Opowieści o tym, jak świat magii czy snów przenika do naszego realnego, jest w popkulturze całe mrowie. Moją ulubioną wizją z tego nurtu jest historia opowiedziana w serii gier "The Longest Journey". Mam ogromny sentyment do tego tytułu, choć pierwsza część jest zdecydowanie najlepiej napisana. "Nomen Omen" również prezentuje się ciekawie, głównie za sprawą jednego czynnika. Główna bohaterka, Becky, będąca w istocie wiedźmą, cierpi od urodzenia na Achromatopsję. Innymi słowy widzi świat na szaro lub idąc żargonem medycznym, cierpi na ślepotę barw. I w tym momencie zostaje ujawniony geniusz tej serii komiksowej. Bowiem w wyniku swej wrodzonej umiejętności do magii i wspomnianej choroby genetycznej, nasza młoda czarownica widzi magię za pomocą kolorów.
Ta ironia jest świetnie przestawiona na kartach komiksu, gdzie szary świat otacza ocean różnych kolorów. To własnie magia, jednak tylko Becky jest wstanie to dostrzec. To daje jej ogromną przewagę nad swymi przeciwnikami, ale też pcha prosto w objęcia Króla Wróżek. Facet jest skończonym sukinsynem, do tego przejął tron w sposób wyjątkowo podstępny oraz okrutny i na samym starcie wyrwał czarownicy serce. Obecnie dziewczyna żyją tylko dzięki magii i chce odzyskać to, co do niej należy przy okazji łamiąc wszelkie reguły magii. Bo skoro inni od razu potraktowali ja z góry i wrzucili na głęboką wodę, to czemu ma się bawić w podchody.
Gdy skończyłem lekturę drugiego tomu od razu chciałem sięgnąć po kolejny, jednak na razie go jeszcze u nas nie wydano. Szkoda, bo nie mogę się doczekać kontynuacji. Akcja ma tutaj błyskawiczne tempo, świat magii jest przedstawiony bardzo malowniczo, choć nie powiem, aby mnie zaskoczył w swej konstrukcji. Z drugiej strony całość jest napisana rewelacyjnie, łatwo mi polubić albo znienawidzić daną postać, a na dokładkę nikt tutaj nie jest kryształowo dobry lub zły. W istocie każdy jest... szary. Ma swoje za uszami, ale też potrafi być dobry. Tak, to zdecydowanie udana seria i jeśli dalej będzie ona trzymała swój poziom, to chętnie będę do niej wracał.
Ta ironia jest świetnie przestawiona na kartach komiksu, gdzie szary świat otacza ocean różnych kolorów. To własnie magia, jednak tylko Becky jest wstanie to dostrzec. To daje jej ogromną przewagę nad swymi przeciwnikami, ale też pcha prosto w objęcia Króla Wróżek. Facet jest skończonym sukinsynem, do tego przejął tron w sposób wyjątkowo podstępny oraz okrutny i na samym starcie wyrwał czarownicy serce. Obecnie dziewczyna żyją tylko dzięki magii i chce odzyskać to, co do niej należy przy okazji łamiąc wszelkie reguły magii. Bo skoro inni od razu potraktowali ja z góry i wrzucili na głęboką wodę, to czemu ma się bawić w podchody.
Gdy skończyłem lekturę drugiego tomu od razu chciałem sięgnąć po kolejny, jednak na razie go jeszcze u nas nie wydano. Szkoda, bo nie mogę się doczekać kontynuacji. Akcja ma tutaj błyskawiczne tempo, świat magii jest przedstawiony bardzo malowniczo, choć nie powiem, aby mnie zaskoczył w swej konstrukcji. Z drugiej strony całość jest napisana rewelacyjnie, łatwo mi polubić albo znienawidzić daną postać, a na dokładkę nikt tutaj nie jest kryształowo dobry lub zły. W istocie każdy jest... szary. Ma swoje za uszami, ale też potrafi być dobry. Tak, to zdecydowanie udana seria i jeśli dalej będzie ona trzymała swój poziom, to chętnie będę do niej wracał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz