Sięgając po ten album liczyłem w duchu na sporą dawkę zwariowanych potyczek Punishera z Deadpoolem, ale w praktyce dostałem tylko jedną. Ciekawą, miejscami naprawdę śmieszną, ale było tego trochę za mało. Mimo wszystko album zaliczam do bardzo udanych, bo jest w nim wiele zabawnych i zarazem morderczych przygód. Już otwierający ten album zeszyt rozbawił mnie do łez, gdyż genialnie imitował Sin City lub jemu podobne komiksy. Oczywiście to bardzo brutalny czarny humor, bo liczba trupów rośnie lawinowo zarówno w otwierającym zeszycie, jak i następnych zawartych w tym albumie.
Jeśli miałbym wymienić dwa elementy przetaczające się przez cały tom to będą nimi notoryczne braki w gotówce oraz zabójcza fame fatale w postaci Copycat, czyli Vanessy Carlysle. Piękna, niebiesko-skóra mutantka potrafiąca przybierać kształt dowolnej osoby, do tego niezwykle silna i z ogromnym temperamentem. Brzmi znajomo, prawda? Daleko jej jednak do Mystice. Niemniej dziewczyna ma charakterek, pokaźny biust (czar komiksów tego okresu, czyli lat 90-tych XX wieku) i lubi ubierać się bardzo wyzywająco. Deadpool jest jednak do niej trochę uprzedzony, choć gdy najdzie go ochota to korzysta na całego. Jednak zaborczość Vanessy często daje mu się we znaki.
Co do forsy, to ta często nie trzymała się naszego herosa. Nawet w historiach z Marvel Now 2.0, gdzie posiada równie uroczą i zabójczą, co Vanessa, żonę, forsa przecieka naszemu najemnikowi przez palce. Jednak to są na tą chwilę dla niego odległe czasy i na razie mieszka w portowym magazynie, który powoli i z bólem serca spłaca. W tym celu ima się różnych zleceń, ale nieraz finał okazuje się być dość zaskakujący dla Deadpoola. Czy dla czytelnika także? Nie zawsze, jednak niespecjalnie to przeszkadza w lekturze. W zasadzie w cale, bowiem komentarze naszego Najemnika z Nawijką pięknie podsumowują każdą sprawę.
Z czytanych dotąd albumów Deadpool Classic ten podobał mi się najbardziej. Szkoda tylko, że Punisher miał w nim rolę wręcz epizodyczną. Nie zniszczyło mi to jednak apetytu, bowiem urocza Vanessa i jej popisy oraz kąśliwe docinki Deadpoola, któremu czasem spadał na głowę fortepian, bardzo urozmaiciły mi czas spędzony nad tym komiksem. Dlatego na pewno sięgnę po kolejne tomy tej serii, gdyż w końcu Deadpool zaczyna przypominać mi ta jego wersję, którą najbardziej pokochałem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz