6 czerwca 2018

Talisman: Digital Edition (Steam)

Można nienawidzić tej gry, albo ja szczerze kochać, ale nie można jej odmówić gigantycznego wkładu w rozwój sceny gier planszowych na świecie. Gigantyczna ilość dodatków, ciągła sprzedaż, ogromny potencjał dla totalnych laików, którzy gry planszowe znają tylko od strony "Chińczyka". Mamy tutaj wszystko. Figurki, plastikowe monety i znaczniki, masę kart, plansze postaci, olbrzymią planszę i w zasadzie zerowy próg wejścia. Mechanika polegająca tylko na turlaniu kostką i przesuwaniu się pionkiem na boki, ewentualnie zmianie rzędu. To jest fenomenalna imitacja zaawansowanej przygody, przez całą otoczkę jaką buduje gra. Niestety strasznie osusza nasz portfel, zatem idąc z duchem czasu kilka lat temu doczekała się wersji cyfrowej na platformie Steam. Czy jest on tak samo dobra, co jej planszowy odpowiednik? Poniżej poznacie moje zdanie na ten temat.

Niewątpliwą zaletą "Talisman: Digital Edition" jest jego niska cena. Sam w czasie promocji, a te są dość często, nabyłem podstawkę z jakimiś pomniejszymi dodatkami, za raptem 4 zł. Serio, to tyle co litr Coca-Coli w supermarkecie. Dostępne są oczywiście całe pakiety z dodatkami lub wersja kompleksowa. Warto jednak zakupić je w czasie ogromnych promocji na tej platformie, bo wtedy ich cena drastycznie spada. czasem nawet o jakieś 90%. Wejście w posiadanie całości nadal nie jest super tanie i osuszy nasz portfel na kilkaset złoty, jednak to nieporównywalnie mniej przy pary tysiącach, jakie musimy wydać na to samo w formie fizycznej. To jest w zasadzie najmocniejsza zaleta "Talisman: Digital Edition" i niestety jedna z nielicznych.


Na plus można też dorzucić porządną oprawę muzyczną oraz wierne przeniesienie szaty graficznej na ekran. "Pomalowane" figurki, znane fanom serii karty oraz plansza, szybkie zarządzanie stołem i tak dalej. Sam interfejs też jest bardzo wygodny w obsłudze i nadaje się nawet do grania na urządzeniach mobilnych typu tablet. Wszelkie karty zebrane przez postacie są pod ich portretem w formie rozwijanego menu, posortowane i łatwo się w tym połapać. Turlanie kostką to w praktyce jeden przycisk, znajdujący się na stałym polu, zaś przesuwanie pionka postaci polega na wybraniu jednej z podświetlonych pozycji, po tym jak już "turlniemy" kostką. Słowem, nadal jest prosto, ale w grze brakuje jednej, niezwykle istotnej rzeczy - klimatu przygody.

To co działa przy stole, w towarzystwie, popijającym trun.... ekhem, znaczy się gazowane napoje poprawiające samopoczucie, znika w wersji cyfrowej. Zamiast rozmów, przeglądania kart, rozkładania ich na stole i planszy, śmiechów, mamy tylko puste klikanie w jeden, czasem dwa przyciski. Innymi słowy, gra traci swój największy atut - iluzję przeżywanej przygody i staje się zwykłym, bezmózgim klikaczem, gdzie losowość zabija jakiekolwiek elementy planowania. Większość rzeczy robi bowiem za nas komputer, a okno decyzji jest ulokowane w tym samym miejscu. Owszem, z punktu mechanicznego ma to sens. Nie musimy latać po całym ekranie kursorem aby kliknąć w różne ikonki. One same ładują się nam pod wspomniany kursor i zmieniają tylko swoją nazwę z "rzuć kostką" na "dociągnij kartę". Niestety po czasie łapiemy się na tym, że czynimy to mechanicznie, nawet nie starając się myśleć nad tym co robimy.


Widać to szczególnie mocno podczas rozgrywek solowych z SI. Gracz w praktyce nie robi prawie nic. Sam spędziłem nad jedną z takich rozgrywek bite 3 godziny, gdzie w pewnym momencie złapałem się na tym, że nawet nie obserwuję co dzieje się na ekranie. Czytałem sobie komiks, pochłonięty jego fabuła i tylko w swojej turze klikałem w wyznaczone pola, aby ruszyć rozgrywkę do przodu. O ironio potem wyskoczył mi błąd krytyczny związany z platformą Steam i gra się wysypała. Gdy wczytałem zapis, okazało się, że jestem blisko 45 tur w plecy, więc nie chciało mi się już do niej wracać. założyłem zatem nowy stół, wybierając inne postacie i.... wyłączyłem grę po jakichś 20 turach, bo tak wiało nudą.

Niby grając z innymi osobami, a tych na serwerach było dość sporo, miało być inaczej, ale tak się nie stało. Brakowało pogadanek, komputer nadal odwalał za nas większą część sprawunków, a czat to nie to samo co rozmowa na żywo. Było zwyczajnie nudno, a w momencie gdy jeden z współgraczy po prostu się wyłączył i jego postać przejął komputer, cała rozgrywka straciła totalnie sens. W efekcie tego nie dokończyłem jej, bowiem zaraz potem odeszła następna osoba i mi też nie chciało się już grać z dwoma SI.


Zatem jak ocenić "Talisman: Digital Edition"? Czy to gra zła? W pewnym sensie tak, bowiem wersja cyfrowa odsłania najnudniejszą formę tego tytułu. Bez ludzi, klimatu i tego napięcia gdy rzucamy kostką, albo sięgamy po kartę, zabawa traci cały urok. To co udało się choćby w cyfrowej wersji "Wsiąść do pociągu", albo "Memoir'44", tutaj zwyczajnie leży i kwiczy. Niby to ta sama gra, niby niebotycznie tańsza, ale odarta z całego swojego uroku. Można w nią zainwestować, jeśli chcemy poznać podstawkę i jej główne założenia, aby sprawdzić, czy opłaca nam się kupić wersję fizyczną. Osobiście doradzam jednak olać "Talisman", jako tytuł i zainwestować w "Runebound". Z pewnością będą to znacznie lepiej spożytkowane pieniądze.

PLUSY
* niebotycznie tańsza od wersji fizycznej
* przeniesienie szaty graficzne w skali 1:1
* nadal zerowy próg wejścia
* gigantyczna ilość dodatków i nowych postaci
* to nadal Talisman

MINUSY
* to nadal Talisman :)
* totalny brak klimatu
* nuda, rutyna i jeszcze raz nuda
* komputer odwala za nas większość rzeczy
* rozgrywka z SI nie różni się niczym od rozgrywki z ludźmi
* nie wszystkie dodatki zostały spolszczone