12 listopada 2016

Antarktyda

Witajcie na skutej lodem Antarktydzie, gdzie pingwiny odmrażają sobie dzioby, a misie polarne szukają ciepłego kąta na stacjach badawczych. Taki mityczny obrazek jest dobrze znany w świecie rozrywki, choć zapewne mało kto wie, że na tym zamarzniętym kontynencie znajduje się czynny wulkan z ogromnym jeziorem lawowym wewnątrz krateru. Jednak nie o nim tu będzie mowa, choć tematyka gry poniekąd dotyczy badania, a raczej zasiedlania, tytułowej Antarktydy. W nowej grze wydawnictwa Egmont, skierowanej do bardziej zaawansowanych graczy przyjdzie nam się zmierzyć z surowym kontynentem i próbą jego zabudowania stoczniami, placówkami badawczymi oraz gigantycznymi laboratoriami hodującymi plankton. Wszystko to w imię nauki i rozwoju ludzkiej supremacji na Ziemi. Mamy tutaj do czynienia z klasyczną strategią ekonomiczną, gdzie gracze ścigają się w zdobywaniu punktów przy wspólnej rozbudowie infrastruktury. Jak to wypada? Cóż, mocno przeciętnie i tak naprawdę ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Antarktyda nadaje się dla miłośników eurogier.

Sama gra wygląda prześlicznie, nad czym zresztą mocno rozwodziłem się w unboxingu. Faktycznie trójwymiarowe budynki połączone z żetonami i pionkami innych budowli oraz statków i naukowców robią na planszy spore wrażenie. Do tego zasady tylko z pozoru wydaja się być skomplikowane. Tak naprawdę cała mechanika jest bardzo prosta, podobnie jak sama rozgrywka, przez co próg wejścia jest naprawdę niski. To trochę burzy odbiór całości, gdyż grę wyraźnie reklamowano jako produkcję skierowana do bardziej zaawansowanego gracza, choć niekoniecznie zakonserwowanego w gatunku ciężkich strategii ekonomicznych. Tymczasem już po pierwszej rozgrywce widać, że ta gra w praktyce jest idealna dla niedzielnych graczy czy dzieci lubiących od czasu do czasu sięgnąć po coś bardziej rozbudowanego. Totalny laik z pewnością będzie miał z początku nieco problemów, ale też w miarę szybko, przy odrobinie cierpliwości, opanuje wszystkie zasady. w takim wypadku osoba znająca sporo eurogier po prostu tutaj zaśnie z nudów.

Sensem gry jest bowiem przesuwanie po planszy znacznika słońca i rozgrywanie akcji przez graczy za pomocą pionków statków. Planszę podzielono na 8 sektorów na których znajdują się dedykowane pola pod konkretne rodzaje budynków. Gracz aktywny przemieszcza słońce o jedno pole w ruchu przeciwnym do obrotu wskazówek zegara i zatrzymuje na pierwszym polu z pionkiem statku. Haczyk polega na tym, że na pojedynczym polu może znajdować się do 3 okrętów, jednak tylko ten najbliżej słońca rozegra swą akcję. przepływa on zatem na dowolne inne pole, wędrując na nim na koniec kolejki i gracz będący jego właścicielem wykonuje jedna z możliwych akcji.


Opcji jest kilka od budowy po rekrutację naukowców. Najczęściej będziemy właśnie budować. W tym celu patrzymy na wierzchnie karty konstrukcji znajdujące się przy planszy i jeśli spełniamy ich wymóg (nasze statki, nie tylko aktywny, są na polach z wymaganymi budowlami/zasobami) to zabieramy taka kartę, dostawiamy określony na jej dolnej połowie budynek na planszę w lokacji gdzie przebywa nasz aktywny okręt i, jeśli to możliwe, dokładamy na to pole tylu naukowców ilu wskazuje karta. W innych wypadkach możemy zbudować statek, dobrać naukowców lub zdobyć punkty badań do wykorzystania na torach badań.

