1 kwietnia 2019

Istota

Dziś czas żartów, bowiem niech się święci pierwszy kwietnia, gdyż mamy Prim Aprilis. Zastanawiałem się, co zatem przygotować na ten ważny dzień i... padło na "Istotę". Komiks będący zbiorem siedmiu, krótkich historii. Komiks erotyczny, mający pokazać - to słowa autorek, nie moje - kobiecą stronę seksualności, bez uprzedmiotowienia kobiety i bez poczucia wstydu. Taaaaa... Czytałem sporo komiksów erotycznych, zarówno satyr, klasycznego porno na dramatach skończywszy. Jeśli "Istota" miała się na ich tle wyróżniać kobiecym spojrzeniem na seks oraz intymność, to albo jestem ślepy, albo kobiety i mężczyźni te sprawy odbierają wręcz identycznie. Wedle okulisty wzrok mam dobry, z główką też jest w porządku, a z doświadczenia wiem, jako osoba będąca w stałym związku od ponad 10 lat, że kobiety inaczej podchodzą do intymności. Tymczasem to co zafundowały mi Aleksandra Hirszfeld oraz Agata Nowicka, przy współpracy z garścią rysowniczek, jest... po prostu wybitnie słabe. Nie tylko jako erotyk, a raczej głównie w tej materii, ale też jako komiks w ogóle. Jest to bowiem swoisty żart z istoty kobiecości, ewentualnie autorki mają bardzo ubogą wyobraźnię. Dlaczego tak obstawiam? Odpowiedź znajdziecie poniżej.

UWAGA - TAK, BĘDĄ SPOILERY :)

Zacznijmy od tego, że autorki, zarówno we wstępie oraz posłowi, jasno dają do zrozumienia, że pragną w tym komiksie ukazać uniesienia seksualne oczami kobiety. Jednocześnie walcząc ze stereotypami oraz krzywdzącym uprzedmiotowieniem. Jak stoję murem za paniami i zgadzam się co do założeń, tak w komiksie nie widzę ani jednego punktu, gdzie faktycznie miałoby to miejsce. W praktyce panie powielają w tym dziele wszystkie powszechnie występujące stereotypy, przedstawiając bardzo ubogie porno, które miejscami jest dobrze narysowane. Niemniej, pod kątem treści.... mamy tutaj kalkę z niemal dowolnego filmu spod skrzydeł wytwórni Brazzers. I nie udawajcie, że nie macie pojęcia o czym piszę :)

Aby nie przedłużać, zacznę mój wywód, omawiając po kolei każdą z historyjek. Przyjmuję tutaj skalę od najlepszej pod kątem "treści", po te naprawdę zryte. Zatem na pierwszym miejscu jest "Rozmowa", gdzie współautorką odpowiedzialną za rysunek jest Ada Buchholc. Od strony graficznej to nie jest moja bajka, ale nie mogę odmówić tej pracy naprawdę solidnego warsztatu. Szczególnie w doborze postaci oraz scen, które bezpośrednio łącza się z monologiem głównej bohaterki i okazjonalnymi wtrąceniami jej rozmówców. Tak, na tym polu jest to naprawdę wyśmienite i w praktyce była to jedyna historyjka, dla mnie mająca jakiś sens oraz przesłanie. Obala ona bowiem wiele mitów dotyczących seksu, jak bardzo jest on złożony i dlaczego wielu ludzi boi się o nim rozmawiać. Nie zgodzę się jednak z twierdzeniem pani Buchholc, że "Istota", tu cytat: Przełamuje konwencję komiksu erotycznego w podejściu do cielesności. Stek bzdur. Albo rysowniczka nie czytała za wiele komiksów erotycznych (w tym pornograficznych), albo ma dość płytką wyobraźnię. Patrząc po jej pracach, obstawiam to pierwsze. Owszem, w Polsce komiksów tego typu za wiele nie wydano, choć to się zmienia w ostatnich latach, ale naprawdę łatwo na sieci znaleźć tonę takich prac. Przy nich "Istota" to bardzo krótka oraz wyjątkowo słaba gra wstępna.


Na drugim miejscu mamy "Kosmos" narysowany przez Katarzynę Borkowską. Z tego co zrozumiałem był to debiut wydawniczy tej autorki, zaś do zespołu dołączyła (jako jedyna) na zasadzie castingu i miała całkiem sporą konkurencję. Przyznaję, od strony rysunku, ta praca bardzo mi się podoba. W praktyce jako całość najbardziej, choć w komiksie jest jeden konkretny rysunek, który chętnie posiadałbym w formie obrazu oprawionego w ramkę. O nim jednak później. Co do samej treści tej historyjki, to wypada on w sumie najdojrzalej. Mówi o seksualności w świecie, o potrzebie miłości, niekoniecznie cielesnej, a czysto zmysłowej. Niestety w trakcie całkiem sensownych wypowiedzi, pada jedna, bijąca po oczach absurdem. Mianowicie ryby jako pierwsze stworzenia na Ziemi kopulowały. Cóż.... lufa z biologii i to na poziomie podstawowym. Pomijam, że terminem "kopulacja" określa się wymianę materiału genetycznego u pierwotniaków, ale nawet internet jest zawalony zdjęciami kopulujących stawonogów. I nie, nie mam tutaj na myśli samych owadów. Zatem tak, seks zaczął się w wodzie, ale z pewnością nie rozpoczęły go ryby.

