Historia Dylana zmierza ku końcowi, a raczej początkowi, bowiem pierwsze dwa tomy i blisko połowa przedstawionego tutaj, to ogromna retrospekcja. Sam główny bohater, notorycznie łamiący czwartą ścianę, nabija się z tego faktu, uznając się za jednego z najbardziej gównianych narratorów. Czytelnik w końcu poznaje prawdę o Demonie, który prześladuje Dylana, nakłaniając go do mordowania złych ludzi. Musze przyznać, że mimo pewnych oczywistości, motyw ten mocno mnie zaskoczył. Spodziewałem się dokładnie takiego wyjaśnienia, zresztą jak sam bohater tej historii, a mimo to finał albumu wbił mnie w fotel. Ostatni kadr miał naprawdę niesamowity wydźwięk, gdy poskładaliśmy do kupy, wraz z pomocą Dylana, elementy tej układanki w jedną, przejrzystą całość. I muszę przyznać - teraz ten komiks podoba mi się jeszcze bardziej.
Trzeci tom jest niejako zaciśnięciem się pętli na ofiarach naszego mściciela w czerwonej masce. Rosyjska rodzina mafijna, z którą niechcący zadarł, ma naprawdę poważny problem. Tajemniczy mściciel zabił jej kilku ludzi, do tego nie byle jakich ludzi, policja guzik o nim wie, a oni sami poruszają się po omacku. Brak motywu, poszlak, świadków, jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Już raz byli blisko, jeden z ich ludzi nawet dorwał tajemniczego mściciela i marnie skończył. Dylan jednak ma dość zabijania, co brzmi dość groteskowo w świetle wydarzeń z pierwszych stron pierwszego albumu. Ciągle należy pamiętać, że to jego wspomnienia sprzed tej serii zabójstw. Co zatem do nich doprowadziło? Cóż, odpowiedź na to pytanie jest tak kuriozalna, że aż prawdziwa. Nie zdradzę jej wam jednak, bo to już musicie odkryć sami podczas lektury.
Ciekawie też, choć to było raczej dość przewidywalne, rozwija się jego relacja z Kirą. Nasza dwójka gołąbeczków znów zaczyna gruchać, choć tym razem zupełnie inaczej. To sprawia, że czytelnik ponownie widzi dwie drogi w walce z depresją. Kira reprezentuje poprawę, wzrost pewności siebie i chęć zmian na lepsze. Innymi słowy zaczyna wierzyć. Dylan natomiast przeszedł zupełnie inną metamorfozę, bo polubił zabijanie złych ludzi. Jednak nie jest dumny z tych czynów. Staje się on osobą totalnie rozdartą. Z jednej strony zamordowanie pedofila sprawia mu radość, bo przyczyniło się do rozbicia siatki zboczeńców, z drugiej rozumie, że w myśl kodeksu moralnego popełnił zbrodnie. Właśnie z tego nie jest dumny, że złamał kodeks, a nie że zabił pedofila. To był śmieć zasługujący na to co go spotkało. Problem w tym, że takim uczynkiem Dylan przekroczył granicę, zza której nie ma już powrotu. Wspomina o tym bardzo często od początku tej historii, ale teraz widać to najmocniej.
"Zabij albo zgiń" to naprawdę mocna seria. Z jednej strony fabuła jest przewidywalna, ale z drugiej każdy tom potrafi czymś zaskoczyć. Nie inaczej jest i tym razem, a sekretna niespodzianka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Od strony graficznej nadal jest genialnie - mroczno, przygnębiająco i krwawo. Mam wrażenie, że w tej serii Ed Brubaker w pełni rozwinął skrzydła, pokazując nam czym jest depresja. To prosta historia i na swój sposób tak niesamowita, że realna. Z wielkim wyczekiwaniem wypatruję czwartego, a zarazem finalnego tomu. Mam nadzieję, że i tym razem pojawi się w nim coś, co mnie choć trochę zaskoczy.
Ciekawie też, choć to było raczej dość przewidywalne, rozwija się jego relacja z Kirą. Nasza dwójka gołąbeczków znów zaczyna gruchać, choć tym razem zupełnie inaczej. To sprawia, że czytelnik ponownie widzi dwie drogi w walce z depresją. Kira reprezentuje poprawę, wzrost pewności siebie i chęć zmian na lepsze. Innymi słowy zaczyna wierzyć. Dylan natomiast przeszedł zupełnie inną metamorfozę, bo polubił zabijanie złych ludzi. Jednak nie jest dumny z tych czynów. Staje się on osobą totalnie rozdartą. Z jednej strony zamordowanie pedofila sprawia mu radość, bo przyczyniło się do rozbicia siatki zboczeńców, z drugiej rozumie, że w myśl kodeksu moralnego popełnił zbrodnie. Właśnie z tego nie jest dumny, że złamał kodeks, a nie że zabił pedofila. To był śmieć zasługujący na to co go spotkało. Problem w tym, że takim uczynkiem Dylan przekroczył granicę, zza której nie ma już powrotu. Wspomina o tym bardzo często od początku tej historii, ale teraz widać to najmocniej.
"Zabij albo zgiń" to naprawdę mocna seria. Z jednej strony fabuła jest przewidywalna, ale z drugiej każdy tom potrafi czymś zaskoczyć. Nie inaczej jest i tym razem, a sekretna niespodzianka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Od strony graficznej nadal jest genialnie - mroczno, przygnębiająco i krwawo. Mam wrażenie, że w tej serii Ed Brubaker w pełni rozwinął skrzydła, pokazując nam czym jest depresja. To prosta historia i na swój sposób tak niesamowita, że realna. Z wielkim wyczekiwaniem wypatruję czwartego, a zarazem finalnego tomu. Mam nadzieję, że i tym razem pojawi się w nim coś, co mnie choć trochę zaskoczy.