Oto nadszedł czas, że smerf dopuścił się kradzieży. I tym smerfem jest sam Zgrywus. Szesnasty tom przygód niebieskich skrzatów pokazał im nader boleśnie jak mało wartościowe jest dla nich złoto oraz kosztowności. Jednak gdy Zgrywus przez głupi wypadek trafia w ręce podróżnych artystów, żyjących z pokazywania sztuczek małych zwierząt, sytuacja zaczyna się komplikować. Oto smerfy muszą na dobre wkroczyć do świata ludzi aby ratować swojego pobratymca, który pod przymusem dokonuje coraz to bardziej zuchwałych kradzieży. Jak się jednak okazuje, nie tylko to trapi okolicznych mieszkańców, a prawdziwe kłopoty mają dopiero nadejść.
Tak pokrótce prezentuje się fabuła tego albumu. Mimo pewnej dozy oklepanych schematów, fabuła potrafi czasem zaskoczyć. Szczególnie w dalszym etapie historii, gdy na wierzch wychodzą nowe rzeczy. Jest to ciekawy zabieg i pozwala w końcu niejako wyjść smerfom z ludzkiego cienia. Oczywiście nie zabrakło motywu z Gargamelem i choć jest krótki to potrafi nieźle rozbawić.
Sam Zgrywus spisuje się w roli złodzieja doskonale. Szczególnie bawiły mnie listy jakie zostawiał swoim ofiarom, przepraszając ich za swój uczynek i tłumacząc czemu to zrobił. Przywodzi to na myśl pewne postacie filmowe i literackie, które podobnie czyniły, co jest ciekawą zagrywką ze strony autorów. Jak się błyskawicznie okazuje, mały smerf ma żyłkę do tej roboty, zatem żaden zamek nie jest mu straszny. Co prawda jego zleceniodawcy dostają szału z powodu zachowania wesołego skrzata, ale i tak w dużym stopniu osiągają sukces. Nie zabrakło tez typowych dla tej postaci prezentów wybuchających prosto w twarz, choć tu miały nieco inny wymiar.
Co zaś się tyczy grupy smerfów udających się na ratunek porwanemu przyjacielowi, to muszą stawić czoła swym największym lękom. Oto świat ludzi, pełen miast, okrutników i kotów staje naprzeciw nim. Co prawda nie jest to ich pierwsze spotkanie z człowiekiem, nie licząc oczywiście Gargamela, ale dotąd małe skrzaty nie musiały zapuszczać się aż tak daleko. No nie licząc opowieści "Głód w krainie smerfów". Stają zatem przed zupełnie nowymi wyzwaniami, jednak jak zwykle ich spryt, a czasem nawet przywary, potrafią wyjść z kryzysu obronną ręką.
"Smerfowanie biżuterii" to po lekturze "Smerfa finansisty", do którego ten komiks nawiązuje, całkiem ciekawa przygoda. Szkoda że wydawnictwo Egmont nie publikuje serii wedle kolejność chronologicznej tomów, ale mimo to da się spokojnie we wszystkim połapać. Odcinek ten niesie jednak z sobą naukę - nie próbuj być zbyt cwanym, gdy dobrze ci idzie. Nieraz możesz przez to wpaść w prawdziwe kłopoty, z których trudno będzie się potem wykaraskać.