Na tym w praktyce mógłbym zakończyć ten tekst, bowiem pozostałe pięć prac, to w moich oczach rynsztok. Tak, dobrze czytacie - rynsztok. Niekoniecznie na tle graficznym, bowiem nieraz mocno się bronią (poza dwoma, a w zasadzie jedną). Z nich wszystkich najmniej żałośnie wypada "Wyspa", narysowana przez Dagmarę Matuszak. W praktyce to klasyczne porno, bez jakichkolwiek rewelacji. Ot panienka trafia na wyspę, gdzie spotyka satyra i uprawiają seks, przenikając się nawzajem. Tak dosłownie. To jak został zobrazowany orgazm rozbawiło mnie do łez, podobnie moją żonę. Serio, na pęczki takich historyjek jest w internecie. Wystarczy tylko troszeczkę poszukać. Nawet na zbiorach translacyjnych, choć za bardzo nie ma tutaj czego przekładać. Zresztą zwykłe "Blue Panels" wypadają niebotycznie lepiej, a to też klasyczne porno.



Potem mam coś, co rozwala mózg. Obstawiam, że miał być to surrealizm, ale wyszło.... kij wie co. "Idea", bo taki nosi tytuł ta historyjka narysowana przez Joannę Krótką, jest czymś na kształt porno-fantazji powielającym macki rodem z bardzo prostych animacji hentai. Muszę przyznać, że na tle graficznym naprawdę wygląda to dobrze. Zresztą ostatnia scena to właśnie ten rysunek, który najbardziej mi się w całym komiksie podoba. Niemniej treść jest... no dobra, dla mnie jej nie ma, a komiks po prostu nieudolnie stara się szokować i kopiować ograne stereotypy odnośnie japońskiego porno.

Następnie ma dwie, na równi pogrzane historyjki. "Sfera" narysowana przez Ewę Juszczuk i "Auto" ołówka Agaty Nowickiej. Graficznie żadne z tych "dzieł" do mnie nie trafiło, scenariuszowo.... kurde, szkoda słów. Pierwsze chyba miało, podobnie jak "Wyspa", ukazać kobiecy orgazm. Mi oraz mojej żonie zwyczajnie odebrało ochotę do zabaw. Nie jesteśmy pruderyjni, ale serio, ta praca jest wybitnie słaba i kompletnie nie zachęciła nas do figli. Druga historyjka to opowieść o samozaspokojeniu się, w tym chyba autorek tego paździerza, bowiem wychwala się tutaj ów komiks "Istota". Pada tutaj wręcz genialne stwierdzenie, że autorka zna męskie erotyki i szuka czegoś z inną perspektywą. Cóż, chyba zbłądziła, bowiem perspektywa "Istoty" to w praktyce powielanie męskich stereotypów. Zresztą widać tutaj jak na dłoni, że nawet na tym polu autorka zna bardzo mało erotyków. W zasadzie wcale.


Na koniec mam prawdziwą petardę. Historyjkę tak żałosną, że rozbawiła mnie do łez. "Osmoza" Agaty Bogackiej, wydaje się być jakimś wyjątkowo płytkim oraz nieudolnym manifestem współczesnego, rozwrzeszczanego feminizmu. Mamy Czarny Marsz, klasyczne hasła z takich wieców, przy czym autorka nie potrafiła nawet przerysować poprawnie zaciśniętej pięści. Serio, kto zaciska pięść chowając kciuk? Chyba tylko osoba, która chce sobie połamać palce. Kurde, nawet na wspomnianym transparencie nie zrobiono takiej wtopy. Do tego sikanie na chodnik, totalnie z czapy prowadzona rozmowa, dla mnie ukazująca znudzone kobiety, które zrzucają winę na facetów. Faktycznie, dojrzałe i rzeczowe podejście.

I taka jest "Istota". Oprócz dwóch historyjek, mających znamiona sensu oraz garści ładnych rysunków, to zwykły bubel. Na tle erotyków wydanych u nas, ten komiks w moich oczach mieści się gdzieś w okolicy "Słodkiej Szarlotki", czyli bardzo nisko. Nie ma nawet startu do takich tytułów jak "Druuna", "Cicca Dum-Dum", czy nawet "Pinokia". Cholera, "Esmera" jest już dużo ciekawsza i lepiej porusza kontrowersje odnośnie seksu i samego uniesienia. Zatem nie polecam "Istoty". Dla mnie to była strata czasu. Nudna, nie budząca żadnych emocji i do tego strasznie głupia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz