8 września 2017

Deadpool #7: Grzech pierworodny

Obecna seria Deadpoola bardzo mi pasuje, choć do ideału jej daleko. Lubię jednak ją o wiele bardziej niż "Deadpool Classic", która zwyczajnie mnie nuży. W ostatnim odcinku nasz Najemnik z nawijka w końcu stanął (po raz kolejny) na ślubnym kobiercu, a jego wybranką okazała się Królowa Mroku. Nie jest to w smak Draculi, któremu nasz heros podjumał małżonkę, zatem wojna z wampirami trwa w najlepsze. Tymczasem Agentka Preston odkrywa, że Deadpool ma córkę. Zaczyna się prawdziwa masakra w walce o małą Eleanor, bowiem wielu wrogów naszego zamaskowanego herosa ma wobec niej plany.

Jeśli ktoś czytał serię od początku, to fakt posiadania przez Deadpoola potomstwa raczej nie zaskoczył. Z pewnością wielu pamięta ponętną Carmelitę z trzeciego tomu, gdzie nasz heros "współpracował" z Bohaterami do wynajęcia. To właśnie wtedy pojawiła się piękna Carmelita, z którą nasz bohater spędził namiętne chwile po tym jak ją uratował. Owocem ich bardzo krótkiej znajomości jest właśnie Eleanor, która okazuje się być cenna dla wielu ludzi. Wychowana przez przybranych rodziców, trafia w sam środek wojny gdy odnajduje ją agentka Preston, prowadząca śledztwo w tej sprawie.

W komiksie mamy niejako dwie ścieżki fabularne. Poważniejszą z udziałem Preston i innych agentów S.H.I.E.L.D. oraz bardziej wesołą gdzie Deadpool wraz z pomocą Deazzler - mutantki z przeszłości będącą piosenkarką disco - rozwala na skalę masową wampiry. Oczywiście w pewnym momencie obie te ścieżki się łączą, ale trochę trwa nim do tego dojdzie. Zresztą wtedy inicjatywę przejmuje nasz tytułowy "heros" robiąc tak ogromny rozpierdziel, że miejscami krew wylewa się z komiksu hektolitrami. Z drugiej strony to pasuje do samej fabuły jak i ogólnej koncepcji Deadpoola.


Jeśli idzie o część humorystyczną to jej tutaj nie brakuje. Widać ją mocno przy Dazzler oraz w scenach gdy Deadpool rusza na odsiecz swej córce. Zresztą w tym drugim wypadku nawet agentka Preston ma sporo do powiedzenia. Jej uwagi bywają kąśliwe i nieraz można się z tego powodu uśmiać. Jeśli zaś idzie o cały główny nurt fabularny to poprowadzono go bardzo dobrze. Co ciekawe znalazło się tu miejsce na kilka wątków dramatycznych oraz naprawdę mocne zakończenie. To sprawia, że całość nie zostaje zepchnięta tylko do roli masakry złych bandziorów przez tych dobrych, a wnosi coś wartościowego, w pewnym sensie, do całej serii.


Jeśli idzie o rysunek to tutaj jest bez zmian. Nadal ciekawy, kolorowy, ale przy tym nie męczący oczu. Sceny wizji jakich doznaje Preston i jej towarzysz narysowano w innym stylu, co czytelnikowi łatwiej pozwala wyczuć ich atmosferę. Siódmy album Deadpoola jest naprawdę udany. Dzięki niemu miło odpocząłem od serii "Deadpool Classic", która jak na razie zaczyna coraz bardziej męczyć. Tu mam wszystko czego tam mi brakuje. Wredny humor, sporo przemocy, ciekawą fabułę i zwariowanego głównego bohatera.