14 stycznia 2019

Komiksowe podsumowanie 2018 #2: Rozczarowania

Czas na szpilę, czyli to co internauci lubią najbardziej. Oto lista komiksów, które w zeszłym roku mi nie podeszły, choć żywiłem co do nich spore nadzieje. Cóż, nie wszystko wszystkim musi się podobać, a marudzić każdy lubi, szczególnie na sieci. Zatem czas ponarzekać na to co nie podeszło mojej osobie w 2018 roku. Trochę tego było, choć w tym materiale skupie się na największych zawodach oraz pogrzebanych nadziejach. I żeby nie było - lista jest totalnie subiektywna, więc nikt nie musi się z nią zgadzać :)

Gdyby ktoś, jakimś cudem, nie rozpoznał kadru ze zdjęcia wprowadzającego, to TUTAJ macie całą scenę (rekrutacji).... bez cenzury :)

Thorgal

Wydawnictwo: Egmont
Poziom zawodu: brak mi skali, aby to pokazać
Powód: pogrzebane żywcem nadzieje, na odratowanie syfu stworzonego przez Sente
Jakieś plusy: nadal warto wracać do starszych tomów; aha i Xavier Dorison wydał swego czasu "Asgard".


No dobra, zaczynamy z grubej rury i moje pierwsze żale lecą na klasykę. Raczej nie będzie to dla nikogo zaskoczeniem, bowiem ta seria już dawno temu mocno podupadła. Miała kilka przebłysków, ale w ogólnym rozrachunku ostatnie trzy tomy, czyli "Góra Czasu", "Strażnik Sprawiedliwości" i "Aniel", po prostu ją pogrzebały. Jakby tego było mało, napluły w twarz wiernym fanom, wciskając kit że pada, po czym olały ich z góry śmiejąc się szyderczo. "Aniel" to po prostu potwarz dla starych fanów, którzy dorastali wraz z tą serią i byli jej wierni aż do dnia dzisiejszego. Osobiście zawiodłem się do tego stopnia, że pozbyłem się spin-offów i części serii głównej, zostawiając sobie pierwsze 25 tomów, czyli do "Błękitnej zarazy" włącznie. Poza tym szczerze wątpię, abym sięgnął po zapowiedziany na ten rok nowy album. Po prostu mój limit cierpliwości się wyczerpał i nie chce więcej patrzeć na te herezje.

Ludzie północy

Wydawnictwo: Egmont
Poziom zawodu: ..........nosz k****
Powód: herezja historii + miałka fabuła
Jakieś plusy: rysunek jest miejscami ładny


Skoro jesteśmy przy tematach wikingów.... Dobry Boże, jak to w tym wypadku źle brzmi. Brian Wood odpowiedzialny za tą herezję, powinien spłonąć na stosie stworzonym z tych komiksów. Wiecie, gdybym totalnie miał wylane na fakty historyczne, mitologię i porządny scenariusz, to może, podkreślam - może bym przymknął oko na to "dzieło". Przeczytałem dwa tomy, czyli Saga Anglosaska oraz Saga Islandzka i mam dość. Tak naprawdę mógłbym wymieniać wady długo, co zresztą będę czynił w recenzji poświęconej tej serii. Oj, nie zabraknie tam stosownych epitetów, bo to co można tu znaleźć jest absurdem do potęgi entej. Chyba najbardziej rozwalił mnie obraz Irlandczyków z początków XI wieku, którzy walczyli o swe królestwo w barwach... Ryszarda Lwie Serce. Choć, o ironio, nie jest to najgorsza wada tego komiksu.

Rat Queens

Wydawnictwo: Non Stop Comics
Poziom zawodu: niczym Himalaje
Powód: miała być fajna satyra, a wyszło wulgarne i nijakie coś tam
Jakieś plusy: Stjepan Sejic rysował część zeszytów


Liczyłem na naprawdę fajną (i niecenzuralną) satyrę RPG i fantasy, bo coś takiego zapowiadały prezentacje komiksu. Tymczasem otrzymałem nudną, nieciekawą historię, z bardzo nudnymi bohaterkami w rolach głównych, których intelekt jest co najmniej rodem z piaskownicy. Poziom gagów i dialogów to istna żenada. Już odmawianie Koronki ma w sobie więcej dramatyzmu oraz akcji. Do tego naprawdę kiepski rysunek, który w kilku miejscach ratuje Sejic, bowiem narysował część zeszytów. Szkoda że nie całość, bo jego prace wybijają się na tle.... reszty.

Walka kobiet

Wydawnictwo: Non Stop Comics
Poziom zawodu: większy niż męskie ego całego świata
Powód: miał być komiks historyczny dla dzieci, a wyszła miałka propaganda pełna przekłamań
Jakieś plusy: rysunek jest OK i sam pomysł na komiks


To najboleśniejsze rozczarowanie 2018 roku, bowiem pokładałem w tym komiksie ogromne nadzieje. Temat ultra ważny, a został potraktowany nie tyle co po macoszemu, a raczej zmielono go w propagandową papkę z domieszką historii. Nie zrozumcie mnie źle - popieram całym sercem walkę kobiet o swe prawa, ale postawienie sufrażystek i emancypantek na tej samej półce z feministkami, to zwykła potwarz dla pierwszej dwójki. Do tego komiks w wielu miejscach zwyczajnie kłamie. Choćby o roli kobiety w XIX wieku, rzekomym zakazie pobierania przez nie edukacji, w tym na uczelniach wyższych, czy pomija "niewygodne" fakty. Np. mężczyzn, którzy bezpośrednio przyczynili się do tego, że kobiety zyskały np. prawa wyborcze. W tym ostatnim wypadku pomija też mężów działaczek na rzecz praw kobiet, a to oni sprawili, że ich żony mogły przemówić np. w parlamencie. Z tych  i kilku innych powodów uważam ten komiks za kompletnie chybiony. Szkoda, bo takie dzieło jest potrzebne.

Liga Sprawiedliwości (DC Odrodzenie)

Wydawnictwo: Egmont
Poziom zawodu: spory, a oczekiwania miałem małe
Powód: kretyński scenariusz
Jakieś plusy: Wonder Woman fajnie wygląda


Wiecie, dla mnie wszelkie komiksy o super bohaterach i super przestępcach są.... baaaaardzo lekką lekturą. To taka odskocznia od poważniejszej literatury. Owszem, zdarzają się perełki, ale nie okłamujmy się - nie oczekuję od tego typu komiksów wiele. Jednak nawet małe oczekiwania, nie oznaczają absolutnej tolerancji na zerową wartość scenariusza. To co dostałem w nowej linii czasowej (czy jakkolwiek to nazwać) nijak się ma do tego, czym była Liga dawniej. Cholera, walka Darkseida z Antymonitorem była obłędna i bawiłem się na niej jak nastolatek na pierwszej "Mumii" z 1999. Swoją drogą dalej kocham ten film. Zatem po dwóch albumach powiedziałem dość i więcej do Ligi Sprawiedliwości w DC Odrodzeniu nie wracam.

Słodka Szarlotka

Wydawnictwo: Planeta Komiksów
Poziom zawodu: wręcz wisielczy
Powód: zamiast komedii erotycznej, dostałem trzy debilki
Jakieś plusy: na upartego, rozstawisz namiot jeśli jesteś nastolatkiem i masz zerowe wymagania


Jeden z dwóch erotyków na tej liście, który zawiódł mnie srogo. Miało być śmiesznie, z przerysowaniem walorów kobiecych bohaterek, a wyszło.... tak głupio, że debil z wodogłowiem wyszedł na inteligenta. O mój Boże, co się tutaj wyprawiało. Absurd goni absurd, a logika jest gwałcona niczym czarna lesbijka na wiecu młodocianych nazistów. Scenariusz jest tak płytki, że "50 twarzy Greya" ma przy tym sensowną fabułę. To jest tak denne, że nawet nie udało mi się zaśmiać. Do tego kreska też nie powala, choć może się podobać co mniej wybrednym osobom. Niemniej z całego serca odradzam tą pozycję.

Pinokia

Wydawnictwo: Taurus Media
Poziom zawodu: jak nos Pinokia gdy kłamie
Powód: ciekawy pomysł, został pogrzebany przez debilny scenariusz
Jakieś plusy: świetny rysunek


Drugi erotyk, który zawiódł moje oczekiwania, choć nie aż tak bardzo, jak w przypadku "Słodkiej Szarlotki". Po pierwsze rysunek jest rewelacyjny. Nic dziwnego, wszak Loisel się za niego wziął. Zatem tak, na tle wizualnym, ta praca broni się z każdej strony. Niestety scenariusz po pierwszym rozdziale, gdzie jeszcze ma jako taki sens, nagle spada na łeb na szyję. Miała być erotyczna satyra i z początku jakoś nawet to wyglądało, ale finalnie dało du.... znaczy się, nie wyszło :) Szkoda, bo pomysł był nawet interesujący.

Terror 

Wydawnictwo: Scream Comics
Poziom zawodu: dekapitacja na skróty
Powód: nie wykorzystanie bardzo ciekawego materiału historycznego
Jakieś plusy: pomysł na scenariusz i rysunek


To jeden z najmniejszych zawodów, głównie spowodowanych niewykorzystaniem potencjału tematu, a konkretniej historii Błękitnego Diamentu, znanego dziś jako Diament Hope. Pierwotnie należał on do klejnotów koronnych na dworze francuskim, ale podczas Wielkiej Rewolucji zaginął i przez kilkadziesiąt lat nie było wiadomo, co się z nim stało. Potem od 1830 roku przechodził z rąk do rąk, przez co zyskał miano przeklętego, gdyż każdy nowy właściciel diamentu kończył w mało ciekawy sposób. I tutaj było właśnie pole do popisu. Napisać co się działo z kamieniem przez niemal 38 lat i dlaczego stał się przeklęty. Można było na tym polu mocno popuścić wodze wyobraźni, ale tego nie zrobiono. Zamiast tego po prostu olano ten element, skupiając się na głównej bohaterce. Niby fajnie, bo komiks przedstawia losy prawdziwej postaci, ale mimo wszystko nieskorzystanie z potencjału, jaki dawał diament, bardzo bolał. Na pocieszenie pozostaje genialna kreska i sporo nawiązań do historii tamtego okresu. W praktyce można byłoby to rozbudować na znacznie dłuższą serię, ale cóż, wyszło co wyszło.

Anastazja

Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Poziom zawodu: spory
Powód: zbyt mocne skrócenie, a tym samym wycięcie, bardzo ciekawego fragmentu z życia głównej bohaterki
Jakieś plusy: mroczny rysunek, mocny temat i klimat


Kolejny z lekkich zawodów, bo temat, jak i sam rysunek, są genialne. Dwudziestolecie międzywojenne w USA i pokazanie co się działo za kurtyną w Hollywood. alkohol, narkotyki, seks i wykorzystywanie nieletnich. Obłędny temat, ale znów nie w pełni wykorzystany. Szkoda, bo moment, który mógł być najmocniej wyeksponowany i w pewnym momencie wręcz bił czytelnika w twarz, w zasadzie przemilczano. Znaczy, wiemy co się działo, ale tylko na zasadzie domysłów. Jednak jest szansa, że powstanie następny album i ten pobawi się w retrospekcje, co byłoby wskazane. Nawet bardzo.

Istota

Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Poziom zawodu: duży
Powód: miało być o seksie bez tabu oczami kobiet, a wyszedł bardzo marny pornol
Jakieś plusy: jedna z opowiastek jest nawet sensowna, a dwie ładnie narysowane


Nad tym komiksem będę się niedługo pastwić w recenzji, ale napisze to już tutaj. I uczulam - płeć nie am tutaj cienia znaczenia. Przechodząc do meritum, w komiksie autorki zaznaczyły, że ich praca ma być inna. Ma mówić o kobiecej stronie seksu, o orgazmie i robić to bez tabu. Ma być inna od męskich wyobrażeń przedstawianych w porno biznesie. Tylko, że... "Istota" jest jak "50 twarzy Greya", czyli bardzo, ale to bardzo marna imitacja porno klasy C, która absolutnie niczym nie wyróżnia się na tle innych komiksów czy filmów w branży dla dorosłych. Serio, to jest lipa. Może piętnastolatek rozstawi przy tym namiot, może nieśmiała dziewczynka spłonie rumieńcem, ale dojrzała osoba najczęściej powiem "Meh... kalka tego co było". To już "Perwersyjna ciekawość Sophie" jest lepiej skonstruowana oraz potrafi bardziej szokować, a to nie jest tytuł, który zaliczyłbym do czegoś wartościowego. Zatem, bez urazy drogie panie, ale wasza praca jest wtórna do bólu i do tego słaba.

Ja, Nina Szubur

Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Poziom zawodu: ogromny
Powód: strasznie nudny scenariusz oraz postacie, które kompletnie nie zapadły mi w pamięci
Jakieś plusy: konstrukcja niektórych scen


I na koniec tytuł, którego fenomenu nie rozumiem. Mnie ten komiks wynudził, a uwielbiam dramaty czy dzieła obyczajowe lub psychologiczne. Podchodziłem do niego aż trzy razy i w zasadzie nie za bardzo pamiętam fabułę, bo była dla mnie tak nudna i nieangażująca. To samo postacie. W praktyce mogłyby nie istnieć. Szczerze nie rozumiem zachwytu nad tym dziełem, bowiem wyszło w 2018 roku o wiele, wiele ciekawszych komiksów od polskich autorów i autorek. Jedyne co mi się podobało to forma wydania, gdzie czasem obracaliśmy komiks, aby móc spojrzeć na dany rysunek z innej perspektywy. Sam rysunek też jest ładny, ale ostatecznie nie zapadł mi specjalnie w pamięci. Nie wiem, może jestem za mało wrażliwy, albo za mało oczytany, ale poważnie, w tym dziele nic mnie nie zachwyciło.