Wiele osób nadal żyje kieprawym ósmym, a zarazem finalnym, sezonem Gry o Tron. Niestety epicka średniowieczna saga fantasy okazała się totalną klapą wizerunkową, gdzie nie grało od groma rzeczy. Głównie logika i scenariusz. Winą za to obarczam nie tylko scenarzystów, ale samego George R. R. Martina, który od lat nie dał nam literackiego zakończenia Pieśni lodu i ognia. Jest on tak samo winny porażce ekranizacji jego dzieła, jak scenarzyści, którzy poszli na skróty. Jednak to nie pierwszy taki wypadek w historii kinematografii, jak twórcy nie spełnili oczekiwań widowni, a ich przechwałki na temat własnego dzieła, okazały się być nic nie znaczącą wydmuszką. Dziś przedstawię wam listę moich dwunastu filmowych oraz serialowych bitew, które nie tylko nie spełniły moich oczekiwań, ale też srogo się na nich zawiodłem. Oczywiście lista jest totalnie subiektywna i absolutnie nikt nie musi się z nią zgadzać. Przedstawia tylko i wyłącznie moje odczucia, głównie niesmak, zatem to co mi się nie podobało równie dobrze komuś innemu mogło przypaść do gustu. Choć obstawiam, że wiele osób raczej podzieli moje zdanie.
I tak na wszelki wypadek, jakby ktoś nie załapał - materiał zawiera tonę spoilerów :)
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej, czyli kryteriów wyboru. Te są dość proste, bowiem chodziło mi o przedstawienie bitwę lub scen batalistycznych, które miały powalić mnie na kolana jako widza, a zawiodły w praktyce na całej linii. Podam zresztą w każdym punkcie, co nie zagrało. Tak czy inaczej sceny wybierałem kierując się poniższymi wytycznymi:
* biorę pod uwagę zarówno filmy, jak i seriale lub mini-seriale
* nie odnoszę do słowa "bitwa" w dosłownym znaczeniu, więc pod uwagę biorę też potyczki
* miałem konkretne oczekiwania przed seansem i zostały one pogrzebane
* patrzę na starcie zarówno od strony logiki, taktyki, jak i scenariusza
Oczywiście wszystkiego nie oglądałem, w serialach nadal mam spore braki, więc pewnie za rok lub kilka lat ta lista może ulec zmianie. Choć wolałbym, aby do tego nie doszło. Zatem bez dalszego przedłużania, czas rozpocząć marudzenie :)
Pechowa Trzynastka - Bitwa Konfederacji z Reaver'sami
Serenity (2005)
Naszą listę otwiera film, który bardzo lubię i cenię. Jest to zakończenie serialu "Firefly", który doczekał się (niestety) tylko jednego sezonu. Strasznie tego żałuje, bo ten kosmiczny western jest w moich oczach genialny. "Serenity" na wielu płaszczyznach nie najgorzej kończy przygodę Kapitana Malcolma Reynoldsa i jego załogi, ale wielka bitwa z Hienami (Reavers) okazała się dla mnie dość sporym rozczarowaniem. Trwała ledwo 30 sekund, a spokojnie można było pokazać więcej. Nie jest to zawód szczególnie mocny, na tle reszty tej listy, ale mimo wszystko pragnąłem ujrzeć bardziej krwawe widowisko. Z drugiej strony fabularnie jest to jakoś sensownie uzasadnione, a z punktu widzenia załogi Firefly, ich ruch miał sens i dla nich ta bitwa była zasłoną dymną. Szkoda tylko, ze gdy przeniosła się na powierzchnię planety, to kompletnie straciła jakikolwiek potencjał.
Taktyka - atak z zaskoczenia, co miało sens i wyglądało fajnie, tylko zdecydowanie za krótko.
Logika - załoga Firefly potrzebowała czymś zająć flotę Konfederacji, więc pomysł wydawał się dobry i zadziałał.
Scenariusz - ogólnie OK, choć były luki.
Wizualnie - ujdzie, choć szału nie ma.
Poziom zawodu - patrząc na inne bitwy w tym zestawieniu, to dość niski.
Miejsce 12 - Bitwa o Drzewo Dusz
Avatar (2009)
Teraz przechodzimy już do faktycznych wtop. Gdy oglądałem po raz pierwszy tą produkcję na pokazie prasowym w kinie IMAX w Warszawie, to zrobiła na mnie tytaniczne wrażenie. Na FilmWeb i Film Data Base pewnie jeszcze wisi moja recenzja, gdzie wychwalam "Avatara" za wiele rzeczy. Powód jest jednak prosty - dla mnie wtedy był to szał techniczny, a fabuła nie miała cienia znaczenia. Gdy jednak po roku wróciłem do tego filmu, czar prysł. To co w IMAX wyglądało super, na zwykłym ekranie telewizora straciło swój wdzięk. Pozostała kosmiczna wersja smerfnej Pocahontas, która wiała nudą. W tym momencie wielka bitwa o Drzewo Dusz, mające spajać energię życiową planety, jest... słaba. Serio, natura walczy z ciężko uzbrojonymi ludźmi, którzy w praktyce przegrywają tylko przez głupotę scenariusza. Zamiast zrzucić ładunek bombowy na Drzewo Dusz z wysoka, to wlatują między lewitujące skały, gdzie na dokładkę radar oraz część innych instrumentów pokładowych świrują z powodu pola magnetycznego. I jakkolwiek efektownie to nie wyglądało w kinie, tak teraz patrzę na to z niesmakiem. Szarża kawalerii na mechy i piechotę dysponującą potężnym kalibrem, albo powietrzna walka ikranów, czyli czegoś na kształt pterozaurów, z zwrotnymi i opancerzonymi śmigłowcami bojowymi. Sensu tutaj za grosz, ale natura wysłuchała naszego protagonisty, wspierając go zwierzątkami, które dosłownie zjadły oraz zadeptały armię złych ludzi. Ta....
Taktyka - tubylcy zastawiają pułapkę i modlą się do Matki Natury, aby ta ich łaskawie wspomogła, bo inaczej zostaną wyrżnięci. Ludzie... pakują się prosto w pułapkę, bo tak.
Logika - ze strony floty ludzi nie ma za grosz. Zamiast zrzucić ładunki z wysoka, wlecieli w strefę gdzie mieli totalnie ograniczone zdolności bojowe swych maszyn.
Scenariusz - bo miały być efektowne wybuchy pomiędzy lewitującymi skałami. Słowem, brak tutaj sensu.
Wizualnie - w kinie IMAX było super, oglądając na zwykłym ekranie wypada co najwyżej poprawnie.
Poziom zawodu - bardzo duży, choć za pierwszym razem bitwa wizualnie mi się podobała.
Miejsce 11 - Bitwa o Portal
Warcraft: Początek (2016)
Tutaj będę się pastwić, bowiem ta produkcja miała pokazać, że da się przenieść fabułę z gry komputerowej na srebrny ekran. Miała, bowiem film jako całość dał ostro ciała. Całość była przeraźliwie nierówna niemal na każdym polu. genialne CGI mieszało się z kiepskimi i nieraz tandetnymi kostiumami. Cyfrowe plenery raz wyglądały obłędnie innym razem raziły po oczach swą sztucznością, zaś scenariusz... cóż, powiedzmy że jakoś starał się nawiązać do pierwszej części gry. Jednak to finalna bitwa byłą tym, co srogo mnie zawiodło. Najpierw niemrawy pojedynek pomiędzy Durotanem a Gul'danem o przywództwo nad hordą orków, a następnie strasznie nieciekawa walka sił sprzymierzonych ludzi i krasnoludów z hordą. Chryste Panie, jak ja się na tym wynudziłem. Wyglądało to tak sobie, a z całości najlepiej prezentował się kamienny portal, przez który mieli przejść orkowie do świata ludzi. Zresztą sposób w jaki poprowadzono starcie też zostawia wiele do życzenia, a jedynym udanym akcentem był pojedynek pomiędzy Lotharem a Czarnorękim (Blackhand), gdzie ten drugi szybko dokonał żywota.
Taktyka - Frontalny atak na obóz hordy, bez wcześniejszego zwiadu. No niby jakiś był, ale lipny.
Logika - Medivh zwodził ludzi, więc część elementów można usprawiedliwić. Oprócz debilizmu władcy i jego dowódców.
Scenariusz - to najsłabsza strona całego filmu, więc i w tym wypadku wypadł beznadziejnie.
Wizualnie - kompletnie nierówny. Świetnie wykonane CGI orków i lipne, albo tandetne CGI ludzi oraz krasnoludów, połączone z bardzo słabymi strojami.
Poziom zawodu - ogromny
Miejsce 10 - Oblężenie Chicago
Transformers 3 (2011)
Pierwszy film o walce Autobotów i Deceptikonów był strasznie głupi, ale miło się go oglądało, drugi zaczął mnie trochę męczyć, ale trzeci po prostu uśpił. Mimo efektów specjalnych na wysokim poziomie, fabularnie nie miał za grosz sensu, logika była gwałcona na każdym kroku, a prawa fizyki nie występowały nawet w szczątkowej formie. Nie twierdzę, że chciałem mieć ultra realistyczny film o robotach, bo to jest bez sensu w kinie rozrywkowym, jednak poziom żenady wylewał się z ekranu wiadrami. No i doszło w końcu do kulminacyjnego, niemiłosiernego rozwleczonego oraz bezpłciowego starcia ludzi i Autobotów z Decepticonami oblegającymi Chicago. Chyba jedynym ciekawym elementem całej bitwy był udział ogromnego czerwia Decepticonów, którym zarządzał Shockwave. Osobiście wolę jego oryginalną, fioletową wersję z serialu animowanego, ale ten też nie był zły. Niemniej za wiele nie podziałał, zaś batalia po raz kolejny była reklamą US Army i niczym więcej.
Taktyka - a po co komu taktyka?
Logika - eee... że co
Scenariusz - w praktyce nie istniał
Wizualnie - bardzo nierówna
Poziom zawodu - ogromny
Miejsce 9 - Bitwa o córkę Belli
Zmierzch: Przed Świtem (2012)
Uzasadnienie bitwy ma jak najbardziej sensowne podłoże. Stary ród Volturi pragnie od dawna zniszczyć rodzinę Edwarda, a teraz nadarza się ogromna okazja. Niemniej tylko działa (oraz dialogi) Aro mają jakikolwiek sens, bowiem ich przeciwnicy ogólnie wypadają nijako. Zresztą nie ma się czemu dziwić, skoro z góry wiadomo jak bitwa musi się skończyć. Niemniej pomysł ze zniechęceniem jednego z najstarszych wampirzych rodów, za pomocą wizji, która może ale nie musi się spełnić uważam za debilny. Nawet słynna seria na You Tube, zwana How It Should Have Ended wyśmiała ten zabieg.
Taktyka - zbierzmy "armię", pokażmy przeciwnikowi wizję gdzie poznaje nasze ruchy i tym sposobem zniechęćmy go do walki. Ta.......
Logika - powiedzmy, że szczątkowa, bo jakiś tam plan był
Scenariusz - jest słaby, a sama bitwa nuży, choć miała swoje momenty
Wizualnie - dla mnie straszna lipa, praktycznie na każdym polu
Poziom zawodu - bardzo duży, ale ja ogólnie nudziłem się na tej serii
Miejsce 8 - Bitwa o Volcan
Star Trek (2009)
Tutaj dochodzimy do filmu który nadal lubię, mimo że mocno odbiega on od kanonu Star Trek na jakim się wychowałem. Niemniej liczyłem, że zobaczę wielką batalię Floty Federacji z ogromnym Romulańskim okrętem z przyszłości, a tutaj lipa. Flota wyleciała, wpadając w bardzo dziecinną pułapkę, co mnie tez drażniło, ale widz nie zobaczył z tej batalii dosłownie niczego. Czemu? Bowiem U.S.S. Enterprise nie wystartował z nimi, tylko został w tyle i gapiliśmy się jak nadrabiają straty. Szkoda, bo cała scena z Kirkiem przewidującym pułapkę, mogła się dziać gdy pełna flota okrętów była w warp i przygotować się na atak Romulan. Wtedy byłoby to coś genialnego. Wyobraźcie sobie, że statki Federacji wychodzą z warp i powiedzmy pierwsze dwa od razu obrywają, a pozostałe się rozpraszają. Mamy zajadłą bitwę i gdy sprawa wydaje się być już przegrana, a na placu boju zostaje osamotniony oraz uszkodzony Enterprise, przywódca Romulan każe wstrzymać ostrzał. Potem fabuła mogłaby się toczyć tak, jak toczy w filmie. Szkoda, że właśnie tak nie potraktowano tego starcia, tylko kompletnie je olano.
Taktyka - lecimy pełną flotą bez rekonesansu na orbitę planety, gdzie znajduje się (o czym wie dowództwo) ogromny, nieznany nikomu okręt kosmiczny
Logika - zamiast podejść do przeciwnika od kilku stron, od razu wpakowany mu się pod działa, zatem ten tego...
Scenariusz - powiedzmy, że ma to jakiś sens, bowiem Romulanie zastawili pułapkę. Strasznie naiwną i debilną, ale jak widać poskutkowała.
Wizualnie - nie było co oglądać, bo bitwy nie pokazano, a jedynie jej rezultat
Poziom zawodu -
Miejsce 7 - Bitwa z Królową Obcych
Dzień Niepodległości: Odrodzenie (2016)
Powiedzmy sobie wprost - ten film nie powinien był nigdy powstać. Pierwsza część, mimo swej głupoty, jest kultowa i ten status ma zasłużenie. Sam nieraz do niej wracam i nadal mi się nie znudziła. Tymczasem druga część to po prostu kpina z widza pod każdym kątem. Sensu w tym za grosz, sama bitwa powietrzna to słaba kopia tego co było w części pierwszej, zaś późniejsze zastawienie pułapki na Królową i jej zniszczenie jest po prostu nudne i nieciekawe. Od strony wizualnej również całość nie wygląda zbyt ciekawie, a scenariusz po prostu nie istnieje.
Taktyka - nooby w Starcraft 2 mają więcej rozumu niż bohaterowie tego filmu
Logika - patrz punkt wyżej
Scenariusz - nie istnieje
Wizualnie - słabo
Poziom zawodu - gigantyczny jak statek obcych
Miejsce 6 - Bitwa z Kronosem
Gniew tytanów
Film był nawet znośny, choć część pierwsza podobała mi się o wiele bardziej. Niemniej podczas finalnej batalii ziewałem. Zeus i Hades coś tam poprztykali, Ares naparzał się w świątyni z Perseuszem, zaś zjednoczone ludzkie wojsko walczyło z demonami, które wylazły ze zniszczonego Tartaru. Sam Kronos również był nieciekawy, a całość po prostu się przewijała na ekranie. Niby masa akcji, pełno dynamicznych scen, a i montaż miejscami nawet nie zgorszy, ale zwyczajnie zasypiałem na tej scenie. O wiele ciekawiej wypadła walka z Krakenem czy Meduzą, nie wspominając już o starciu z monstrualnymi skorpionami. Tylko, że to wszystko było w poprzedniej części.
Taktyka - plan był, choć z drugiej strony ludzie nie mieli zbytniego pola manewru w wymyślaniu czegoś innego niż liczyć na farta
Logika - powiedzmy, że plan pokonania Aresa miał sens, ale spowolnienia Kronosa nie posiadał go za grosz
Scenariusz - przez cały film wiał nudą
Wizualnie - jakoś mnie nie porwał, choć było kilka fajnych scen w 3D gdy oglądałem to po raz pierwszy w kinie
Poziom zawodu - mając w pamięci pierwszą część, którą lubię po dziś dzień, druga zawiodła dość mocno
Miejsce 5 - Bitwa Pięciu Armii
Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (2014)
Chryste Panie, nawet nie wiem od czego zacząć moje narzekanie w tym punkcie. Wszystkie filmowe części "Hobbita" są dla mnie nudne i spartolone, a jedyne co w nich jest udane to muzyka. Reszta leży i kwiczy. Jednak finałowa, ogromna bitwa to tandeta CGI, Mario Legolas i plejada absurdu. Film do książki nie ma nawet startu. Cholera, przy ekranizacji "Władcy Pierścieni" z lat 2001-2003 wygląda wręcz jak popłuczyny. W wielu momentach zresztą przywodził mi na myśl ubogą wersję bitew z pierwszej trylogii. Sama bitwa to w praktyce mizerne oraz napompowane sztucznością CGI, przez co nie ma nawet startu do oblężenia Gondoru. Walki na ulicach zrujnowanego miasta, albo starcia na otwartym polu są po prostu denne. Wyglądają słabo i z punktu taktycznego siły orków powinny rozerwać pozostałe armie w pył. Zresztą ci też intelektem nie grzeszą - patrz zastosowanie przez nich czerwi.
Taktyka - powiedzmy że wszyscy się na nią silą, ale ostatecznie wypada to słabo
Logika - zapomnij
Scenariusz - wieje nudą
Wizualnie - bardzo słabo
Poziom zawodu - monstrualny
Miejsce 4 - Bitwa o Wielki Mur
Wielki Mur (2016)
Od tej produkcji nie miałem zbytnich oczekiwań i obejrzałem ja dopiero gdy wylądowała na Netflix. Najbardziej czekałem na tą osławioną bitwę o Wielki Mur i.... się zawiodłem. Tłumaczenie obrońców, że nie użyją prochu, bo to broń ostateczna jest nie tylko absurdalne, ale z taktycznego punktu widzenia totalnie bez sensu. Wolą posyłać na rzeź masę kobiet i mężczyzn, aby tylko trzymać tą broń pod kluczem. Do tego zamiast zainstalować na murze jakieś kosy albo ostrza, to bawią się w skakanie na bungee, co wygląda jakby karmili potwory chcące zdobyć mur. W efekcie przeciwnik ma niewielkie straty, zaś ludzie... cóż. Robią za tani posiłek.
Taktyka - buahaha
Logika - nie użyjemy skutecznej broni, bo jeszcze ktoś ja zobaczy...
Scenariusz - dno i metr mułu
Wizualnie - tak sobie, choć sam atak na mur daje radę. No i są ładne kostiumy.
Poziom zawodu - dość duży, bo oczekiwania miałem niewielkie, a dostałem jeszcze mniej
Miejsce 3 - Bitwa o Naboo
Star Wars, Epizod I: Mroczne widmo (1999)
Do momentu obejrzenia "Ostatniego Jedi", to własnie "Mroczne widmo" było w moich oczach najgorszym epizodem Gwiezdnych Wojen. Pominąwszy wkurwiającego mnie na każdym kroku Jar Jara, któremu życzyłem serii z blastera za każdym razem gdy pojawiał się na ekranie, to własnie mały Anakin Skywalker wkurzał mnie najmocniej. Chłopak urósł w moich oczach dopiero podczas drugiego epizodu, ale wcześniej po prostu irytował. To jednak nic przy tandetnej, nudnej i strasznie płytkiej bitwie o planetę Tatooine. Logika w świecie Gwiezdnych Wojen zawsze była bita, o prawach fizyki już nie wspomina, ale to swego rodzaju niepisane prawo takich filmów. Niemniej w "Mrocznym widmie" logikę zwyczajnie zgwałcono, zaś walka w kosmosie z flotą droidów należących do Kompanii Handlowej bardziej śmieszy niż buduje klimat. Starcie na planecie było jeszcze gorsze, ale czemu się dziwić, skoro Gunganom przewodził Jar Jar. Jedyne co było ciekawe to pojedynek Obi-Wana Kenobiego i jego mistrza Qui-Gona z Darth Maulem.
Taktyka - lecimy, strzelamy i jakoś się uda
Logika - została wykorzystana i porzucona w rynsztoku
Scenariusz - Jar Jar z olejem
Wizualnie - jak na tamte lata robił wrażenie i nadal się trzyma od strony technicznej
Poziom zawodu - gigantyczny
Miejsce 2 - Bitwa Piratów
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata (2007)
Na drugim miejscu podium mamy film, który mocno zachwiał moją wiarą w Jacka Sparrowa, to znaczy kapitana Jacka Sparrowa. Nie dość że na wstępie po prostu ubito krakena i postawiono widza przed faktem dokonanym, to ogromna walka pomiędzy flotą Kompanii Wschodnioindyjskiej a piratami w praktyce się nie odbyła. Najpierw były [przygotowania, obie floty stanęły naprzeciw siebie i walczyły tylko Czarna Perła oraz Latający Holender. Do tego w wodnym wirze, co było mocno nonsensowne. Kiedy już sprawa się między ich załogami rozstrzygał, zmiotły statek dowodzenia Kompanii, a reszta floty zwiała. Sensu w tym za grosz.
Taktyka - chyba jakaś była, ale nawet jeśli to tego nie pokazano
Logika - ubić okręt dowodzenia, wtedy reszta floty Kompanii zwieje
Scenariusz - bardzo słaby
Wizualnie - efektowne
Poziom zawodu - monstrualny
Miejsce 1 - Bitwa o Winterfell
Gra o tron, sezon 8 (2019)
O mój Boże.... co tutaj się odwaliło to ciężko zliczyć. Pomijam już przechwałki autorów tego krapiszcza, którzy w zapowiedziach śmieli mówić, że ich dzieło "pokona" bitwę o Helmowy Jar. W efekcie nie dość, że dostaliśmy bardzo chaotycznie zmontowaną scenerię bitewną, to do tego od strony taktyki było to tak słabe, że nawet totalny laik przecierał oczy ze zdumienia. Obrońcy Winterfell nie tylko wystawili machiny oblężnicze przed murami, ale piechotę do ich osłony postawili za machinami, a całą konnice wypuścili w szarży prosto w ciemność bez jakiegokolwiek rozpoznania sił przeciwnika. A to i tak tylko pierwsze 5 minut faktycznej bitwy, bowiem potem liczba absurdów sięgała zenitu. Do tego finał starcia był kompletnie z kosmosu. Ta bitwa to wyjątkowo "jaskrawy" przykład tego, jak nie nagrywać scen batalistycznych.
Taktyka - że co?
Logika - że jak?
Scenariusz - a po co?
Wizualnie - ciemność, ciemność widzę
Poziom zawodu - bez komentarza
I tak na wszelki wypadek, jakby ktoś nie załapał - materiał zawiera tonę spoilerów :)
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej, czyli kryteriów wyboru. Te są dość proste, bowiem chodziło mi o przedstawienie bitwę lub scen batalistycznych, które miały powalić mnie na kolana jako widza, a zawiodły w praktyce na całej linii. Podam zresztą w każdym punkcie, co nie zagrało. Tak czy inaczej sceny wybierałem kierując się poniższymi wytycznymi:
* biorę pod uwagę zarówno filmy, jak i seriale lub mini-seriale
* nie odnoszę do słowa "bitwa" w dosłownym znaczeniu, więc pod uwagę biorę też potyczki
* miałem konkretne oczekiwania przed seansem i zostały one pogrzebane
* patrzę na starcie zarówno od strony logiki, taktyki, jak i scenariusza
Oczywiście wszystkiego nie oglądałem, w serialach nadal mam spore braki, więc pewnie za rok lub kilka lat ta lista może ulec zmianie. Choć wolałbym, aby do tego nie doszło. Zatem bez dalszego przedłużania, czas rozpocząć marudzenie :)
Pechowa Trzynastka - Bitwa Konfederacji z Reaver'sami
Serenity (2005)
Naszą listę otwiera film, który bardzo lubię i cenię. Jest to zakończenie serialu "Firefly", który doczekał się (niestety) tylko jednego sezonu. Strasznie tego żałuje, bo ten kosmiczny western jest w moich oczach genialny. "Serenity" na wielu płaszczyznach nie najgorzej kończy przygodę Kapitana Malcolma Reynoldsa i jego załogi, ale wielka bitwa z Hienami (Reavers) okazała się dla mnie dość sporym rozczarowaniem. Trwała ledwo 30 sekund, a spokojnie można było pokazać więcej. Nie jest to zawód szczególnie mocny, na tle reszty tej listy, ale mimo wszystko pragnąłem ujrzeć bardziej krwawe widowisko. Z drugiej strony fabularnie jest to jakoś sensownie uzasadnione, a z punktu widzenia załogi Firefly, ich ruch miał sens i dla nich ta bitwa była zasłoną dymną. Szkoda tylko, ze gdy przeniosła się na powierzchnię planety, to kompletnie straciła jakikolwiek potencjał.
Taktyka - atak z zaskoczenia, co miało sens i wyglądało fajnie, tylko zdecydowanie za krótko.
Logika - załoga Firefly potrzebowała czymś zająć flotę Konfederacji, więc pomysł wydawał się dobry i zadziałał.
Scenariusz - ogólnie OK, choć były luki.
Wizualnie - ujdzie, choć szału nie ma.
Poziom zawodu - patrząc na inne bitwy w tym zestawieniu, to dość niski.
Miejsce 12 - Bitwa o Drzewo Dusz
Avatar (2009)
Teraz przechodzimy już do faktycznych wtop. Gdy oglądałem po raz pierwszy tą produkcję na pokazie prasowym w kinie IMAX w Warszawie, to zrobiła na mnie tytaniczne wrażenie. Na FilmWeb i Film Data Base pewnie jeszcze wisi moja recenzja, gdzie wychwalam "Avatara" za wiele rzeczy. Powód jest jednak prosty - dla mnie wtedy był to szał techniczny, a fabuła nie miała cienia znaczenia. Gdy jednak po roku wróciłem do tego filmu, czar prysł. To co w IMAX wyglądało super, na zwykłym ekranie telewizora straciło swój wdzięk. Pozostała kosmiczna wersja smerfnej Pocahontas, która wiała nudą. W tym momencie wielka bitwa o Drzewo Dusz, mające spajać energię życiową planety, jest... słaba. Serio, natura walczy z ciężko uzbrojonymi ludźmi, którzy w praktyce przegrywają tylko przez głupotę scenariusza. Zamiast zrzucić ładunek bombowy na Drzewo Dusz z wysoka, to wlatują między lewitujące skały, gdzie na dokładkę radar oraz część innych instrumentów pokładowych świrują z powodu pola magnetycznego. I jakkolwiek efektownie to nie wyglądało w kinie, tak teraz patrzę na to z niesmakiem. Szarża kawalerii na mechy i piechotę dysponującą potężnym kalibrem, albo powietrzna walka ikranów, czyli czegoś na kształt pterozaurów, z zwrotnymi i opancerzonymi śmigłowcami bojowymi. Sensu tutaj za grosz, ale natura wysłuchała naszego protagonisty, wspierając go zwierzątkami, które dosłownie zjadły oraz zadeptały armię złych ludzi. Ta....
Taktyka - tubylcy zastawiają pułapkę i modlą się do Matki Natury, aby ta ich łaskawie wspomogła, bo inaczej zostaną wyrżnięci. Ludzie... pakują się prosto w pułapkę, bo tak.
Logika - ze strony floty ludzi nie ma za grosz. Zamiast zrzucić ładunki z wysoka, wlecieli w strefę gdzie mieli totalnie ograniczone zdolności bojowe swych maszyn.
Scenariusz - bo miały być efektowne wybuchy pomiędzy lewitującymi skałami. Słowem, brak tutaj sensu.
Wizualnie - w kinie IMAX było super, oglądając na zwykłym ekranie wypada co najwyżej poprawnie.
Poziom zawodu - bardzo duży, choć za pierwszym razem bitwa wizualnie mi się podobała.
Miejsce 11 - Bitwa o Portal
Warcraft: Początek (2016)
Tutaj będę się pastwić, bowiem ta produkcja miała pokazać, że da się przenieść fabułę z gry komputerowej na srebrny ekran. Miała, bowiem film jako całość dał ostro ciała. Całość była przeraźliwie nierówna niemal na każdym polu. genialne CGI mieszało się z kiepskimi i nieraz tandetnymi kostiumami. Cyfrowe plenery raz wyglądały obłędnie innym razem raziły po oczach swą sztucznością, zaś scenariusz... cóż, powiedzmy że jakoś starał się nawiązać do pierwszej części gry. Jednak to finalna bitwa byłą tym, co srogo mnie zawiodło. Najpierw niemrawy pojedynek pomiędzy Durotanem a Gul'danem o przywództwo nad hordą orków, a następnie strasznie nieciekawa walka sił sprzymierzonych ludzi i krasnoludów z hordą. Chryste Panie, jak ja się na tym wynudziłem. Wyglądało to tak sobie, a z całości najlepiej prezentował się kamienny portal, przez który mieli przejść orkowie do świata ludzi. Zresztą sposób w jaki poprowadzono starcie też zostawia wiele do życzenia, a jedynym udanym akcentem był pojedynek pomiędzy Lotharem a Czarnorękim (Blackhand), gdzie ten drugi szybko dokonał żywota.
Taktyka - Frontalny atak na obóz hordy, bez wcześniejszego zwiadu. No niby jakiś był, ale lipny.
Logika - Medivh zwodził ludzi, więc część elementów można usprawiedliwić. Oprócz debilizmu władcy i jego dowódców.
Scenariusz - to najsłabsza strona całego filmu, więc i w tym wypadku wypadł beznadziejnie.
Wizualnie - kompletnie nierówny. Świetnie wykonane CGI orków i lipne, albo tandetne CGI ludzi oraz krasnoludów, połączone z bardzo słabymi strojami.
Poziom zawodu - ogromny
Miejsce 10 - Oblężenie Chicago
Transformers 3 (2011)
Pierwszy film o walce Autobotów i Deceptikonów był strasznie głupi, ale miło się go oglądało, drugi zaczął mnie trochę męczyć, ale trzeci po prostu uśpił. Mimo efektów specjalnych na wysokim poziomie, fabularnie nie miał za grosz sensu, logika była gwałcona na każdym kroku, a prawa fizyki nie występowały nawet w szczątkowej formie. Nie twierdzę, że chciałem mieć ultra realistyczny film o robotach, bo to jest bez sensu w kinie rozrywkowym, jednak poziom żenady wylewał się z ekranu wiadrami. No i doszło w końcu do kulminacyjnego, niemiłosiernego rozwleczonego oraz bezpłciowego starcia ludzi i Autobotów z Decepticonami oblegającymi Chicago. Chyba jedynym ciekawym elementem całej bitwy był udział ogromnego czerwia Decepticonów, którym zarządzał Shockwave. Osobiście wolę jego oryginalną, fioletową wersję z serialu animowanego, ale ten też nie był zły. Niemniej za wiele nie podziałał, zaś batalia po raz kolejny była reklamą US Army i niczym więcej.
Taktyka - a po co komu taktyka?
Logika - eee... że co
Scenariusz - w praktyce nie istniał
Wizualnie - bardzo nierówna
Poziom zawodu - ogromny
Miejsce 9 - Bitwa o córkę Belli
Zmierzch: Przed Świtem (2012)
Uzasadnienie bitwy ma jak najbardziej sensowne podłoże. Stary ród Volturi pragnie od dawna zniszczyć rodzinę Edwarda, a teraz nadarza się ogromna okazja. Niemniej tylko działa (oraz dialogi) Aro mają jakikolwiek sens, bowiem ich przeciwnicy ogólnie wypadają nijako. Zresztą nie ma się czemu dziwić, skoro z góry wiadomo jak bitwa musi się skończyć. Niemniej pomysł ze zniechęceniem jednego z najstarszych wampirzych rodów, za pomocą wizji, która może ale nie musi się spełnić uważam za debilny. Nawet słynna seria na You Tube, zwana How It Should Have Ended wyśmiała ten zabieg.
Taktyka - zbierzmy "armię", pokażmy przeciwnikowi wizję gdzie poznaje nasze ruchy i tym sposobem zniechęćmy go do walki. Ta.......