Wszystko to wygląda ładnie na papierze, ale praktyka szybko wyrzuca na światło dzienne niedociągnięcia. Po pierwsze gra w praktyce działa tylko na dwie osoby, gdzie i tak rozgrywka mocno przypomina wzajemne przepychanie się. Jednak w tym wariancie najrzadziej występuje zjawisko kuli śnieżnej, choć sprytny gracz będzie wstanie to uczynić, szczególnie jeśli podejdą mu karty budynków. W przypadku rozgrywek trzy- i czteroosobowych zjawisko kuli śnieżnej występuje praktycznie zawsze, do tego im nas więcej tym szybciej zostanie zainicjowane. Dochodzi nawet do takich sytuacji, gdzie jeden gracz musi czekać na swoją kolejkę przez 5 czy nawet 7 tur, podczas gdy inni mają 3 tury z rzędu, po czym odczekają 1-2 tury i znów wracają do gry. To budzi sporą frustrację u każdego, szczególnie zaś osób znających dobrze gatunek eurogier.

System podliczania punktów też jakoś nie sprawia, że weterani chcieliby zasiąść do tego tytułu. Jest wręcz idealnie zaprojektowany pod niedzielnych graczy. Punty dostajemy z części budynków, torów naukowych oraz za kontrolę poszczególnych lokacji, jednak sam system ich zbierania może wkurzyć rasowych strategów. Otóż w każdym z tych elementów podliczamy "siłę gracza" i ten który wygrywa zdobywa najwięcej punktów, a każda kolejna osoba coraz mniej, zaś ostatnia zero, niezależnie od tego ile włożyła wkładu w rozbudowę tego segmentu. Najlepiej obrazuje to podliczanie punktów za lokacje. Podliczamy ilość naszych naukowców na lokacji i ta osoba która ma ich najwięcej zdobywa punkty w ilości równej sumie wszystkich pionków naukowców (niezależni do kogo należą) oraz budynków na polu +1. Kolejny gracz dostaje punkty w liczbie naukowców gracza który wygrał walkę o tą strefę, następny zaś w liczbie tego z drugiego miejsca i tak dalej. Jeśli natomiast gracze remisują to obaj dostają tyle punktów, zaś kolejny wartość pionków jednego z nich. sprawdza się to w rozgrywkach z dziećmi czy nowicjuszami, jednak rasowi stratedzy dostaną białej gorączki przy tym systemie, bo już w trakcie gry zobaczą, że będą pola gdzie nie ma sensu się starać robić cokolwiek, zaś ułożenie statków może zmusić ich do zatrzymania się w takiej lokacji.

Antarktyda to mocno przeciętna gra. Za te pieniądze można znaleźć o wiele ciekawsze i bardziej dopracowane tytuły, skierowane do tej grupy odbiorców. Jednak tytuł może spodobać się niedzielnym graczom oraz dzieciakom o ile nie odstraszy ich osuszenie portfela na kwotę na blisko 170 zł. Gra prezentuje się ładnie na stole, ma naprawdę niski próg wejścia i nieopierzeni gracze potrafią się przy nim dobrze bawić, póki nie poznają lepiej rozbudowanych tytułów. Jednak Antarktyda może być dobrym wstępem do przygody z tym gatunkiem. Krótkotrwałym, ale z pewnością owocnym. Niemniej ciężko całość jakoś bardzo pochwalić, gdyż niespecjalnie wybija się z tłumu na tle konkurencji. Ot taki klasyczny przeciętniak. Ni to dobry ni to zły, choć należy dać jej dodatkowy plusik za to, że potrafi przyciągnąć do siebie młodszych graczy.

Plusy:
* wykonanie graficzne i jakościowe
* bardzo niski próg wejścia
* dynamiczna rozgrywka
* świetnie nadaje się dla niedzielnych graczy
* łatwe wprowadzenie nowicjuszy w świat strategii ekonomicznych

Minusy:
* zaawansowani gracze mogą tutaj zasnąć
* efekt kuli śnieżnej
* chybiony system podliczani punktów
* za te pieniądze możemy dostać lepiej opracowane eurogry

Ocena - 5,5/10