Tak z wolna dotarliśmy do ostatniego epizodu przygód Kim Keller na planecie, a raczej planetach, Antares. Jak łatwo było się domyślić, zakończenie trzeciego cyklu perypetii Kim oraz jej przyjaciół, nie będzie ostatnim. Na podstawie tego albumu ciężko też wyrokować jak dalej potoczą się ich losy. Historia rozpoczęta na Aldebaranie w 1994 roku (pierwsze polskie wydanie było w 2002) mogła teraz dobiec końca. Jednak autor w osobie de Oliviery, zwany potocznie Leo, chyba nie chce pożegnać się na dobre z serią. czy to dobrze? Czy warto ciągnąć tą kosmiczną operę dalej? Epizod szósty Antaresa, w dużej mierze odpowiada właśnie na te dwa pytania i robi to naprawdę ciekawie.
Historia ostatniego albumu rozgrywa się na obu planetach systemu, czyli Antares-4 gdzie przebywa grupa badawcza mająca nawiązać kontakt z obcą cywilizacją oraz na głównej planecie systemu Antares, w bazie ludzkiej kolonii. Akcja przeskakuje raz tu raz tam, jednak czytelnik nie ma cienia problemu aby połapać się w całej opowieści, a ta jest bardzo dynamiczna. Kim wraz z Alexą wsiadają do dziwnego kosmodromu, będącego kopią ich własnej jednostki i ruszają w nieznane na spotkanie z obcymi. Jednak ku zaskoczeniu kobiet trafiają one do innego wymiaru, niejako zawieszonego na planecie Antares, gdzie spotykają zaginione osoby. Jednocześnie obcy uważnie im się przyglądają, a jednym z nich jest kosmita, którego Kim spotkała na Betelgezie. Gdy postanawiają się ujawnić, na arenę wkracza Jedediach, co owocuje niecodziennym obrotem spraw. Tymczasem główna kolonia ludzi ponownie musi stawić czoła złowrogim siłom planety. Stawia to możliwość zasiedlenia Antaresa pod znakiem zapytania, zaś koloniści, mimo różnic kulturowych, muszą zjednoczyć siły aby przetrwać.
Album rozwiewa wiele wątpliwości na jakie dotąd natrafili czytelnicy, jednak nie wyjaśnia wszystkich tajemnic związanych z dziwnym obiektem spotkanym na planetach systemu Antares. Te zapewne, choć tutaj autor może nas zaskoczyć, zostaną objaśnione w kolejnych przygodach grupy przyjaciół z Aldebarana. Z drugiej strony Leo robi ten zabieg na tyle umiejętnie, ze czytelnik nie czuje się oszukany. Najważniejsze kwestie związane z trzecim cyklem przygód Kim Keller i jej przyjaciół są w pełni wyjaśnione. Sprawa tajemniczych zaginięć, konflikt z Jedediachem i jego zwolennikami, nawiązanie kontaktu z obcą cywilizacją oraz najważniejsze finał projektu zasiedlenia planety Antares przez ludzi. Każda z tych kwestii zostaje doprowadzona do końca, zatem tajemnica związana z dziwnym obiektem kusi aby sięgnąć po kolejny cykl.
Ciekawie zakończył się wątek Jedediacha, choć co bardziej uważny czytelnik mógł przewidzieć taki obrót spraw już w czwartym epizodzie. Postać ta była niestety zbyt przewidywalna z powodu swych radykalnych poglądów, choć potrzebna dla całej historii i świetnie została w nią wkomponowana. poza tym z jego winy doszło do wielu wydarzeń, które w innych okolicznościach nie miałby miejsca. Co zaś się tyczy jego brata, to niejako znika z pola widzenia czytelnika. Wiemy że jest, robi swoje, ale autor nie poświęcił mu zbyt dużo uwagi. Jednak w niczym to nie przeszkadza, gdyż jego temat został maksymalnie wyczerpany.
Antares to naprawdę świetny cykl i liczę na to, że Leo utrzyma poziom w jego kontynuacji. Jak dotąd autor za każdym razem dawał swym czytelnikom inną przygodę, zaś przez lata pracy nad serią, bohaterowie w niej występujący dojrzeli i mocno się zmienili. Powstawały związki, jedne trwałe inne z biegiem wydarzeń ulegały rozpadowi, postacie doroślały, śmierć i straty bliskich hartowały ich charakter, zaś przeżyte przygody nauczyły ich niejednego w walce o przetrwanie. Zarówno Aldebaran jak i Betelgeza fabularnie mocno różniły się od Antaresa, tak jak poszczególne tytułowe planety tej serii różnią się między sobą. Od wodnego świata, przez pustynną planetę po miejsce skapnę w krwiożerczej dżungli oraz sawannie, Kim Keller nigdy nie utraciła swych wartości. Spotkało ja wiele cierpienia, ale także radości. Jakie będą zatem jej kolejne losy? Kto będzie jej towarzyszył? Na razie możemy tylko zgadywać, jednak jedno jest pewne - warto czekać.
Ocena - 9/10
Historia ostatniego albumu rozgrywa się na obu planetach systemu, czyli Antares-4 gdzie przebywa grupa badawcza mająca nawiązać kontakt z obcą cywilizacją oraz na głównej planecie systemu Antares, w bazie ludzkiej kolonii. Akcja przeskakuje raz tu raz tam, jednak czytelnik nie ma cienia problemu aby połapać się w całej opowieści, a ta jest bardzo dynamiczna. Kim wraz z Alexą wsiadają do dziwnego kosmodromu, będącego kopią ich własnej jednostki i ruszają w nieznane na spotkanie z obcymi. Jednak ku zaskoczeniu kobiet trafiają one do innego wymiaru, niejako zawieszonego na planecie Antares, gdzie spotykają zaginione osoby. Jednocześnie obcy uważnie im się przyglądają, a jednym z nich jest kosmita, którego Kim spotkała na Betelgezie. Gdy postanawiają się ujawnić, na arenę wkracza Jedediach, co owocuje niecodziennym obrotem spraw. Tymczasem główna kolonia ludzi ponownie musi stawić czoła złowrogim siłom planety. Stawia to możliwość zasiedlenia Antaresa pod znakiem zapytania, zaś koloniści, mimo różnic kulturowych, muszą zjednoczyć siły aby przetrwać.
Album rozwiewa wiele wątpliwości na jakie dotąd natrafili czytelnicy, jednak nie wyjaśnia wszystkich tajemnic związanych z dziwnym obiektem spotkanym na planetach systemu Antares. Te zapewne, choć tutaj autor może nas zaskoczyć, zostaną objaśnione w kolejnych przygodach grupy przyjaciół z Aldebarana. Z drugiej strony Leo robi ten zabieg na tyle umiejętnie, ze czytelnik nie czuje się oszukany. Najważniejsze kwestie związane z trzecim cyklem przygód Kim Keller i jej przyjaciół są w pełni wyjaśnione. Sprawa tajemniczych zaginięć, konflikt z Jedediachem i jego zwolennikami, nawiązanie kontaktu z obcą cywilizacją oraz najważniejsze finał projektu zasiedlenia planety Antares przez ludzi. Każda z tych kwestii zostaje doprowadzona do końca, zatem tajemnica związana z dziwnym obiektem kusi aby sięgnąć po kolejny cykl.
Ciekawie zakończył się wątek Jedediacha, choć co bardziej uważny czytelnik mógł przewidzieć taki obrót spraw już w czwartym epizodzie. Postać ta była niestety zbyt przewidywalna z powodu swych radykalnych poglądów, choć potrzebna dla całej historii i świetnie została w nią wkomponowana. poza tym z jego winy doszło do wielu wydarzeń, które w innych okolicznościach nie miałby miejsca. Co zaś się tyczy jego brata, to niejako znika z pola widzenia czytelnika. Wiemy że jest, robi swoje, ale autor nie poświęcił mu zbyt dużo uwagi. Jednak w niczym to nie przeszkadza, gdyż jego temat został maksymalnie wyczerpany.
Antares to naprawdę świetny cykl i liczę na to, że Leo utrzyma poziom w jego kontynuacji. Jak dotąd autor za każdym razem dawał swym czytelnikom inną przygodę, zaś przez lata pracy nad serią, bohaterowie w niej występujący dojrzeli i mocno się zmienili. Powstawały związki, jedne trwałe inne z biegiem wydarzeń ulegały rozpadowi, postacie doroślały, śmierć i straty bliskich hartowały ich charakter, zaś przeżyte przygody nauczyły ich niejednego w walce o przetrwanie. Zarówno Aldebaran jak i Betelgeza fabularnie mocno różniły się od Antaresa, tak jak poszczególne tytułowe planety tej serii różnią się między sobą. Od wodnego świata, przez pustynną planetę po miejsce skapnę w krwiożerczej dżungli oraz sawannie, Kim Keller nigdy nie utraciła swych wartości. Spotkało ja wiele cierpienia, ale także radości. Jakie będą zatem jej kolejne losy? Kto będzie jej towarzyszył? Na razie możemy tylko zgadywać, jednak jedno jest pewne - warto czekać.
Ocena - 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz