Nie ukrywam, że po ten tytuł sięgnąłem ze względu na okładkę i nazwisko scenarzysty. Skojarzenia z serią "Hellboy" są aż za bardzo widoczne, co stanowi dość mocny kontrast w stosunku do zawartości komiksu. Nie mam tutaj na myśli, że jest o zły, bo to byłoby kłamstwo, ale mnie nie kupił. Ani rysunkiem, ani historią, a na tej najbardziej mi zależało. Tytułowy Pan Higgins, też mnie jakoś do siebie specjalnie nie przekonał, choć twist fabularny z nim związany jest ciekawy. O czym zatem opowiada ten komiks? Cóż, jest to w pewnym sensie hołd dla wszelkich klasycznych filmów o wampirach, o czym zresztą piszą we wstępie autorzy komiksu "Pan Higgins wraca do domu". Czy potrzebny? Cóż... niekoniecznie.
Komiks jest tak krótki, że napisanie czegokolwiek o fabule, graniczy ze spoilerem. Do tego fabuła jest mocno przewidywalna, choć, jak wspomniałem we wstępie, mamy jeden, ciekawy twist w akcji. Niemniej uważny czytelnik oraz fan wszelkiej maści filmów, komiksów, gier czy książek o wampirach, raczej bez problemu go przewidzi. Z drugiej strony mam wrażenie, że jest to zabieg celowy ze strony autorów. Świetnie zagrali oni bowiem ogranymi kliszami, które potem nieco złamali, co dodaje wątku humorystycznego całej opowieści. Wiecie, taki schemat gdzie ten zły zawsze czeka na tego dobrego, starając się zastawić na niego pułapkę, a tu nagle postanawia zmienić taktykę. Ciekawie to wygląda.
Co zaś się tyczy samych postaci, to jakoś szczególnie nie zapadli mi oni w pamięci, włącznie z tytułowym Panem Higginsem. Oto poprawna, dla tej opowieści, zgraja bohaterów i bohaterek, które w pewnym sensie wykonują to, co z góry jest ustalone. Jedna postać wyłamuje się z tego całego przedstawienia i to z nią związany jest wspomniany twist fabularny. Tak naprawdę bez niej ten komiks nie miał by kompletnie sensu. Tutaj naprawdę czytelnik potrafi być choć przez chwilę lekko zaskoczony, a przynajmniej było tak w moim wypadku. Wątek krótki, dziejący się raczej pod koniec albumu, ale wart zapamiętania.
Co do rysunku, to nie każdemu on podpasuje. Jest na swój sposób karykaturalny, wyróżniający się na tle innych prac o tej tematyce, ale mi ostatecznie nie leżał. Nie powiem, że jest zły, bo na swój sposób to naprawdę dobra kreska. Zapewne przypadnie do gustu miłośnikom tego stylu, jednak w moim wypadku tak się nie stało. Z drugiej strony nie męczył mnie podczas lektury, a to już dużo. To do czego natomiast bardzo bym się przyczepił to wydanie okładki. Sam rysunek na niej jest bajeczny, ale na okładce zostają choćby najdrobniejsze odciski palców, które niestety są bardzo dobrze widoczne. W nieco cieplejszy dzień, po skończonej lekturze, wyglądała ona strasznie. Co prawda udało się ja doczyścić, ale w praktyce komiks musiałbym czytać w jedwabnych rękawiczkach i trzymać zawieszony w powietrzu, bo postawienie go na półce, też odbija się na okładce.
Komu komiks może się spodobać?
Zagorzałym fanom opowieści o wampirach, którzy zbierają wszystko jak leci.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
W ciemno - zapewne tak. Po poznaniu jego zawartości, zdecydowanie nie.
Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Nie ma szans nawet na najniższą półkę.
Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Nie, ale też nie wylądował w rozczarowaniach. To niezły tytuł, ale tylko niezły. Dla mnie totalnie na raz i zapewne niedługo kompletnie o nim zapomnę.
Komiks jest tak krótki, że napisanie czegokolwiek o fabule, graniczy ze spoilerem. Do tego fabuła jest mocno przewidywalna, choć, jak wspomniałem we wstępie, mamy jeden, ciekawy twist w akcji. Niemniej uważny czytelnik oraz fan wszelkiej maści filmów, komiksów, gier czy książek o wampirach, raczej bez problemu go przewidzi. Z drugiej strony mam wrażenie, że jest to zabieg celowy ze strony autorów. Świetnie zagrali oni bowiem ogranymi kliszami, które potem nieco złamali, co dodaje wątku humorystycznego całej opowieści. Wiecie, taki schemat gdzie ten zły zawsze czeka na tego dobrego, starając się zastawić na niego pułapkę, a tu nagle postanawia zmienić taktykę. Ciekawie to wygląda.
Co zaś się tyczy samych postaci, to jakoś szczególnie nie zapadli mi oni w pamięci, włącznie z tytułowym Panem Higginsem. Oto poprawna, dla tej opowieści, zgraja bohaterów i bohaterek, które w pewnym sensie wykonują to, co z góry jest ustalone. Jedna postać wyłamuje się z tego całego przedstawienia i to z nią związany jest wspomniany twist fabularny. Tak naprawdę bez niej ten komiks nie miał by kompletnie sensu. Tutaj naprawdę czytelnik potrafi być choć przez chwilę lekko zaskoczony, a przynajmniej było tak w moim wypadku. Wątek krótki, dziejący się raczej pod koniec albumu, ale wart zapamiętania.
Co do rysunku, to nie każdemu on podpasuje. Jest na swój sposób karykaturalny, wyróżniający się na tle innych prac o tej tematyce, ale mi ostatecznie nie leżał. Nie powiem, że jest zły, bo na swój sposób to naprawdę dobra kreska. Zapewne przypadnie do gustu miłośnikom tego stylu, jednak w moim wypadku tak się nie stało. Z drugiej strony nie męczył mnie podczas lektury, a to już dużo. To do czego natomiast bardzo bym się przyczepił to wydanie okładki. Sam rysunek na niej jest bajeczny, ale na okładce zostają choćby najdrobniejsze odciski palców, które niestety są bardzo dobrze widoczne. W nieco cieplejszy dzień, po skończonej lekturze, wyglądała ona strasznie. Co prawda udało się ja doczyścić, ale w praktyce komiks musiałbym czytać w jedwabnych rękawiczkach i trzymać zawieszony w powietrzu, bo postawienie go na półce, też odbija się na okładce.
Komu komiks może się spodobać?
Zagorzałym fanom opowieści o wampirach, którzy zbierają wszystko jak leci.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
W ciemno - zapewne tak. Po poznaniu jego zawartości, zdecydowanie nie.
Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Nie ma szans nawet na najniższą półkę.
Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Nie, ale też nie wylądował w rozczarowaniach. To niezły tytuł, ale tylko niezły. Dla mnie totalnie na raz i zapewne niedługo kompletnie o nim zapomnę.