28 lutego 2020

Spotkajmy się w Zasnem

Gabryś jest małym chłopcem, którego nikt nie tyle co nie lubi, a raczej ignoruje. Przez to dzieciak czuje się samotny i tworzy włąsny wyimaginowany świat. Temat bardzo dobrze znany, od wielu lat często (i słusznie) poruszany, a tutaj przedstawiony w interesujący sposób. Otóż mamy tutaj połączenie elementów z Narnii, Kubusia Puchatka i Alicji z Krainy Czarów. W sumie składają się one na historię o Krainie Zasnem oraz paru innych miejscach, jednych pięknych innych przerażających. Autorka, Barbara Mikulska, w cudowny sposób przedstawiła świat dziecięcej wyobraźni, choć z jednym jej stwierdzeniem nie umiem się zgodzić. Którym? O tym w przeczytacie poniżej.

Gabryś trafia do Zasnem przez magiczne drzwi, gdy leży w domu wieczorem w łóżku. Jest chory, zmęczony i samotny, a za drzwiami dobiega go tajemniczy odgłos. Tak trafia do magicznej krainy gdzie spotyka różowego konia z fioletową grzywą oraz wysokiego, chudego klauna. Od razu pakują się w kłopoty, ale wydostawszy się z nich Gabryś postanawia pomóc jeszcze jednej osobie. Dziewczynce zwanej Różyczką. Ona dostała się do bardzo mrocznej krainy. Krany, Gdzie Umierają Wszystkie Marzenia. Chłopczyk jednak upiera się przy swoim i tak oto rozpoczyna się jego wielka przygoda w krainach snów oraz koszmarów.

Muszę bardzo pochwalić autorkę za jej wyobraźnię i zręczne manewrowanie odniesieniami do wielu znanych mi dzieł. Podczas lektury czułem się niczym w raju albo podczas seansu animacji "Fantazja" z 1940 roku. Nie zgodzę się jednak z jednym jej twierdzeniem. Że ludzie wyrastają w końcu z tego świata. Otóż moim zdanie osoby wrażliwe, takie jak Gabryś czy Różyczka, zawsze będą umieli trafić do Zasnem. Są oni wyczuleni na punkcie jej piękna oraz cieni skrywanych głęboko pod powierzchnią. Nie wspominając już o osobach naprawdę gnębionych, które z wyobraźni zbudowały istny fort, a nawet sanktuarium. Tak na przykład było w moim przypadku i w ten sposób stworzyłem Dream Wars, które jednak jest o wiele mroczniejsze od Zasnem. W zasadzie przeraża bardziej niż Kraina, Gdzie Umierają Wszystkie Marzenia. I po dziś dzień Dream Wars jest ze mną, jest rozbudowywane oraz ewoluuje w coś... bardziej optymistycznego, niż za czasów swoich początków.

Nie jestem tutaj wyjątkowy, bowiem poznałem sporo osób, głównie dzieci oraz młodzieży, gnębionych przez swych rówieśników czy starszych kolegów. Oni też zbudowali własne krainy, nadali im życie, rytm oraz chronili się w nich przeżywając najróżniejsze przygody. Owszem, część z nich odeszła ze swojej Nibylandii i pozostała w Krainie Jawy na stałe. Jednak dużo nadal marzy. Nadal wraca w czasie smutku, niepogody czy zwykłego snu do miejsc, które są magiczne, piękne, ale potrafią też być straszne. Nie są już jednak sami, tak samo jak Gabryś przestał być sam i przestał się bać. Przestał być nikim, bo jeśli jesteś ważny choćby dla jednej osoby, to już jesteś Kimś. I nigdy o tym nie zapomnijcie.

PRZYKŁADOWY RYSUNEK



2 komentarze:

  1. Ta ksiażka jest dla mnie czymś nowym. Szkoda,że nie pokazałeś jej od środka

    OdpowiedzUsuń