Logika - powiedzmy, że szczątkowa, bo jakiś tam plan był
Scenariusz - jest słaby, a sama bitwa nuży, choć miała swoje momenty
Wizualnie - dla mnie straszna lipa, praktycznie na każdym polu
Poziom zawodu - bardzo duży, ale ja ogólnie nudziłem się na tej serii
Miejsce 8 - Bitwa o Volcan
Star Trek (2009)
Tutaj dochodzimy do filmu który nadal lubię, mimo że mocno odbiega on od kanonu Star Trek na jakim się wychowałem. Niemniej liczyłem, że zobaczę wielką batalię Floty Federacji z ogromnym Romulańskim okrętem z przyszłości, a tutaj lipa. Flota wyleciała, wpadając w bardzo dziecinną pułapkę, co mnie tez drażniło, ale widz nie zobaczył z tej batalii dosłownie niczego. Czemu? Bowiem U.S.S. Enterprise nie wystartował z nimi, tylko został w tyle i gapiliśmy się jak nadrabiają straty. Szkoda, bo cała scena z Kirkiem przewidującym pułapkę, mogła się dziać gdy pełna flota okrętów była w warp i przygotować się na atak Romulan. Wtedy byłoby to coś genialnego. Wyobraźcie sobie, że statki Federacji wychodzą z warp i powiedzmy pierwsze dwa od razu obrywają, a pozostałe się rozpraszają. Mamy zajadłą bitwę i gdy sprawa wydaje się być już przegrana, a na placu boju zostaje osamotniony oraz uszkodzony Enterprise, przywódca Romulan każe wstrzymać ostrzał. Potem fabuła mogłaby się toczyć tak, jak toczy w filmie. Szkoda, że właśnie tak nie potraktowano tego starcia, tylko kompletnie je olano.
Taktyka - lecimy pełną flotą bez rekonesansu na orbitę planety, gdzie znajduje się (o czym wie dowództwo) ogromny, nieznany nikomu okręt kosmiczny
Logika - zamiast podejść do przeciwnika od kilku stron, od razu wpakowany mu się pod działa, zatem ten tego...
Scenariusz - powiedzmy, że ma to jakiś sens, bowiem Romulanie zastawili pułapkę. Strasznie naiwną i debilną, ale jak widać poskutkowała.
Wizualnie - nie było co oglądać, bo bitwy nie pokazano, a jedynie jej rezultat
Poziom zawodu -
Miejsce 7 - Bitwa z Królową Obcych
Dzień Niepodległości: Odrodzenie (2016)
Powiedzmy sobie wprost - ten film nie powinien był nigdy powstać. Pierwsza część, mimo swej głupoty, jest kultowa i ten status ma zasłużenie. Sam nieraz do niej wracam i nadal mi się nie znudziła. Tymczasem druga część to po prostu kpina z widza pod każdym kątem. Sensu w tym za grosz, sama bitwa powietrzna to słaba kopia tego co było w części pierwszej, zaś późniejsze zastawienie pułapki na Królową i jej zniszczenie jest po prostu nudne i nieciekawe. Od strony wizualnej również całość nie wygląda zbyt ciekawie, a scenariusz po prostu nie istnieje.
Taktyka - nooby w Starcraft 2 mają więcej rozumu niż bohaterowie tego filmu
Logika - patrz punkt wyżej
Scenariusz - nie istnieje
Wizualnie - słabo
Poziom zawodu - gigantyczny jak statek obcych
Miejsce 6 - Bitwa z Kronosem
Gniew tytanów
Film był nawet znośny, choć część pierwsza podobała mi się o wiele bardziej. Niemniej podczas finalnej batalii ziewałem. Zeus i Hades coś tam poprztykali, Ares naparzał się w świątyni z Perseuszem, zaś zjednoczone ludzkie wojsko walczyło z demonami, które wylazły ze zniszczonego Tartaru. Sam Kronos również był nieciekawy, a całość po prostu się przewijała na ekranie. Niby masa akcji, pełno dynamicznych scen, a i montaż miejscami nawet nie zgorszy, ale zwyczajnie zasypiałem na tej scenie. O wiele ciekawiej wypadła walka z Krakenem czy Meduzą, nie wspominając już o starciu z monstrualnymi skorpionami. Tylko, że to wszystko było w poprzedniej części.
Taktyka - plan był, choć z drugiej strony ludzie nie mieli zbytniego pola manewru w wymyślaniu czegoś innego niż liczyć na farta
Logika - powiedzmy, że plan pokonania Aresa miał sens, ale spowolnienia Kronosa nie posiadał go za grosz
Scenariusz - przez cały film wiał nudą
Wizualnie - jakoś mnie nie porwał, choć było kilka fajnych scen w 3D gdy oglądałem to po raz pierwszy w kinie
Poziom zawodu - mając w pamięci pierwszą część, którą lubię po dziś dzień, druga zawiodła dość mocno
Miejsce 5 - Bitwa Pięciu Armii
Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (2014)
Chryste Panie, nawet nie wiem od czego zacząć moje narzekanie w tym punkcie. Wszystkie filmowe części "Hobbita" są dla mnie nudne i spartolone, a jedyne co w nich jest udane to muzyka. Reszta leży i kwiczy. Jednak finałowa, ogromna bitwa to tandeta CGI, Mario Legolas i plejada absurdu. Film do książki nie ma nawet startu. Cholera, przy ekranizacji "Władcy Pierścieni" z lat 2001-2003 wygląda wręcz jak popłuczyny. W wielu momentach zresztą przywodził mi na myśl ubogą wersję bitew z pierwszej trylogii. Sama bitwa to w praktyce mizerne oraz napompowane sztucznością CGI, przez co nie ma nawet startu do oblężenia Gondoru. Walki na ulicach zrujnowanego miasta, albo starcia na otwartym polu są po prostu denne. Wyglądają słabo i z punktu taktycznego siły orków powinny rozerwać pozostałe armie w pył. Zresztą ci też intelektem nie grzeszą - patrz zastosowanie przez nich czerwi.
Taktyka - powiedzmy że wszyscy się na nią silą, ale ostatecznie wypada to słabo
Logika - zapomnij
Scenariusz - wieje nudą
Wizualnie - bardzo słabo
Poziom zawodu - monstrualny
Miejsce 4 - Bitwa o Wielki Mur
Wielki Mur (2016)
Od tej produkcji nie miałem zbytnich oczekiwań i obejrzałem ja dopiero gdy wylądowała na Netflix. Najbardziej czekałem na tą osławioną bitwę o Wielki Mur i.... się zawiodłem. Tłumaczenie obrońców, że nie użyją prochu, bo to broń ostateczna jest nie tylko absurdalne, ale z taktycznego punktu widzenia totalnie bez sensu. Wolą posyłać na rzeź masę kobiet i mężczyzn, aby tylko trzymać tą broń pod kluczem. Do tego zamiast zainstalować na murze jakieś kosy albo ostrza, to bawią się w skakanie na bungee, co wygląda jakby karmili potwory chcące zdobyć mur. W efekcie przeciwnik ma niewielkie straty, zaś ludzie... cóż. Robią za tani posiłek.
Taktyka - buahaha
Logika - nie użyjemy skutecznej broni, bo jeszcze ktoś ja zobaczy...
Scenariusz - dno i metr mułu
Wizualnie - tak sobie, choć sam atak na mur daje radę. No i są ładne kostiumy.
Poziom zawodu - dość duży, bo oczekiwania miałem niewielkie, a dostałem jeszcze mniej
Miejsce 3 - Bitwa o Naboo
Star Wars, Epizod I: Mroczne widmo (1999)
Do momentu obejrzenia "Ostatniego Jedi", to własnie "Mroczne widmo" było w moich oczach najgorszym epizodem Gwiezdnych Wojen. Pominąwszy wkurwiającego mnie na każdym kroku Jar Jara, któremu życzyłem serii z blastera za każdym razem gdy pojawiał się na ekranie, to własnie mały Anakin Skywalker wkurzał mnie najmocniej. Chłopak urósł w moich oczach dopiero podczas drugiego epizodu, ale wcześniej po prostu irytował. To jednak nic przy tandetnej, nudnej i strasznie płytkiej bitwie o planetę Tatooine. Logika w świecie Gwiezdnych Wojen zawsze była bita, o prawach fizyki już nie wspomina, ale to swego rodzaju niepisane prawo takich filmów. Niemniej w "Mrocznym widmie" logikę zwyczajnie zgwałcono, zaś walka w kosmosie z flotą droidów należących do Kompanii Handlowej bardziej śmieszy niż buduje klimat. Starcie na planecie było jeszcze gorsze, ale czemu się dziwić, skoro Gunganom przewodził Jar Jar. Jedyne co było ciekawe to pojedynek Obi-Wana Kenobiego i jego mistrza Qui-Gona z Darth Maulem.
Taktyka - lecimy, strzelamy i jakoś się uda
Logika - została wykorzystana i porzucona w rynsztoku
Scenariusz - Jar Jar z olejem
Wizualnie - jak na tamte lata robił wrażenie i nadal się trzyma od strony technicznej
Poziom zawodu - gigantyczny
Miejsce 2 - Bitwa Piratów
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata (2007)
Na drugim miejscu podium mamy film, który mocno zachwiał moją wiarą w Jacka Sparrowa, to znaczy kapitana Jacka Sparrowa. Nie dość że na wstępie po prostu ubito krakena i postawiono widza przed faktem dokonanym, to ogromna walka pomiędzy flotą Kompanii Wschodnioindyjskiej a piratami w praktyce się nie odbyła. Najpierw były [przygotowania, obie floty stanęły naprzeciw siebie i walczyły tylko Czarna Perła oraz Latający Holender. Do tego w wodnym wirze, co było mocno nonsensowne. Kiedy już sprawa się między ich załogami rozstrzygał, zmiotły statek dowodzenia Kompanii, a reszta floty zwiała. Sensu w tym za grosz.
Taktyka - chyba jakaś była, ale nawet jeśli to tego nie pokazano
Logika - ubić okręt dowodzenia, wtedy reszta floty Kompanii zwieje
Scenariusz - bardzo słaby
Wizualnie - efektowne
Poziom zawodu - monstrualny
Miejsce 1 - Bitwa o Winterfell
Gra o tron, sezon 8 (2019)
O mój Boże.... co tutaj się odwaliło to ciężko zliczyć. Pomijam już przechwałki autorów tego krapiszcza, którzy w zapowiedziach śmieli mówić, że ich dzieło "pokona" bitwę o Helmowy Jar. W efekcie nie dość, że dostaliśmy bardzo chaotycznie zmontowaną scenerię bitewną, to do tego od strony taktyki było to tak słabe, że nawet totalny laik przecierał oczy ze zdumienia. Obrońcy Winterfell nie tylko wystawili machiny oblężnicze przed murami, ale piechotę do ich osłony postawili za machinami, a całą konnice wypuścili w szarży prosto w ciemność bez jakiegokolwiek rozpoznania sił przeciwnika. A to i tak tylko pierwsze 5 minut faktycznej bitwy, bowiem potem liczba absurdów sięgała zenitu. Do tego finał starcia był kompletnie z kosmosu. Ta bitwa to wyjątkowo "jaskrawy" przykład tego, jak nie nagrywać scen batalistycznych.
Taktyka - że co?
Logika - że jak?
Scenariusz - a po co?
Wizualnie - ciemność, ciemność widzę
Poziom zawodu - bez komentarza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz