12 września 2017

Punisher Max #2

Drugi album "Punishera Max" zawiera dwie historie. Pierwsza to "Mateczka Rosja", w której Punisher na prośbę Pułkownika Fury'ego wybiera się na wycieczkę do Rosji aby przywieźć z jej mroźnych regionów tajemniczą dziewczynkę. Drugi nosi tytuł "Góra jest dołem, a czarne jest białe" i tam Frank Castle znów zmierzy się z mafią. Różnica polega na tym, ze to oni sprowokują go do działania w bardzo głupi sposób. Widać, życie nie było dla nich zbyt cennym darem. Oczywiście znów będzie krwawo, brutalnie, a trupy będą dosłownie rosły w oczach w formie ogromnych stosów. Jednak tym razem scenariusz w obu opowieściach jest o niebo ciekawszy, same sceny gore nie tak sadystyczne jak poprzednio i dzięki temu całość czytało mi się o wiele, wiele lepiej. Jednak to tylko dwa z wielu innych powodów, dla których tym razem po prostu wsiąkłem w ten komiks.

Rzeczą, która w pierwszym albumie mnie męczyła było nadmierne gore i miejscami mało sensowne sceny rzezi. Do tego czasem miałem wrażenie jakby wylewające się flaki z ciał ofiar Punishera były doklejone do całego rysunku. Tym razem tak nie jest. Owszem, komiks nadal jest bardzo brutalny, ale zarówno w pierwszej jak i drugiej historii samej rzezi jest mniej ukazane co mocno działa na wyobraźnię. Szczególnie, że liczbowo trupów mamy tutaj trzy razy więcej. Do tego wszystkie masakry są w pełni uzasadnione. Nie ma tutaj tym razem pobudek pokroju "Jadę wystrzelać złych ludzi". Zamiast tego podczas akcji w Rosji, Punisher jest zmuszony do spartańskiej obrony, a podczas drugiej akcji z mafią, gdzie znów spotkamy Nicka Cavellę, Frank Castle ma poważne powody aby wymordować wszystkich mafiosów w mieście. To wszystko razem sprawia, że obie historie zawarte w drugim albumie czyta się o wiele przyjemniej, a natłok posoki nie jest tak męczący.

Kolejną mocną stroną tego albumu jest scenariusz. Garth Ennis wypadł tym razem o wiele lepiej niż przy poprzednich dwóch historiach umieszczonych w pierwszym albumie. "Mateczka Rosja" już na starcie zawiera naprawdę genialny element czarnej komedii połączonej z typową dla Punishera pracą "oczyszczania miasta". Potem jest tylko ciekawiej gdy Nick Fury odnajduje go i prosi o pomoc w delikatnej sprawie. Niby wątek główny jest oklepany - morderczy wirus, naukowiec co to opowiedział się po "dobrej stronie" zwanej USA, jego córka jako inkubator dla wirusa i tak dalej. Frank ma za zadanie wydostanie dziewczynki wraz z wirusem, który przetrwa w jej ciele tylko 48 godzin z powodu końskiej dawki antidotum, z terenów Rosji i dostarczenie jej bezpiecznie do USA. Jednak to tylko przykrywka dla wielu ciekawych wątków drugoplanowych.


Po pierwsze Ennis kompletnie nie wybiela Armi USA, pokazując jej najmroczniejszą stronę gdzie są gotowi poświęcić życie cywili czy nawet własnych obywateli w imię zdobycia broni. Wmontowuje w to nawet wydarzenia z września 2001 roku i robi to w iście genialny sposób, który faktycznie mógł (może?)  mieć miejsce. Za ten krok należą mu się ogromne brawa. Po drugie nie pokazuje on Rosjan jako skończonych debili, a ludzi kierujących się rozsądkiem. Przynajmniej część z nich, w osobie bardziej doświadczonych na polu walki dowódców. Te dwie rzeczy, połączone z unikalnym, jak dla mnie, charakterem Franka Castela i uzasadnionymi scenami masakr, których jest dość sporo, ale nie za dużo, sprawiają że "Mateczkę Rosję" czyta się błyskawicznie.

Podobny zabieg widzimy w drugiej historii, o podtytule "Góra jest dołem, a czarne jest białe". Fabularnie jest to ściśle powiązane z "Od początku" będącą pierwszą opowieścią w całej serii, gdzie Frank likwidował włoską mafię. Aby móc w pełni połapać się we wszystkich elementach, a szczególnie postaciach, warto odświeżyć sobie wcześniejszy album, gdyż występuje tu wielu bohaterów z tamtej historii. W tym Nick Cavella, który pragnie zostać szefem całej rodziny i wpada na poroniony pomysł - zabije Punishera. Aby tego dokonać stara się wywabić go z ukrycia profanując grób jego najbliższych w bardzo obsceniczny sposób. Niestety nie docenia swego przeciwnika, który nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma za sobą anioła stróża. W efekcie tego wszystkiego dochodzi do naprawdę ciekawej konfrontacji na linii Punisher-Mafia-Władze miasta. Niby wiele elementów jesteśmy wstanie przewidzieć, ale nie wszystkie i to potrafi czytelnika bardzo pozytywnie zaskoczyć. Dodawszy do tego bardzo wartką akcję i pominięcie lub skrócenie części scen gore, dostajemy porządny komiks akcji.


Jeśli idzie o rysunek to tutaj ponownie jest lepiej niż w poprzednim albumie. Każdą z opowieści rysował kto inny, tak samo jest w przypadku inkera (osoba nakładająca tusz na rysunek) i kolorysty, a mimo tego komiks sprawia wrażenie bardzo spójnej całości na tym polu. Oczywiście wprawne oko od razu wychwyci różnice w stylu, ale mnie doświadczony czytelnik zorientuje się w tym dopiero po dłuższej chwili. To bardzo dobry zabieg, choć nie wiem czy celowy. Świetnie wypadły natomiast sceny w Rosji oraz "oświetlenie" postaci i otoczenia. Tutaj naprawdę ogromne brawa dla kolorystów, którzy wykonali katorżniczą oraz drobiazgową robotę. Nie udałoby się to oczywiście bez pracy inkerów, a ci naprawdę mieli nad czym pracować, gdyż rysunki Douga Braithwaite i Leandro Fernandeza są bardzo szczegółowe.

Drugi album "Punishera Max" bardzo przypadł mi do gustu i czytało mi się go o wiele przyjemniej niż poprzedni. Teraz z niecierpliwością czekam na grudzień i trzeci tom, który mam nadzieję utrzyma poziom obecnego. Zarówno od strony fabularnej jak i wizualnej, gdzie autorzy nie popadają w przesadę. To właśnie nieraz burzyło mi przyjemność podczas lektury pierwszego tomu, szczególnie w odniesieniu do pierwszej historii. Druga natomiast na tle scenariusza była dość przeciętna co też nie pomagało. Tym razem było inaczej bo i fabularnie i graficznie całość stoi na bardzo wysokim poziomie, dając ogromne pole do popisu na przyszłe odcinki.