Thor jest kobietą i.... dobrze na tym wyszedł. Przynajmniej od strony scenariusza, bowiem przygody Gromowładnej są dla mnie o wiele ciekawsze od perypetii syna Odyna. Zresztą Wszechojciec to kawał zatwardziałego dupka, co wykorzystują jego wrogowie. Tak, Dziesięć Królestw w zasadzie toczy już pełnoprawna wojna (kolejna zresztą), Malekith Przeklęty przy współpracy z Roxxon roluje wszystkich jak tylko chce, zaś Jane Foster, zwykła śmiertelniczka z Midgardu, starająca się nie umrzeć na raka, podnosi magiczny młot i stara się nie dopuścić do apokalipsy. Czy raczej Ragnaroku. Kolejnego zresztą. Innymi słowy - wszystko to już było. Wszystko to już pokazywał nam Aaron w swych poprzednich pracach, ale jakoś Gromowładną czyta mi się przyjemniej i dlatego chętnie wracam do tej serii.
Czemu tak się dzieje? Cóż, powód jest jeden i został on wymieniony powyżej - Jane Foster. Fakt, że kobieta, do tego będąca wykwalifikowanym lekarzem i dawną miłością Thora Odinsona, walczy z śmiertelną chorobą, a jednocześnie przeistacza się w Potężną Thor, jest zwyczajnie ciekawy. Z jednej strony krucha, słaba i w praktyce umierająca, z drugiej po dobyciu Mjolnira zamienia się w maszynkę do zabijania, która ciska w swych przeciwników błyskawice. Na dokładkę moc młota sprawia, że wszelka chemioterapia jest nieskuteczna, bowiem ten leczy jej organizm z trucizn. Niestety rak, nie jest trucizną, tylko częścią jej ciała. Paradoks, do tego zabójczy.
Jane targają zatem różne myśli. Z jednej strony może odłożyć młot i walczyć o swoje życie, z drugiej wzywa ją obowiązek, troska o innych oraz po prostu lubi być Thor. Jest jeszcze sprawa z Odynem, przez którego jej dawny kochanek, prawowity Thor, musiał ją zostawić. Odynowi nie podobało się bowiem, że jego syn chce się związać ze śmiertelniczką z Midgardu, a teraz ie mając pojęcia kto dzierży Mjolnira, wystawia się na cios wściekłej kobiety. Jane ma wiele powodów, aby nienawidzić Odyna, a jej personalne sprawunki z nim to tylko kropla w morzu goryczy. I ten wątek również jest fajny, ciekawy, choć dość przewidywalny.
Niemniej właśnie z takich powodów chcę dalej czytać tą serię. Chcę wiedzieć co będzie dalej i wytęsknieniem oczekuję scen, gdzie Gromowładna pierze po pysku Odyna i resztę bogów, półbogów, demony, elfy i resztę tej mitologicznej hołoty. To jest po prostu słodkie, soczyste i poniekąd zupełnie stosowne. Nie dlatego, ze naparza ich kobieta, a dlatego że robi to słaby człowiek z Midgardu zmagający się ze śmiertelną chorobą. To ten człowiek, ta nic nie warta dla innych, "lepszych" istot, jednostka jest godna Młota Gromów. To ona jest godna, aby wzywać błyskawice i naparzać nimi w zdradzieckie pyski obłudników mających ludzkość za syf. To ona, Jane Foster, jest godna miana Thora, zarówno w jego mocy jak i osobie. Dlatego będę jej kibicował do samego końca.
Czemu tak się dzieje? Cóż, powód jest jeden i został on wymieniony powyżej - Jane Foster. Fakt, że kobieta, do tego będąca wykwalifikowanym lekarzem i dawną miłością Thora Odinsona, walczy z śmiertelną chorobą, a jednocześnie przeistacza się w Potężną Thor, jest zwyczajnie ciekawy. Z jednej strony krucha, słaba i w praktyce umierająca, z drugiej po dobyciu Mjolnira zamienia się w maszynkę do zabijania, która ciska w swych przeciwników błyskawice. Na dokładkę moc młota sprawia, że wszelka chemioterapia jest nieskuteczna, bowiem ten leczy jej organizm z trucizn. Niestety rak, nie jest trucizną, tylko częścią jej ciała. Paradoks, do tego zabójczy.
Jane targają zatem różne myśli. Z jednej strony może odłożyć młot i walczyć o swoje życie, z drugiej wzywa ją obowiązek, troska o innych oraz po prostu lubi być Thor. Jest jeszcze sprawa z Odynem, przez którego jej dawny kochanek, prawowity Thor, musiał ją zostawić. Odynowi nie podobało się bowiem, że jego syn chce się związać ze śmiertelniczką z Midgardu, a teraz ie mając pojęcia kto dzierży Mjolnira, wystawia się na cios wściekłej kobiety. Jane ma wiele powodów, aby nienawidzić Odyna, a jej personalne sprawunki z nim to tylko kropla w morzu goryczy. I ten wątek również jest fajny, ciekawy, choć dość przewidywalny.
Niemniej właśnie z takich powodów chcę dalej czytać tą serię. Chcę wiedzieć co będzie dalej i wytęsknieniem oczekuję scen, gdzie Gromowładna pierze po pysku Odyna i resztę bogów, półbogów, demony, elfy i resztę tej mitologicznej hołoty. To jest po prostu słodkie, soczyste i poniekąd zupełnie stosowne. Nie dlatego, ze naparza ich kobieta, a dlatego że robi to słaby człowiek z Midgardu zmagający się ze śmiertelną chorobą. To ten człowiek, ta nic nie warta dla innych, "lepszych" istot, jednostka jest godna Młota Gromów. To ona jest godna, aby wzywać błyskawice i naparzać nimi w zdradzieckie pyski obłudników mających ludzkość za syf. To ona, Jane Foster, jest godna miana Thora, zarówno w jego mocy jak i osobie. Dlatego będę jej kibicował do samego końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz