17 maja 2022

On Mars_ #1: Nowy świat

Sięgając po ten komiks spodziewałem się klasycznej przygody na Marsie i faktycznie to otrzymałem. Jako fan serii gier Red Faction, szybko wyłapałem sporo klasycznych nawiązań w On Mars. Mamy zatem skazańców pracujących jako górnicy i tania siła robocza, ugrupowanie religijne, byłą policjantkę i całą masę innych zagrywek dobrze mi znanych z gier czy filmów tego typu. Czy mi to przeszkadzało? W żadnym razie, a nawet umiliło lekturę, tej proste oraz lekkiej opowieści.

Dla osób siedzących w rozrywkowym science fiction, On Mars nie jest niczym szczególnie nowym. Jednak, a to ważniejsze, jest dopracowany na polu scenariusza i to daje bardzo dużo. Bowiem otrzymujemy solidną przygodę, z ciekawie napisanymi postaciami oraz sensownie poprowadzonym scenariuszem, nie podziurawionym błędami, jak to nieraz ma miejsce w filmach, serialach czy książkach. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu, logicznie się zazębia, prowadząc ostatecznie do nowych wątków oraz konkretnego finału. Jednocześnie czytelnik ma ochotę bliżej poznać historię poszczególnych postaci, nawet jeśli pojawiają się tylko na chwilę.

Zatem jak wygląda fabuła? Otóż na Marsie jedna z globalnych korporacji prowadzi Terraformację planety oraz jej kolonizację. Projekt musi przyspieszyć w obliczu zagrożeń surowcowych i ekologicznych na Błękitnej Planecie, zatem od dawna do pracy wykorzystuje się w roli górników oraz budowlańców więźniów skazanych na karę pozbawienia wolności dłużej niż 5 lat. Innymi słowy trafiają tam mordercy, gwałciciele, rzeźnicy, ale też więźniowie polityczni czy byli mundurowi, którzy przypadkiem narobili sobie zbyt potężnych wrogów. Do tej ostatniej grupy należy główna bohaterka Jasmine Stenford. Szybko się jednak okazuje, że śmierć na Czerwonej Planecie to chleb powszedni, a współwięźniowie podzieleni są na różne obozy.

Jak mówiłem - standard. Jednak dobrze skonstruowany. Jasmine naprawdę da się lubić. Ot typowa "silna babka" z zasadami, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Oczywiście dla niej jest to zupełnie nowy świat, bo wcześniej stała po drugiej stronie barykady. Szybko jednak zjednuje sobie kilkoro przychylnych jej osób, ale też i pakiet wrogów. Oczywiście nie tylko kolonią karną żyje fabuła, zatem dostaniemy również pakiet scen z szefostwem korporacji marsjańskiej, która jest zła, pozbawiona sumienia i liczy się dla niej tylko zysk. Nic nowego, ale w tym wypadku pasuje do całości idealnie.

Dużym plusem jest rysunek, ale w szczególności paleta kolorów. czuć tutaj "filmową" wersje Marsa i to naprawdę dodaje klimatu. Dobrze też zadbano o zobrazowanie technologii, pojazdów, poszczególnych lokacji czy strojów. Ma to wszystko ręce i nogi, brzmi dość wiarygodnie, a przy tym wizualnie każda z postaci czymś się wyróżnia. To pomaga szybko je spamiętać, szczególnie, że część z nich potrafi dość pospiesznie przenieść się na łono Abrahama.

On Mars to niezły komiks, choć miałem wrażenie, jakby przeczytał tylko preludium do całej opowieści. Wiecie, obejrzał intro gry, rozegrał tutorial i zobaczył wielki napis: Ciąg dalszy nastąpi. Szkoda, bo intryga jest dobrze poprowadzona, choć raczej przewidywalna. Jednak z pewnością sięgnę po kolejny tom, bo zwyczajnie jestem ciekaw jak autorzy sobie poradzą z rozwojem tej opowieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz