Po dzieło Luisa Sepúlvedy sięgnąłem czystym przypadkiem. W oczy rzuciła mi się ciekawa okładka, na której widniał intrygujący tytuł o Historii ślimaka, który odkrył znaczenie powolności. Niewielka książeczka wydawała się bardzo niepozorna, jednak w środku zawierała ogrom przecudnych rysunków, które przywiodły mi na myśl bajki oraz baśnie jakie czytałem będąc dzieckiem. Bez większego wahania poszedłem do kasy z książką pod pachą, zapłaciłem i po powrocie do domu zatopiłem się w lekturze. Przyznaję, że były to najlepiej spożytkowane pieniądze w ostatnich latach, gdyż żaden film, komiks czy książka nie wzbudziły we mnie tylu emocji od dłuższego czasu, co ta krótka, za to bardzo poważna, historia o ślimaku, pragnącym mieć imię.
Opowieść zaczyna się na łące zwanej przez ślimaki Krainą Dmuchawca, gdyż wszędzie rozpościerają się smakowite mlecze. Ich domem jest krzew zimnokwiatu, zaś żaden ślimak w kolonii nie posiada imienia, ani nie jest ciekawy co dzieje się poza ich krainą. Z wyjątkiem jednego. Młody ślimak, targany ciągłym pytaniem o naturę swej powolności, postanawia w końcu zerwać z zwyczajami oraz męczącą go rutyną. Chce również otrzymać imię, gdyż nie umie pojąć czemu wszystkie ślimaki, chcą być jednakowe. Te zmiany nie podobają się starszyźnie, która stawia młodzieńcowi ultimatum - dostosuje się do zwyczajów i będzie taki jak wszyscy albo czeka go wygnanie. Tak oto ślimak rusza w swą długa drogę, podczas której poznaje inne zwierzęta z łąki oraz wielkie zagrożenie jakie niesie z sobą człowiek.
Książka jest próbą odpowiedzenia na pytanie zadane pisarzowi przez jego wnuka. Jednocześnie porusza kilka bardzo ważnych aspektów społecznych, jakie od wielu dekad obserwuje się na świecie, szczególnie zaś w dobie internetu. Pierwszym z nich jest znaczenie powolności, o której ludzie zapomnieli, żyjąc w ciągłym pędzie i pogoni za lepszym życiem, pieniądzem oraz karierą. Bo tak trzeba, bo tak mówią kolorowe reklamy, bo muszę to mieć, muszę zgromadzić więcej,... muszę, muszę, muszę. Byle szybciej, byle lepiej, byle głośniej. Tytułowy bohater pokazuje nam jak pośpiech zabija w nas to co piękne. Nie potrafimy się cieszyć chwilą, gnamy nie patrząc na innych, tratując wszystko dookoła, aby zbudować swoje wymarzone imperium pędu, stworzone z asfaltu i stali. Zapominamy wtedy o słabszych, wolniejszych istotach, bardziej podatnych na niegodziwości tego świata, które bez naszej pomocy są skazane na zagładę.
W prostej linii wychodzi z tego kolejna przywara "cywilizowanego człowieka" - zapominanie. Jego pomnikiem w książce jest żółw Niezapominajek, którego nasz ślimak spotyka na swej drodze. Miał on kiedyś dom, kochających ludzi, którzy o niego dbali, karmili i otaczali miłością. Jednak z czasem ludzkie dzieci dorosły zaniedbując żółwia, a ostatecznie się go pozbywając i wyrzucając na łąkę, w myśl "zwracania wolności". W praktyce pozbawili go miłości oraz rodziny, gdyż stał się dla nich ciężarem, a oni musieli przecież się rozwijać w wyścigu o lepszą pracę, więc nie mieli czasu na dziecinne wygłupy. jak wielu z nas w ten sam sposób potraktowało członków swej rodziny? Zarówno tych zwierzęcych jak i ludzkich. Często pamiętamy o krewnych tylko dlatego, że przypomni nam o nich raz na rok Facebook, ale sami nie mamy czasu aby zadzwonić i zwyczajnie spytać jak leci.
W tle tego wszystkiego widnieje kolejna zbrodnia ludzkości, wychwalana przez wszystkie media od zarania dziejów - nie wypychać się przed szereg. Należy żyć, myśleć i robić tak jak każą zwyczaje, bo tak robią wszyscy. Każdy przejaw inności, próba dążenia do poznania odpowiedzi na niewygodne pytania, w szczególności zaś te dotyczące naszej natury, są z góry napiętnowane. Bo jeżeli coś jest miłe, wygodne i przyjemne, to przecież po co to zmieniać? Dodatkowo gdy widzimy jak inni, w naszym rozumieniu lepsi od nas gdyż są więksi, wykonują dany zwyczaj inaczej, to od razu ci mniejsi chcą się do niego dostosować. No bo oni są szybsi, zatem muszą być bardziej zmyślni i lepiej wiedzą co jest dobre dla wszystkich. Świetnie to pokazano na przykładzie zwyczaju jedzenia w kolonii, gdzie po jednej ulotce, którą wiatr przywiał przypadkiem na łąkę, ślimaki stwierdziły, że zamiast jeść gdy są głodne, będą jeść o stałych porach. Bo tak robią ludzie.
Luis Sepúlveda pokazał w osobie ślimaka jak bardzo jesteśmy niechętni zmianom oraz jak kochamy wygody i pośpiech. Zapominamy o najbliższych, tratujemy słabszych, zaś powolność uznajemy za grzech niewybaczalny. A jednak to dzięki niej możemy dostrzec najsłabszych, pomóc tym którzy wpadli w rutynę, ostrzegając ich za w czasu oraz poznać samych siebie. Niestety każda zmiana niesie ze sobą ofiary, szczególnie jeśli z utartej rutyny, zaślepiającej społeczeństwo, chcemy wyrwać innych. Musimy liczyć się z byciem osądzonym, sponiewieranym, a nawet gdy nam już się uwierzy, to i tak na każdym kroku grozi nam podejrzliwość. Dlatego powoli, powolutku należy przeć do przodu, pomimo przeciwności, pomagać innym, bo kiedyś, w najmniej spodziewanym momencie, ktoś pomoże nam. Zatem warto na chwilę zatrzymać się w miejscu, spojrzeć za siebie oraz rozejrzeć się dookoła i sprawdzić czy o kimś nie zapomnieliśmy albo ktoś słabszy nie potrzebuje teraz naszego wsparcia. Bo w końcu życie to nie wyścig, tylko droga pełna przygód.
Ocena - 10!!!/10
W prostej linii wychodzi z tego kolejna przywara "cywilizowanego człowieka" - zapominanie. Jego pomnikiem w książce jest żółw Niezapominajek, którego nasz ślimak spotyka na swej drodze. Miał on kiedyś dom, kochających ludzi, którzy o niego dbali, karmili i otaczali miłością. Jednak z czasem ludzkie dzieci dorosły zaniedbując żółwia, a ostatecznie się go pozbywając i wyrzucając na łąkę, w myśl "zwracania wolności". W praktyce pozbawili go miłości oraz rodziny, gdyż stał się dla nich ciężarem, a oni musieli przecież się rozwijać w wyścigu o lepszą pracę, więc nie mieli czasu na dziecinne wygłupy. jak wielu z nas w ten sam sposób potraktowało członków swej rodziny? Zarówno tych zwierzęcych jak i ludzkich. Często pamiętamy o krewnych tylko dlatego, że przypomni nam o nich raz na rok Facebook, ale sami nie mamy czasu aby zadzwonić i zwyczajnie spytać jak leci.
W tle tego wszystkiego widnieje kolejna zbrodnia ludzkości, wychwalana przez wszystkie media od zarania dziejów - nie wypychać się przed szereg. Należy żyć, myśleć i robić tak jak każą zwyczaje, bo tak robią wszyscy. Każdy przejaw inności, próba dążenia do poznania odpowiedzi na niewygodne pytania, w szczególności zaś te dotyczące naszej natury, są z góry napiętnowane. Bo jeżeli coś jest miłe, wygodne i przyjemne, to przecież po co to zmieniać? Dodatkowo gdy widzimy jak inni, w naszym rozumieniu lepsi od nas gdyż są więksi, wykonują dany zwyczaj inaczej, to od razu ci mniejsi chcą się do niego dostosować. No bo oni są szybsi, zatem muszą być bardziej zmyślni i lepiej wiedzą co jest dobre dla wszystkich. Świetnie to pokazano na przykładzie zwyczaju jedzenia w kolonii, gdzie po jednej ulotce, którą wiatr przywiał przypadkiem na łąkę, ślimaki stwierdziły, że zamiast jeść gdy są głodne, będą jeść o stałych porach. Bo tak robią ludzie.
Luis Sepúlveda pokazał w osobie ślimaka jak bardzo jesteśmy niechętni zmianom oraz jak kochamy wygody i pośpiech. Zapominamy o najbliższych, tratujemy słabszych, zaś powolność uznajemy za grzech niewybaczalny. A jednak to dzięki niej możemy dostrzec najsłabszych, pomóc tym którzy wpadli w rutynę, ostrzegając ich za w czasu oraz poznać samych siebie. Niestety każda zmiana niesie ze sobą ofiary, szczególnie jeśli z utartej rutyny, zaślepiającej społeczeństwo, chcemy wyrwać innych. Musimy liczyć się z byciem osądzonym, sponiewieranym, a nawet gdy nam już się uwierzy, to i tak na każdym kroku grozi nam podejrzliwość. Dlatego powoli, powolutku należy przeć do przodu, pomimo przeciwności, pomagać innym, bo kiedyś, w najmniej spodziewanym momencie, ktoś pomoże nam. Zatem warto na chwilę zatrzymać się w miejscu, spojrzeć za siebie oraz rozejrzeć się dookoła i sprawdzić czy o kimś nie zapomnieliśmy albo ktoś słabszy nie potrzebuje teraz naszego wsparcia. Bo w końcu życie to nie wyścig, tylko droga pełna przygód.
Ocena - 10!!!/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz