22 lutego 2016

Marnie. Przyjaciółka ze snów

W animacji drzemie wielka moc, zaś anime jest świetnym narzędziem aby ją pokazać. Wbrew powszechnie panującemu w Polsce stereotypowi, anime to nie tylko Czarodziejka z Księżyca czy Pokemony, a olbrzymi wachlarz poważnego kina obejmującego najróżniejsze gatunki od dramatów po fantastykę. Marnie. Przyjaciółka ze snów, to genialny przykład jak powinno robić się animacje dla dorosłej publiczności, szukającej w kinematografii przesłania większego niż tylko obraz. To film udowadniający, że poważne kino psychologiczne można przedstawić za pomocą kreski, zaś nastolatki mają nieraz naprawdę poważne problemy, którym muszą stawić czoła nierzadko samotnie.

Dwunastoletnia Anna jest szkolnym odludkiem i przeżywa załamanie psychiczne. Dodatkowo cierpi na astmę, przez co wyrzuca sobie, że naraża swoich przybranych rodziców na poważne koszta. Lekarz zaleca aby na okres wakacyjny Anna udała się na wieś, gdzie jest czystsze powietrze. Wyjeżdża zatem do nadmorskiej prowincji, gdzie mieszkają jej "przyszywani" krewni, pamiętający dziewczynkę z czasów gdy była maleństwem. Anna zwiedzając okolicę, aby szlifować swoje zdolności plastyczne, i natrafia na wielki dom na moczarach, koło zatoki. Tam spotyka dziewczynkę w swoim wieku, Marnie, która również czuje się samotna.


Już na samym początku widz dostaje silny sygnał o poważnym wydźwięku tej produkcji. nie mamy tutaj do czynienia z klasycznym przykładem rozwydrzonej czy dąsającej się o wszystko nastolatki, rodem z Hollywood, a dziecka o dojrzałej psychice, które ma poważne problemy. Jej choroba nie jest jednak ich źródłem a fakt, ze Anna czuje się zwyczajnie niepotrzebna. Odgradza się od ludzi aby nie stanowić dla nich problemu, obwinia się, że przez nią jej opiekunowie ponoszą dodatkowe koszta na leki, nie umie docenić swego talentu jako rysownik. Widz jednak nie wie co jest powodem tego stanu rzeczy, gdyż już w pierwszych minutach, dowiadujemy się, ze Anna od niedawna zachowuje się w ten sposób.

Sprawa ta przewija się przez cały film i tak naprawdę dopiero na samym końcu zostaje w pełni wyjaśniona. Jednak nim to następuje, widz samoczynnie wciela się w rolę detektywa i próbuje poskładać elementy układanki niczym detektyw. mimo, że Marnie to produkcja będąca zakwalifikowana jako dramat psychologiczny, znajduje się tu sporo miejsca na nutę powieści detektywistycznej. Poznając losy tytułowej bohaterki oraz Anny, zaczynamy rozumieć jak wiele łączy te dwie obce sobie osoby. Kluczem do całej tajemnicy jest, jakżeby inaczej, dom na mokradłach i mimo, że uważny widz zacznie się domyślać jak brzmi rozwiązanie łamigłówki, to jednak brakuje mu dowodów na jej potwierdzenie.


Nie wolno w tej produkcji zapomnieć o postaciach drugoplanowych w osobach zwariowanego wujostwa Anny i cichego rybaka, który jest tak samo tajemniczy jak tytułowa Marnie. Wątek z wujostwem jest szczególnie ważny, gdyż wnosi do całości spory ładunek życiowego humoru oraz radości. Dzięki nim widz może chwilę odsapnąć pomiędzy poważnymi scenami, rozgrywanego się na ekranie dramatu. Niestety, w moim odczuciu, mocno spłycono wątek rybaka, który skrywał w sercu tajemnice. Można było go lepiej przedstawić, nawet kosztem dokręcenia kilkunastu minut filmu więcej. 

Jeśli idzie zaś o część techniczną to kreska jest przepiękna. Najbardziej zapadają w pamięci bajecznie narysowane krajobrazy oraz scenografia. Wieża podczas wichury połączonej z burzą, zielony las skąpany w promieniach słońca, zalewane podczas przypływu mokradła, zasnute całunem białej mgły oraz tajemniczy dom, który wznosi się dumnie nad brzegiem zatoki. To wszystko sprawia, ze wręcz czujemy zapach miejsca w którym przebywają bohaterki tej historii. Całość potęguje świetne udźwiękowienie otoczenia oraz genialnie skomponowana muzyka, której można słuchać bez końca.


Mimo że nie jestem wielbicielem anime, choć ta scena kinematografii nie jest mi zupełnie obca, to Marnie. Przyjaciółka ze snów, zachwyciła mnie pod każdym kątem. Film porusza w subtelny sposób poważny problem młodej dziewczyny, która w praktyce jest jeszcze dzieckiem i dopiero poznaje świat. Dodatkowo bohaterowie tu zaprezentowani są o wiele bardziej poważni i racjonalni, w przeciwieństwie do swych krewniaków z Hollywood. Mimo to nadal pozostają bezbronnymi dziećmi, które muszą liczyć na pomoc starszych i przełamać drzemiący w nich strach.

Ocena - 10/10

2 komentarze:

  1. Osobiście oceniałam Marnie nieco niżej - ale tylko ze względu na ogromną miłość do "Totoro" czy "Spirited Away", które jednak są lepsze :) Polecam oczywiście wszystkie filmy!

    http://www.film.gildia.pl/filmy/omoide-no-marnie/recenzja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Totoro" jeszcze nie oglądałem, "Spirited Away mam w kolekcji i dałem tyle samo. Jednak moim numerem jeden jako całokształt jest "Księżniczka Mononoke", na której byłem w kinie sześć razy. Po dziś marzę aby usłyszeć z tego filmu całą ścieżkę dźwiękową na żywo w filharmonii.

      Mało oglądam anime, choć w zeszłym roku zakupiłem serial Ghost in the Shell (oba sezony) i mam oba filmy pełnometrażowe. Też to kiedyś zrecenzuję.

      Usuń