8 listopada 2016

Ranx

Lubię czasem obejrzeć brutalną głupotę. Nie obcy jest mi Kapitan Bomba czy Happy Tree Friends, które posiadają wyjątkowo specyficzne poczucie humoru. Uwielbiam Lobo oraz Deadpoola z ich krwawymi wybrykami oraz ciętym językiem, ale Ranx... czegoś tak absurdalnego, nonsensownego i zwyczajnie debilnego, gdyż idiota ma więcej rozumu, jeszcze nie widziałem. Zdaję sobie sprawę co chciano stworzyć, jak bardzo miało to być kontrowersyjne i łamiące tabu. Wyszło jednak nie tyle co chamskie i wulgarne, a zwyczajnie rynsztokowe. Szczerze nie pojmuję jak coś tego pokroju mogło zyskać tak wielką popularność oraz przychylność krytyków. Być może jestem głupi, ślepy i co tam komu jeszcze wpadnie do głowy, ale do mnie "dzieło" włoskiego duetu nadaje się tylko do rynsztoka. Czemu? Bo tam jego miejsce, choć nawet w takim gniocie potrafiłem dostrzec coś pozytywnego - kreskę.

O fabule nie ma co pisać, gdyż komiks w praktyce jej nie posiada. No chyba żeby fabułą nazwać ten stek absurdalnych scen o ćpaniu, chlaniu i dupczeniu, przeplatając to wszystko krwawą miazgą ludzkich szczątków. Tytułowy bohater jest bowiem robotem, a w zasadzie chodzącym wibratorem, który uwielbia... ćpać, chlać i dupczyć. Aby było weselej zabija kogo chce bo ot tak po prostu chcą tego autorzy tego komiksu. Jego miłością jest Lubna, zdrowo kopnięta na umyśle dwunastolatka o skłonnościach masochistycznych, nie potrafiąca się składnie wysłowić i przeklinająca jak portowa dziwka z najniższej półki. To właśnie ich... ekhem... przygody, przyjdzie nam obserwować.

Ciężko to jednak nazwać przygodami, gdyż w każdej mamy praktycznie to samo, tylko zmienia nam się scenografia. Ranx ćpa, chleje i dupczy Lubnę, mordując przy tym pokaźne grono ludzi, zaś nasza nastoletnia bohaterka oddaje się... hmm... zabawom. O ile w ogóle mogę to tak nazwać. czasami ciężko mi było nadążyć za "rozumowaniem" tej zaćpanej heroiną postaci, której mózg zdawał się już od dawna nie funkcjonować. Nie umiem powiedzieć czy miała być kontrowersyjna, śmieszna czy obrazoburcza, gdyż dla mnie jest zwyczajnie nudna. O wiele bardziej bystra jest woda w klozecie, niż Lubna robiąca laskę robotowi na haju.


Zdaję sobie sprawę, że wykreowany tutaj świat miał prowokować oraz łamać wszelkie tabu, jednak u mnie budzi tylko i wyłącznie mieszaninę niesmaku i politowania. Nic tutaj nie ma sensu, przy czym zdaje się że nie miało go mieć, jest do bólu nudne oraz zwyczajnie obleśne. Zapewne w czasach gdy komiks powstał czyli lata 1978-1994, było to coś bardzo kontrowersyjnego, jednak w dobie internetu, takie obrazki nie robią już tak mocnego wrażenia. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę odpowiednią frazę i wyskoczy nam o wiele więcej brutalnych scen niż ten komiks jest wstanie udźwignąć. O seksie już nie wspominając.

To co jednak zasługuje na uwagę to ewolucja rysunku. Pierwsze dwa rozdziały są czarno-białe i dość oszczędne w szczegółach. Potem pojawia się kolor, a wraz z nim sporo detali na pierwszym i drugim planie. Z czasem jest ich coraz więcej, zaś rysunek coraz bardziej dojrzewa, co też widać po postaciach. Nabiera swoistej formy i stara się jej trzymać, co wychodzi mu całkiem dobrze. Tak naprawdę spojrzenie na ten proces ewolucyjny to w moich oczach jedyna zaleta tego wydania zbiorczego jak i całej serii. Niekoniecznie każdemu ten styl przypadnie do gustu, jednak warto obejrzeć jak zmieniał się na przestrzeni lat, szczególnie, że każdy rozdział opatrzono datami publikacji pierwszych wydań.


Ranx to, w mojej opinii, komiks chory. Być może i dał początek nurtowi cyberpunku w Europie, ale nie widzę zbytniego sensu wydawania go, a tym bardziej czytania, w dzisiejszych czasach. Jeśli ktoś lubi komiksy dla dorosłych to polecam Requiem: Wampirzy rycerze czy Druunę, które są o niebo lepiej napisane, a przy tym również ociekają seksem i przemocą. Ranx natomiast jest zdecydowanie zbyt miałki, nudny i kompletnie pozbawiony sensu. Chyba że ktoś lubi tego rodzaju absurdy to powinien czuć się jak w niebie. Dla mnie to jednak zbyt duża przepaść pomiędzy kontrowersją a zwykłym kiczem, którego ten komiks jest chyba królem.

Ocena - 2/10