dla mnie dobry okres, bowiem ostatnia lata podstawówki oraz niemal całe liceum, nie pozostawiło w mej pamięci zbyt wielu radosnych wspomnień. W zasadzie jest ich tyle co kot napłakał i praktycznie żadne nie wiąże się ze szkołą. To był dla mnie bardzo trudny okres, gdzie robiłem za szkolny worek do tłuczenia, a szkolne osiłki będące "dobrymi uczniami, z których należy brać przykład" znęcały się nade mną regularnie, zarówno fizycznie oraz psychicznie. Oczywiście podkablowanie na nich nie wchodziło w grę. Uczyniłem to tylko raz, co potem zaowocowało zrzuceniem ze schodów i skopaniem w drodze powrotnej do domu.


Bohater tej mangi aż tak przekichane nie miał, ale szybko się dowiadujemy, że jego okres nastoletni też do różowych nie należał. Był przeciętniakiem, który miał raptem kilku kumpli, przez okres gimnazjum i liceum kobiety go nie zauważały, a w domu wszystko się posypało, gdy ojciec po prostu porzucił rodzinę bez słowa. To wszystko zaowocowało pustką w jego sercu i mimo odniesionego sukcesu zawodowego, ta ciemność w nim pozostała. Stłumiona, ale pchająca go w alkohol, alienację i brak zrozumienia dlaczego ojciec go porzucił. Czy zatem może to wszystko odmienić, cofając się w czasie, aby... no właśnie. Co zmienić?

Już na pierwszych stronach nasz bohater zyskuje w oczach swoich rówieśników i starszych kolegów ze szkolnej ławy. Jest dojrzalszy niż jego kompani, nauka przychodzi mu łatwiej, wykonywana przez lata sprawiła, że zna dobrze język angielski, a i matematyka nie stanowi dla niego specjalnej bariery. Szczególnie na poziomie gimnazjalnym. Innymi słowy, zostaje zauważony, co zmienia cała sytuację. Nawiązuje bowiem znajomości z osobami, które dotąd go nie widziały, staje się kimś ważniejszym, a i budzi podziw pośród nauczycieli. Co więcej, szkolna piękność go dostrzega i zaczyna z nim znajomość. To wszystko nie miało miejsca w jego przeszłości. W końcu stał się kimś.


To jednak nie wypełnia pustki, którą zajmuje ciemność. Wraz z biegiem czasu Nakahara chce poznać sekret swego ojca, co jednak wcale nie jest takie łatwe. Nadal jest traktowany przez dorosłych jak dziecko. Co gorsza ta podróż w przeszłość i nowe wydarzenia zaczynają mu uświadamiać, co sam niszczy w swej teraźniejszości, a w praktyce jego przyszłości, gdy będzie żonaty i miał dwie córki. Ta droga jest jednak trudna i bardzo wyboista, a nagła zmiana jego nastoletniej osoby, wcale nie ułatwia podjęcia decyzji. Zmienić swój los, czy może odszukać radość życia w czasie, w którym powinno się być? Takie pytanie drążyło moja głowę niemal do samego końca lektury tej mangi.

"Odległa dzielnica" to naprawdę mocna rzecz. Nie jest to tytuł dla każdego i nie mam tutaj na myśli specyficznej, w odbiorze dla Polaka, stylistyki komiksu azjatyckiego. Zresztą na polu graficznym bardzo dobrze on wypada, a i mimo "czytania wspak", lektura była naprawdę przyjemna i szybko przywykłem do tej formy. Całość ma rewelacyjny, przynajmniej w moich oczach, finał i daje czytelnikowi prostą odpowiedź, na zadane w komiksie pytania. Nie mówię, że każdemu się one spodobają, ale warto je sobie wziąć do serca. Dla mnie lektura "Odległej dzielnicy" to była swego rodzaju podróż w moją własną przeszłość? Nie powiem, abym się z tego powodu specjalnie cieszył, niemniej ta wędrówka byłą owocna i warta tego, aby przypomnieć sobie to, co było i cieszyć się z tego co mam.

Komu komiks może się spodobać?
Osobom lubiącym dramaty psychologiczne i literaturę obyczajową, z lekką domieszką fantastyki (podróże w czasie).

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak. Po stokroć tak.

Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Tutaj miałem naprawdę trudną decyzję do podjęcia. Bardzo mi się podobał, ale ze względu na przywołane wspomnienia, początkowo chciałem się go pozbyć. Potem jednak do niego wróciłem, tuż przed napisaniem tej recenzji i po drugiej lekturze postanowiłem go sobie zostawić. Czy na zawsze? Tego teraz nie wiem, ale na pewno na dłuższy czas.

Czy komiks zakwalifikował się do listy podsumowującej przeczytane komiksy w roku 2018?
Tak i będzie walczył o nagrodę Kryształowego Pająka w kategorii Manga Roku 2018. Co prawda ma dwóch poważnych konkurentów w postaci "Ikigami" i "Requiem Króla Róż", ale mimo wszystko zasługuje na takie wyróżnienie.