Niemiecka seria "Lesemaus", u nas wydawana jako "Mądra mysz" dzięki wydawnictwu Media Rodzina, zyskuje coraz większą uwagę pośród rodziców. Nieraz wypiera inną serię tego samego wydawcy, czyli "Kicia Kocia". Rozumiem w zupełności taki stan rzeczy, bowiem mała myszka okazuje się być niebotycznie lepiej skonstruowana od zabawnej kotki. Czasami miałem wrażenie, ze pomiędzy tymi seriami istniej przepaść, choć obie adresowane są do młodego czytelnika. A w zasadzie rodziców, którzy będą czytać te książeczki swoim pociechom. W tym krótkim tekście pokażę wam, czemu, przynajmniej w moich oczach, myszka przechytrzyła kota.
Weźmy na pierwszy ogień to, co najbardziej rzuca się w oczy. Rysunek. Obie serie prezentują zupełnie inny styl, jednak "Mądra Mysz" ma coś, co potrafi przykuć oko każdego. Bardzo estetyczny, pełen szczegółów i w bogatej gamie kolorów obrazki. Niestety na tym polu, jakkolwiek by się nie starać, "Kicia Kocia" po prostu prędzej lub później przegrywa. Pisałem zresztą w recenzji tej serii, że czasem rysunek potrafi przywodzić na myśli dziwne skojarzenia. Tutaj tego nie ma, co poczytuję za plus. Do tego ilość detali na poszczególnych kadrach, jest naprawdę wysoka. Oczywiście tekst nawiązuje do tego co widzimy na obrazkach, ale i tak da się niemal zawsze wyłapać jakieś dodatkowe smaczki.
Przechodząc do samej treści, to też "Mądra Mysz" finalnie króluje nad niesforną kotką. Po pierwsze nie ma tutaj takich wpadek językowych, o których wspominałem przy "Kici Koci", gdzie czasem odnosi się do osób starszych w sposób rozkazujący. Oczywiście ta seria jest skierowana do nieco starszych dzieci, ale na okładce jak byk widnieje 3+, podczas gdy kotka ma na okładce PEGI 2-6 lat. Zatem w moim mniemaniu można je postawić prawie na równi. Dodatkowo tutaj mamy jeszcze pewien element, który bardzo mi się spodobał. Otóż główne postacie, czyli Zuzia, Maks i Ania (każda ma swoją podserię) nie zawsze muszą wygrywać, być najlepsi i tak dalej. Książeczka uczy dzieci, ze na sukces należy srogo zapracować, a coś co dla dziecka wydaje się być fajne, dla dorosłego oznacza ciężką i nieraz żmudną prace. Widać to szczególnie w zeszytach poświęconych zawodom.
Taki podejście do sprawy bardzo mi się podoba, bo nie głaszcze małego czytelnika po główce, wmawiając mu, jak to super być dorosłym. Nie. Tutaj jest jasno powiedziane, że na sukces trzeba ciężko zapracować, są zawody gdzie życie człowieka jest wystawiane na zagrożenie i taką naukę uważam za niezwykle cenną. Dlatego gdybym miał wybierać z obu tych serii, to postawiłbym na "Mądrą Mysz". Owszem, "Kicia Kocia" nadal ma spory potencjał,a le ten szybko się wypali, dlatego swoje pieniądze zainwestowałbym w coś co pożyje znacznie, znacznie dłużej.
Weźmy na pierwszy ogień to, co najbardziej rzuca się w oczy. Rysunek. Obie serie prezentują zupełnie inny styl, jednak "Mądra Mysz" ma coś, co potrafi przykuć oko każdego. Bardzo estetyczny, pełen szczegółów i w bogatej gamie kolorów obrazki. Niestety na tym polu, jakkolwiek by się nie starać, "Kicia Kocia" po prostu prędzej lub później przegrywa. Pisałem zresztą w recenzji tej serii, że czasem rysunek potrafi przywodzić na myśli dziwne skojarzenia. Tutaj tego nie ma, co poczytuję za plus. Do tego ilość detali na poszczególnych kadrach, jest naprawdę wysoka. Oczywiście tekst nawiązuje do tego co widzimy na obrazkach, ale i tak da się niemal zawsze wyłapać jakieś dodatkowe smaczki.
Przechodząc do samej treści, to też "Mądra Mysz" finalnie króluje nad niesforną kotką. Po pierwsze nie ma tutaj takich wpadek językowych, o których wspominałem przy "Kici Koci", gdzie czasem odnosi się do osób starszych w sposób rozkazujący. Oczywiście ta seria jest skierowana do nieco starszych dzieci, ale na okładce jak byk widnieje 3+, podczas gdy kotka ma na okładce PEGI 2-6 lat. Zatem w moim mniemaniu można je postawić prawie na równi. Dodatkowo tutaj mamy jeszcze pewien element, który bardzo mi się spodobał. Otóż główne postacie, czyli Zuzia, Maks i Ania (każda ma swoją podserię) nie zawsze muszą wygrywać, być najlepsi i tak dalej. Książeczka uczy dzieci, ze na sukces należy srogo zapracować, a coś co dla dziecka wydaje się być fajne, dla dorosłego oznacza ciężką i nieraz żmudną prace. Widać to szczególnie w zeszytach poświęconych zawodom.
Taki podejście do sprawy bardzo mi się podoba, bo nie głaszcze małego czytelnika po główce, wmawiając mu, jak to super być dorosłym. Nie. Tutaj jest jasno powiedziane, że na sukces trzeba ciężko zapracować, są zawody gdzie życie człowieka jest wystawiane na zagrożenie i taką naukę uważam za niezwykle cenną. Dlatego gdybym miał wybierać z obu tych serii, to postawiłbym na "Mądrą Mysz". Owszem, "Kicia Kocia" nadal ma spory potencjał,a le ten szybko się wypali, dlatego swoje pieniądze zainwestowałbym w coś co pożyje znacznie, znacznie dłużej.