Czas wrócić wspomnieniami do czasów nastoletnich i mojej pierwszej styczności z pracą Dona Rosy. W latach 90-tych XX wieku otrzymał on nie lada propozycję, aby napisać oficjalną kronikę, mającą przedstawić życie Sknerusa McKwacza nim stał się bogaczem. Carl Barks w swoich komiksach wiele razy odnosił się do przeszłości tej postaci, ale nigdy nie spisał jej kroniki. Tym miał się zająć Don Rosa, uważnie studiujący komiksy swego poprzednika i zbierający wszelkie wzmianki o Sknerusie. Jeśli kogoś interesuje, jak to wyglądało od kurtyny, to na stronie Kaczej Agencji Informacyjnej znajdziecie sporo materiałów poświęconych pracom nad tym komiksem. Znajdziecie tam informacje o pierwszych wydaniach, pracach nad albumem czy wpadkach wydawniczych i stworzeniu wersji poprawionej. W moim materiale skupię się na osobistych wspomnieniach oraz doświadczeniach płynących z kolejnej już lektury "Życia i czasów Sknerusa McKwacza".
Mój stary egzemplarz, pierwszego wydania tego komiksu, obecnie przekazałem swemu siostrzeńcowi. Sam czytałem go tyle razy, że niemal znam go na pamięć. W nowym, pełnym wydaniu, zawierającym artykuły i dodatkowe przygody uzupełniające, widzę że tłumaczenie się zmieniło. Z tego co zrozumiałem jest bardziej dokładne. Nie uchroniło to jednak nowego wydania od sporej liczby błędów edytorskich, głównie w artykułach oraz liternictwie (np. napisy na tabliczkach, nagrobkach lub w tle). Mi to jednak szczególnie nie przeszkadzało, choć domyślam się, że zagorzali fani komiksowi, a szczególnie kaczkofani, zgrzytali zębami przeraźliwie. Niemniej Egmont naprawił swe błędy i wydał poprawioną wersję, a nawet mieli jakiś sposób wymiany edycji z błędami na poprawioną. Nie śledziłem jednak tego uważnie, zatem nie pamiętam na jakiej zasadzie to przebiegało.
Tak czy inaczej, z całego komiksu najbardziej zaciekawiły mnie artykuły Dona Rosy. Opisywał w nich proces twórczy, zbieranie materiałów z komiksów Carla Barksa (kto ich nie czytał, odsyłam do serii "Kaczogród") oraz nawiązania do postaci i wydarzeń historycznych. To prawdziwa kopalnia wiedzy, zatem radowały mnie one niezmiernie. Pomocne były tabelki z opisami do których komiksów Barksa nawiązuje dany fragment opowieści, ale także do jakich odniesień w historii. Wiecie, niby to fikcja, jednak takie nawiązania do realizmu, do osób które naprawdę istniały i miały szalone przygody, dla mnie jest arcyciekawe. Tutaj podziwiam Dona Rosę za trud włożony w wyłapywanie niektórych wątków z historii Ameryki Północnej i wplatanie jej w świat Sknerusa McKwacza.
Co do samych przygód, to oprócz tych uzupełniających, resztą, o czym już napomknąłem, znałem na pamięć. Niemniej miło było powrócić do tych przygód od momentu gdy Sknerus zdobył swoją pierwszą dziesięciocentówkę, aż po czasy budowy ogromnego skarbca, wypełnionego gotówką. Z przygód uzupełniających najbardziej podobała mi się ta z udziałem wulkanu Krakatau i wyścigiem żaglowca z parowcem. Było wesoło. Niemniej album zawiera też przygody rozwijające losy Skenrusa z czasów gdy szukał złota w Kanadzie i poznał swoją wielką, niestety niespełnioną miłość. W tym wypadku obaj kochankowie zawinili przez swój upór oraz wybuchowy charakter. Czytelnik nie znajdzie zatem klasycznego happy endu, a dość życiowe zakończenie. Wszak życie Sknerusa McKwacza nie należało do lekkich, a stary sknera, mimo ogromu pracy włożonej w zdobycie swego bogactwa, ma sporo na sumieniu. Szkoda tylko, ze jak na razie nie było mi dane przeczytać losów jego sióstr, po tym jak opuściły swego brata, gdy całkiem zatracił się w swej pogoni za złotem.
Mój stary egzemplarz, pierwszego wydania tego komiksu, obecnie przekazałem swemu siostrzeńcowi. Sam czytałem go tyle razy, że niemal znam go na pamięć. W nowym, pełnym wydaniu, zawierającym artykuły i dodatkowe przygody uzupełniające, widzę że tłumaczenie się zmieniło. Z tego co zrozumiałem jest bardziej dokładne. Nie uchroniło to jednak nowego wydania od sporej liczby błędów edytorskich, głównie w artykułach oraz liternictwie (np. napisy na tabliczkach, nagrobkach lub w tle). Mi to jednak szczególnie nie przeszkadzało, choć domyślam się, że zagorzali fani komiksowi, a szczególnie kaczkofani, zgrzytali zębami przeraźliwie. Niemniej Egmont naprawił swe błędy i wydał poprawioną wersję, a nawet mieli jakiś sposób wymiany edycji z błędami na poprawioną. Nie śledziłem jednak tego uważnie, zatem nie pamiętam na jakiej zasadzie to przebiegało.
Tak czy inaczej, z całego komiksu najbardziej zaciekawiły mnie artykuły Dona Rosy. Opisywał w nich proces twórczy, zbieranie materiałów z komiksów Carla Barksa (kto ich nie czytał, odsyłam do serii "Kaczogród") oraz nawiązania do postaci i wydarzeń historycznych. To prawdziwa kopalnia wiedzy, zatem radowały mnie one niezmiernie. Pomocne były tabelki z opisami do których komiksów Barksa nawiązuje dany fragment opowieści, ale także do jakich odniesień w historii. Wiecie, niby to fikcja, jednak takie nawiązania do realizmu, do osób które naprawdę istniały i miały szalone przygody, dla mnie jest arcyciekawe. Tutaj podziwiam Dona Rosę za trud włożony w wyłapywanie niektórych wątków z historii Ameryki Północnej i wplatanie jej w świat Sknerusa McKwacza.
Co do samych przygód, to oprócz tych uzupełniających, resztą, o czym już napomknąłem, znałem na pamięć. Niemniej miło było powrócić do tych przygód od momentu gdy Sknerus zdobył swoją pierwszą dziesięciocentówkę, aż po czasy budowy ogromnego skarbca, wypełnionego gotówką. Z przygód uzupełniających najbardziej podobała mi się ta z udziałem wulkanu Krakatau i wyścigiem żaglowca z parowcem. Było wesoło. Niemniej album zawiera też przygody rozwijające losy Skenrusa z czasów gdy szukał złota w Kanadzie i poznał swoją wielką, niestety niespełnioną miłość. W tym wypadku obaj kochankowie zawinili przez swój upór oraz wybuchowy charakter. Czytelnik nie znajdzie zatem klasycznego happy endu, a dość życiowe zakończenie. Wszak życie Sknerusa McKwacza nie należało do lekkich, a stary sknera, mimo ogromu pracy włożonej w zdobycie swego bogactwa, ma sporo na sumieniu. Szkoda tylko, ze jak na razie nie było mi dane przeczytać losów jego sióstr, po tym jak opuściły swego brata, gdy całkiem zatracił się w swej pogoni za złotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz