6 marca 2017

Star Wars Komiks - Poe Dameron: Eskadra Czarnych

Przyszedł czas na pierwszy komiks Star Wars dotyczący postaci z najnowszych odsłon filmowej serii, czyli "Przebudzenia Mocy". Wbrew temu co z początku myślałem, "Eskadra czarnych" nie opisuje przeszłości Poe Damerona, najlepszego pilota Ruchu Oporu Lei Organy. W praktyce nie znajdziemy tutaj żadnych wzmianek o przeszłości tej osoby, skąd pochodzi, gdzie się wychował i jak dołączył do Ruchu Oporu. Zamiast tego dostaniemy historię, której finał widzieliśmy w pierwszych minutach "Przebudzenia Mocy". Oto jak Poe i jego ludzie szukali Lor San Tekka, jedynego człowieka znającego miejsce pobytu Luka Skywalkera.

Wydawać by się mogło, że temat ten będzie raczej dość zwięzły i nie dostarczy możliwości na stworzenie zajmującej historii. W moim odczuciu jest coś pośredniego. Z jednej strony mamy rozbudowaną i zapowiadającą się całkiem pokaźnie historię z ciekawym antagonistą na pierwszym planie, z drugiej zaś sporo tutaj powtórek z cyklu "gdzieś to już widziałem". Powiedzmy sobie uczciwie - "Eskadra Czarnych" jest nudna. Niczym szczególnym się nie wyróżniają, w praktyce po skończonej lekturze nie zapamiętałem imienia żadnego z nich, a prezentowane tutaj motywy są tak boleśnie oklepane, ze miejscami zwyczajnie rażą. Po raz kolejny mamy motyw zdrajcy, kochanków, oddanych kompanów gotowych poświęcić się dla ukochanego dowódcy, renegatów i tak dalej. Jednak całej ekipie bardzo daleko do postaci z "Łotra 1", w praktyce ciężko nawet ich nazwać cieniem tamtego zespołu. Nie mają takiej charyzmy, siły przebicia i nie emanują wewnętrznym ogniem. Owszem "Łotr 1" to też była standardowa "kosmiczna parszywa dwunastka", ale z charakterem. "Eskadra Czarnych" to lipna imitacja, robiąca bardziej za nieudolny klon "Siedmiu Wspaniałych".

To samo dotyczy tytułowego bohatera i przywódcy ekipy, Poe Damerona. W "Przebudzeniu Mocy" wypadł dobrze, choć przy Finnie i tak blado, ale mimo to wiedziało się kim jest, miał kilka fajnych scen w tym rewelacyjne wejście bitewne w połowie filmu. Tutaj zaś jest jakiś taki nijaki. Nieco lepiej wypada od swych podwładnych, ale i tak blado względem wersji filmowej. Jego droid BB-8 też nie jest zbyt przekonujący i w całym komiksie miał tylko jedną scenę, w której szczerze się uśmiałem.

Tak naprawdę z całości zapada w pamięci czarny charakter, pracujący dla Najwyższego Porządku, niejaki agent Terex. Jest to były szturmowiec, który wybił się z swej pozycji, choć nadal nie zdradził jak, otacza się zarówno ludźmi jak i kosmitami oraz jest mocno związany z swymi ludźmi, szczególnie szturmowcami. To sprawia, że oficerowie Najwyższego Porządku patrzą na niego krzywo stale przypominając mu jego pozycję. Z drugiej strony Terex okazał się niezawodny jako agent wywiadu, zatem chcąc nie chcąc muszą się z nim liczyć.

Sam Terex ma dość "standardowe" metody jak na czarny charakter w wydobywaniu informacji od swych ofiar. Nie gardzi torturami fizycznymi czy psychicznymi, przekupstwem czy zawieraniem szemranych układów. Do tego jest bardzo mściwy i dysponuje całkiem solidnym arsenałem militarnym. Przy tym wszystkim nie jest głupi, potrafi przyznać się do porażki i rzadko kiedy nie docenia przeciwnika, choć tym razem, jak łatwo się domyślić, miało to miejsce. Z drugiej strony dzięki temu przykuwa uwagę czytelnika i tak naprawdę tylko dla niego chce się poznać dalsze przygody "Eskadry Czarnych". Jak to będzie wyglądać w przyszłości? Czy seria Poe Damerona czymkolwiek nas zaskoczy? W tej chwili obstawiam, ze niespecjalnie, chyba że w osobie Agenta Terexa. Szanse na to są dość spore, zatem zostaje mieć nadzieję, że Poe da w końcu jakiś sensowny pokaz swych przywódczych umiejętności.