19 listopada 2017

Ognisty podmuch

Gdy w 1991 roku na ekrany kin trafił "Ognisty podmuch" od Rona Howarda, to szybko zyskał popularność. Po pierwsze nie był to klasyczny film katastroficzny, tylko dramat z wątkiem kryminalnym. Po drugie - od strony technicznej zrobiono go fenomenalnie. Tak dobrze, że nawet dziś, przy tych wszystkich komputerowych wodotryskach, bije na głowę nie jedną współczesną produkcję wysokobudżetową. Dlaczego? Bo wiele scen nagrano z wykorzystaniem prawdziwego pożaru. Ogień to ogień i żaden komputer nie jest wstanie go zastąpić. Z tego powodu dla operatora kamery przygotowano unikalny, ognioodporny strój, aby mógł zagrać sceny, cieszące oko po dziś dzień. Jednak to dopiero wierzchołek góry lodowej zalet tej produkcji, a warto ją sobie teraz odświeżyć. Czemu? Odpowiedź znajdziecie niżej.

To co nadal przykuwa widza przed ekranem, gdy ogląda "Ognisty podmuch", to w pierwszej linii scenariusz. Mimo kilku zgrzytów, gdzie widz jest wstanie domyślić się czegoś na długo przed bohaterami, całość skonstruowano naprawdę porządnie. Mamy tutaj tak naprawdę dwa kluczowe wątki. Pierwszy to rywalizacja braci (w tych rolach rewelacyjni Kurt Russell i William Baldwin), którzy w dzieciństwie stracili ojca strażaka. Zginął na służbie, na oczach młodszego syna, a ten od tego czasu nie umie znaleźć sobie miejsca na świecie. Imał się różnych zawodów, ale ostatecznie wrócił w rodzinne strony i ukończył szkołę dla strażaków, którą wcześniej porzucił. Nie sprawiło to jednak, że zbliżył się do brata, służącego od lat w jednostce ich ojca. Tarcia miedzy nimi się zaogniają, ponieważ starszy brat uchodzi za bohatera, a młodszy chce mu dorównać.

Trzeba przyznać, że Russel, wcielający się w rolę starszego brata, zagrał genialnie. Towarzyszący mu w akcjach Baldwin naprawdę robi co może, ale w ogólnym rozrachunku wypada jako "ten gorszy". Dawne wydarzenia odciskają na nim swoje piętno, a kiepska relacja pomiędzy bratem, a jego żoną, która nie wytrzymuje stresu związanego z heroiczną postawą męża, są tu ukazane bardzo realistycznie. Tutaj na scenę wkracza Scott Glenn, pełniący rolę przyjaciela rodziny i kompana w remizie, który w praktyce wychował obu chłopaków, po stracie ich ojca. Rola Glenna nie ogranicza się jednak, tylko do bycia mentorem, a wnosi bardzo dużo do całego filmu.


Drugą linią fabularną, jest seria zabójstw z wykorzystaniem ognia. Tutaj sprawa jest znacznie głębsza i mimo, ze widz potrafi rozwiązać częściowo całą zagadkę, to łatwo wpaść tu na fałszywy trop. Kiedy jesteśmy już pewni, że wszystko wiemy, przed samym finałem otrzymujemy potężny cios w twarz i dopiero widzimy pełen obraz sytuacji. Tak. Film na tym polu również nie zawodzi. Co ważniejsze, genialnie kieruje tutaj młodszego syna Robert De Niro, wcielający się w postać agenta śledczego, zajmującego się pożarami. Współpraca obu bohaterów owocuje nową relację rodzącą się na oczach widzów, dobrze kontrastującą z rywalizacją braci. 

Na ogromną pochwałę zasługują natomiast pokazy kaskaderskie oraz efekty specjalne, tutaj głównie pirotechniczne. Russell, Baldwin i Glenn sami wykonali ogromną część scen kaskaderskich, dzięki czemu film wygląda jeszcze lepiej. Przyznaję, że poświęcenie aktorów na tym polu jest godne pochwały. same efekty pirotechniczne zrobiono genialnie. Ogień naprawdę żyje w tym filmie, pożera wszystko na swej drodze, a ludzie muszą z nim walczyć. Niby odbywało się to w warunkach kontrolowanych, a i tak widz czuje respekt przed potęgą tego żywiołu. Dodawszy do tego świetne zdjęcia, montaż oraz muzykę skomponowaną przez Bruce'a Hornsby'ego i Hansa Zimmera, dostaniemy pirotechniczny majstersztyk. 


"Ognisty podmuch" to film, który chyba nigdy się nie zestarzeje. Mimo rozwoju technologii, zarówno kinematograficznej, jak i wykorzystywanej przez straż pożarną na całym świecie, czuć autentyzm bijący z tej produkcji. Widać tu zresztą duży wkład konsultantów i prawdziwych strażaków, w rozwój filmu. Byli oni kolejną cegiełką do napisania ponadczasowego scenariusza, o przepięknym oraz życiowym zakończeniu. Warto wrócić do dzieła Howarda nie tylko teraz, ale również za rok czy dziesięć lat. Takich filmów powstaje obecnie niewiele, zatem kultywujmy ich pamięć w nowym pokoleniu kinomaniaków.

Film legalnie dostępny na serwisie CDA.pl w usłudze Premium.