Z tą serią mam jak z "Thorgalem" czy "Asteriksem". Niby nic nowego się nie dzieje, ale sentyment nie pozwala się oderwać. W "Armadzie" jednak nie ma aż tyle odgrzewanych kotletów czy nieudanych zwrotów akcji, gdyż seria liczy dopiero 20 albumów. Oczywiście mowa o tej głównej. Pojawił się jednak tom, na który czekałem z wytęsknieniem. Tom przedstawiający kim tak naprawdę jest Navis oraz jak trafiła na planetę, gdzie odnalazła ją Armada.
Tak naprawdę ciężko tutaj coś napisać bez spoilerów, mogących się okazać kluczowymi dla fabuły. Niemal cały tom to retrospekcja, utworzona jako film z monitoringu okrętu, którym Navis przybyła na planetę obecnie zamieszkałą przez jedną z ras Armady. Wiemy, że jest człowiekiem, o dość wybuchowym charakterze, pracowała dla tajnych służb Armady i wpadła w nie małe kłopoty. Obecnie znów wróciła do łask Rady, mam na pieńku z nowymi przeciwnikami i w trakcie jednej z takich akcji w jej ręce wpada plik z danymi dotyczącymi jej przeszłości.
Fabularnie ma to sens, zaś sam zapis na pliku wideo jest ciekawy. Czytelnik poznaje nie tylko okoliczności, które doprowadziły do roztrzaskania się okrętu z małą Navis na pokładzie, ale też wielu ciekawych rzeczy o społeczności Ziemian. Jest też wyjaśniona geneza pewnej maszyny zamieszkującej wrak, fani serii wiedzą o co chodzi, czy okoliczności w jakich została uratowana, a załoga okrętu zginęła.
To wszystko nie tylko jest logicznie skonstruowane, ale też ciekawie i daje spore możliwości w kontynuacji serii. Navis już kilkukrotnie spotkała członków swej rasy, jednak zawsze byli to rozbitkowie. Wiele jej wyobrażeń o szlachetności rasy ludzkiej dawno legła w gruzach, natomiast ona sama doświadczyła cierpienia i zdrady z rąk najbliższych. Teraz jednak zyskała coś, na co czekała długi czas. Ona i jej wierni czytelnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz