Niedawno na D23 zaprezentowano wiele nowości ze stajni Disneya, w tym serial "Mandalorian", który ma wystartować na platformie Disney+ oraz Epizod IX głównej sagi. Powiem wprost - zwiastuny obu tych tytułów nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia. Ostatni naprawdę udany, przynajmniej dla mnie, film z uniwersum Star Wars, to "Rogue 1". Cała nowa linia postaci, miejsc i filmów jest dla mnie coraz słabsza, dlatego z takim zamiłowaniem czytam Star Wars Komiks, gdzie są ciekawsi bohaterowie. Tym razem jednak mamy historię Kapitan Phasmy, która rozgrywa się zaraz po zniszczeniu bazy-planety Starkiller. Liczyłem na ciekawy scenariusz, bo w filmie Phasma w zasadzie nie ma wiele do powiedzenia, zaś w Epizodzie VIII po prostu przyszła i zeszła. Tak dosłownie. Niestety moje nadzieje okazały się płonne, bo jej postać nawet w komiksie wypada nijako.
Problem z tą opowieścią mam taki, że za bardzo chce kopiować fenomenalną serię z Darthem Vaderem. Phasma na każdym kroku stara się go udawać, nawet ustawiając się w tych samych pozach co Mroczny Lord i tak samo powiewając płaszczem, tyle tylko, że to kompletnie nie wychodzi. Vader jest autentycznie bestią. Potworem pozbawionym ludzkich odruchów, który zniszczył swoją przeszłość i zatracił się w ciemnej stronie mocy. Przy nim Phasma wypada po prostu drętwo, wtórnie i nieciekawie, a naśladowanie ruchów, formy wypowiedzi i zachowań Vadera, zwyczajnie trąci nieudolnym plagiatem.
Oprócz tej drętwej opowieści, jak to Phasma stara się zatuszować pewną sprawę związaną ze zniszczeniem bazy Starkiller, mamy jeszcze dwie inne historyjki. Niestety też nie są jakieś szczególnie ciekawe. Pierwsza dotyczy Poe Damerona, który jak zwykle jest skończonym przygłupem, mającym tonę szczęścia i praktycznie zero rozumu. Serio, jako dowódca Ruchu Oporu skazałbym tego człowieka na śmierć, po tym jak rozwalił połowę floty w swej brawurze. Ostatnia opowieść to jednak stary, dobry i udany rajd z Hanem Solo, który jednak nie sprawia, że humor po całej lekturze mi się znacząco poprawił. Ot poprawna opowieść i tyle. Może jestem zbyt marudny, ale zwyczajnie nowi bohaterowie Star Wars są dla mnie daleko w tyle za takimi perełkami jak Doktor Aphra i jej zespół. Szkoda, że tak rzadko gości ona na łamach komiksów, bo o filmie z jej udziałem mogę tylko pomarzyć.
Problem z tą opowieścią mam taki, że za bardzo chce kopiować fenomenalną serię z Darthem Vaderem. Phasma na każdym kroku stara się go udawać, nawet ustawiając się w tych samych pozach co Mroczny Lord i tak samo powiewając płaszczem, tyle tylko, że to kompletnie nie wychodzi. Vader jest autentycznie bestią. Potworem pozbawionym ludzkich odruchów, który zniszczył swoją przeszłość i zatracił się w ciemnej stronie mocy. Przy nim Phasma wypada po prostu drętwo, wtórnie i nieciekawie, a naśladowanie ruchów, formy wypowiedzi i zachowań Vadera, zwyczajnie trąci nieudolnym plagiatem.
Oprócz tej drętwej opowieści, jak to Phasma stara się zatuszować pewną sprawę związaną ze zniszczeniem bazy Starkiller, mamy jeszcze dwie inne historyjki. Niestety też nie są jakieś szczególnie ciekawe. Pierwsza dotyczy Poe Damerona, który jak zwykle jest skończonym przygłupem, mającym tonę szczęścia i praktycznie zero rozumu. Serio, jako dowódca Ruchu Oporu skazałbym tego człowieka na śmierć, po tym jak rozwalił połowę floty w swej brawurze. Ostatnia opowieść to jednak stary, dobry i udany rajd z Hanem Solo, który jednak nie sprawia, że humor po całej lekturze mi się znacząco poprawił. Ot poprawna opowieść i tyle. Może jestem zbyt marudny, ale zwyczajnie nowi bohaterowie Star Wars są dla mnie daleko w tyle za takimi perełkami jak Doktor Aphra i jej zespół. Szkoda, że tak rzadko gości ona na łamach komiksów, bo o filmie z jej udziałem mogę tylko pomarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz