16 marca 2022

Rewizja: Jajko i Smerfy

5 lat temu wróciłem sobie do starych wydań serii Smerfy, wtedy wydawanej przez wydawnictwo Nasza Księgarnia. Dziś w moje ręce wpadło wydanie odświeżone,z  nowym tłumaczeniem i to do niego mam kilka zastrzeżeń. Od razu uczulę, że nie było dane mi zapoznać się z wydaniem francuskojęzycznym, zatem nie wiem, które z tłumaczeń jest dosłowne. Z drugiej strony wiem z praktyki, ze czasem taka dosłowność szkodzi w odbiorze treści. Zatem skupię się na porównaniu obu polskich tłumaczeń, natomiast jeśli idzie o treść, to dosyłam do mojej starszej recenzji tego tomu, który znajdziecie TUTAJ.

To czego brakuje mi w nowym tłumaczeniu to swego rodzaju nutki baśniowości. Tą było czuć w każdym dymku starej wersji. Zarówno opisach narracyjnych, ale przede wszystkim wypowiedziach niebieskich skrzatów. Nadawało t im pewnego rodzaju magii, sprawiając, ze fikcyjny świat stworzony przez Peyo wypadał wiarygodnie. Przynajmniej w oczach dziecka.

Tym czasem nowa wersja jest bardziej sucha. Tak jakby poprawna, rozbudowana, ale przy tym pozbawiona swoistego elementu luźnego snucia opowieści. Brzmi za to bardziej poprawnie, wręcz czasem nieco sztywno, nawet jeśli udaje smerfny dialekt. Widać to szczególnie w opowiadaniu "Fałszywy Smerf", gdzie Gargamel ma czasem kłopoty w zrozumieniu smerfońskiego.  W nowym wydaniu ten język wcale nie wygląda smerfnie. Podam przykład.

(Gargamel zamieniony w Smerfa, spotyka samotnego skrzata w lesie)
STARE WYDANIE
* Skąd się tu wsmerfowałeś? Nie słyszałem jak smerfujesz!
NOWE WYDANIE
* Skąd przysmerfowałeś? Nie słyszałem jak nadchodzisz.
STARE WYDANIE
Smerf: Smerfy sobie ze mnie stroisz czy co?
Gargamel: Hm... Tak, tak.
Smerf: Co? To już lepiej powiedz wprost, że bierzesz mnie za smerfa!
Gargamel: Ależ tak, oczywiście...
Smerf: Co? Jak śmiesz!!!Masz mnie zaraz smerfować o przebaczenie. Bo jak nie...
NOWE WYDANIE
Smerf: Słuchaj drwisz sobie ze mnie?
Gargamel: Yyy, tak, tak.
Smerf: Co? Nie no, teraz to już naprawdę niesmerfnie przegiąłeś!
Gargamel: Tak, oczywiście.
Smerf: To już przesada! Masz mnie smerfnie przeprosić i to zaraz bo inaczej...

Sami widzicie - nowa wersja tłumaczenia jest jakaś taka łagodniejsza, wręcz banalna do zrozumienia, przez co gag z językiem smerfów wypada blado. Tymczasem stare tłumaczenie to czysta rozkosz. Są gry słowne, ale też idzie zrozumieć z kontekstu o co chodzi. Jest zwyczajnie więcej smerfnych wtrąceń, a nie tylko suchy tekst, napisany tak, aby skończony dureń połapał się we wszystkim.

Dlatego ostatecznie wolę starsze tłumaczenie Smerfów, które ma w sobie "to coś". Ja nazywam to magią, smerfną magią wciągającą czytelnika w fantazyjny świat baśni. Szkoda, że potrafi to umknąć obecnym tłumaczom, bo po prostu robią z dzieła Peyo trochę suchy twór. Taki na wskroś nowoczesny i czasem zbyt delikatny. A przecież w baśniach, tych prawdziwych, nie bano poruszać się trudnych oraz złożonych tematów, nawet jeśli dla współczesnego, delikatnego odbiorcy mogą być mało smerfne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz