16 maja 2020

Punisher Max #8

"Punisher Max" od Gartha Ennisa, mimo miejscami sporych absurdów i masy scen gore, naprawdę mi pasował. To był taki Punisher z jajem, bez skrupułów wobec tych złych i z dobrymi intencjami, aby czasem choć trochę pomóc tym dobrym. Niestety ten sam bohater według pióra Jasona Aarona i rysunku Steve Dillona kompletnie do mnie nie przemawia. Zniknął cały mrok, brutalność, a sceny gore zostały zastąpione... w zasadzie trudno mi powiedzieć czym. Niby mamy tutaj ciekawych przeciwników dla Franka Castle'a, w osobach Kingpina i Bullseye'a, ale finalnie obaj wypadli co najwyżej poprawnie, a wizualnie wręcz nieciekawie. Zapraszam zatem do krótkiej lektury mojego marudzenia :)

Największy zarzut mam do rysunku. Serio, w moich oczach kompletnie rujnuje on tą serię. Ja wiem, że Dillon rysował kultowego "Kaznodzieję", czytałem tą serię (nie, nie jestem jej fanem), ale nawet tam jego rysunki były mroczniejsze. Gdy krew i flaki latały na różne strony to czuć było brutalność tych scen. Tymczasem tutaj mamy... no sami zobaczcie:

To są wybrane, brutalne sceny z omawianego tutaj tomu (kliknijcie w obrazki to się wam powiększą).


A tak prezentują się podobne sceny z poprzednich tomów, gdzie rysownikami byli między innymi Larosa, Fernandez czy Medina:


Nie wiem jak dla was, ale dla mnie jest to wręcz przepaść. Obecnie seria straciła cały klimat wypracowany przez Ennisa i rysowników, którzy z nim współpracowali. Historia pisana przez Aarona jakoś mnie nie wciągnęła. Kingpin jest po prostu wielkim spaślakiem z kilkoma moralnymi rozterkami. Bullseye to przeciętny świr, a Punisher chodzi cały czas z tą samą miną, nie ważne jak bardzo obiją mu ryja. Nie twierdzę, że we wcześniejszych tomach Frank tryskał emocjami na lewo i prawo, ale twórcy umieli je zaznaczyć. Delikatnie, jednak zawsze. Do tego jego postać była naprawdę mroczna i przerażająca. Tymczasem w obecnym albumie to wszystko zniknęło, a pojawiło się... w zasadzie nic. Przeciętna historia, przeciętny rysunek, bak mroku i klimatu. Ot, taki mocno "ugrzeczniony" Punisher, gdzie zamiast krwi mamy ketchup. Dla mnie ta seria skończyła się zatem na tomie siódmym. Pewnie sięgnę po finalny album, bo głupio byłoby nie zakończyć przygody z tą serią, ale nie robię sobie specjalnych nadziei na finisz godny Punishera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz