30 maja 2018

Zabij albo zgiń #2

Dlaczego nie lubię psychologów? Bo znaczna ich część pieprzy od rzeczy utarte formułki. Mówią ludziom pogrążonym, nieraz w naprawdę poważnej depresji, jak sobie z nią radzić, w praktyce nie mając o niej pojęcia. Nie wiedzą, co oznacza faktyczna samotność, brak nadziei, zatracenie celu w życiu. Nigdy nie doświadczyli jej demonów i szczerze powiedziawszy, nikomu tego nie życzę. To autentyczne piekło, a co gorsza ofiara depresji widzi destrukcyjny wpływ swych działań, które wynikają z choroby. Bo tak to się powinno nazywać. Da się wyjść z tego stanu, ale nie samemu. Jeśli ktoś tak twierdzi, to łże. Wiem co piszę. Niestety. Depresja potrafi też przerodzić się w coś o wiele, wiele groźniejszego - schizofrenię. Wtedy człowiek trafia na równię pochyłą, aczkolwiek nadal jest dla niego nadzieja. Ed Brubaker, w mojej opinii, genialnie przedstawił powyższe elementy w swej serii "Zabij albo zgiń". Tam z swymi demonami zmaga się nie tylko główny bohater imieniem Dylan, ale też wiele osób z jego otoczenia. Niestety on przekroczył pewną granicę, z której nie ma już powrotu.

Czytając drugi tom tej serii, jeszcze bardziej zdziwiło mnie, że na okładce nie ma znaczka "Tylko dla dorosłych". Komiks jest naprawdę mocny. W praktyce to thriller psychologiczny, z kapką negliżu i kilkoma drastyczniejszymi scenami morderstw. Jakoś nie widzi mi się, że większość nastolatków, które zdecydowały się sięgnąć po tą serię, faktycznie zrozumie jej siłę przekazu. Jej sedno. To zdecydowanie tytuł dla dojrzałego odbiorcy, który interesuje się literaturą psychologiczną. Cały ten motyw z rosyjską mafią, zabijaniem "złych" ludzi i tak dalej, to otoczka. Najważniejsze jest zestawienie z sobą przemyśleń głównego bohatera, umiejętnie prowadzącego rozmowę z czytelnikiem i łamiącego "czwartą ścianę", z kolejnymi kadrami komiksu. Tutaj uwypukla się prawdziwy talent Brubakera, którego nie widziałem w innych jego dziełach, jakie przyszło mi przeczytać.

Czysto teoretycznie, przemyślenia Dylana są zbędne. Czemu? Bowiem wszystko o czym mówi czytelnikowi, w praktyce rozgrywa się na kadrach komiksu. Zatem wydawać by się mogło, że postać się powtarza, gdyż czytelnik sam przecież domyśliłby się tego, o czym Dylan mu mówi. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Po pierwsze Dylan nawiązuje właśnie do tego, co czytelnik zobaczył na rysunku. Wręcz łamie wtedy "czwartą ścianę" i wytyka sobie głupotę, wspominając o oczywistościach. Tak jakby przepraszał czytelnika, że potraktował go niczym idiotę. Z drugiej strony daje mu do zrozumienia, że w natłoku przekazywanych informacji potrafią umknąć mu szczegóły. Dokładnie tak jak Dylanowi, co finalnie skutkuje serią kłopotów. Do tego rysunek zawiera kilka ukrytych wskazówek, a podczas lektury tekstu mogą one umknąć uwadze mniej czujnej osobie. To również jest zabieg celowy, gdyż wtedy czytelnikowi łatwiej wejść w skórę głównego bohatera. Zbliża go to do zrozumienia co czuje i czym w praktyce jest depresja, przeradzająca się, w przypadku Dylana, w schizofrenię.


Jeden rozdział poświęcono Kirze, przyjaciółce Dylana, z którą przez krótki czas łączył go romans. Ona również boryka się z depresją, jednak innego rodzaju. Mocno zniszczona przez wybryki matki, gdy była świadkiem jak ta rani dotkliwie jej ojca i zdradza z innymi mężczyznami. Była swingerka, lubiąca sięgnąć po narkotyki i inne używki. Taki obraz matki Kira widziała od maleńkości, więc nie dziwota że teraz ma problemy z własną osobowością. Chce się związać z Dylanem, ale nie umie wytrwać w stałym związku. Po prostu się boi, a wizyty u psychologa wcale nie odnoszą jakiegoś super skutku. Zresztą postać terapeutki jest, wypisz wymaluj, tym, o czym wspomniałem we wstępie. Osobiście takich ludzi traktuję niczym pijawki - więcej szkodzą niż faktycznie pomagają, wysysając do sucha nasz portfel.

Niemniej Kira radzi sobie z problemami inaczej niż Dylan. W efekcie czego jej nie opętał Demon i nie morduje "złych" ludzi. Zamiast tego niszczy samą siebie. Powoli, jednak stanowczo i sukcesywnie. Tak naprawdę ta dwójka bohaterów pokazuje prawdziwe oblicza depresji oraz jej skutki. Dylan popada w obłęd, zabija ludzi wierząc, że tym samym czyni dobrze, choć ciągle miotają nim wątpliwości. Do tego nadal nie mamy pewności, czy Demon jest tylko wytworem jego wyobraźni. Teoretycznie tak, jeśli spojrzeć na to z punktu czystej logiki. Każde spotkanie z Demonem da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Niemniej pozostaje nuta niepewności. Niby ostatni kadr tego tomu, jak i pierwszego, to rozwiewa, ale po dokładnej analizie, pozostają pewne pytania. Ciągle kołatało mi się w głowie - A może jednak to prawda? Może nie oszalał? Oczywiście nią każdy czytelnik je sobie zada. Być może u mnie się zrodziły dlatego, że sam przez kilka lat byłem w ciężkiej depresji, z której wyciągnęła mnie ostatecznie żona.


Kira zaś daje nam drugi obraz. Depresji powodującej utonięcie człowieka w smutku. Nie chce ona zbawiać świata, nie chce go też niszczyć, bo wie że sam się zniszczy. Wszędzie widzi destrukcję, tym samym przyczyniając się pośrednio do jej szerzenia, gdyż rani innych słowem. W pewnym sensie także zabija, ale nie fizyczne życia, a duszę, nadzieję, czy radość. Każde z nich popełnia zatem zbrodnię. Przyczyną tego jest samotność i chęć odnalezienia celu w życiu. Problem w tym, że gdy ktoś zapędzi się w tej destrukcji, to właśnie ona staje się jego życiowym celem. Wtedy zaś nie umie zaakceptować prawdziwego szczęścia.

Wiem, że mój wywód może brzmieć jak gadanie nawiedzonego filozofa. Być może dzieje się dlatego, że niestety na własnej skórze doświadczyłem depresji i byłem bliski zatracenia się w niej. Naprawdę bliski. Nie piszę tego, aby wzbudzić w was współczucie. Już dawno się pozbierałem i mam po co, a raczej dla kogo, żyć. Tego samego nie mogą powiedzieć postacie występujące w "Zabij albo zgiń". Właśnie dlatego ten komiks tak mocno do mnie trafia. Nie żebym widział tutaj samego siebie, ale cała ta historia jest bardzo realna. Można powiedzieć - z życia wzięta. Takich komiksów chciałbym czytać więcej.

Komu komiks może się spodobać?
Ludziom interesującym się psychologią i/lub lubiącym thrillery psychologiczne.

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Bez cienia wahania.

Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Tak i z niecierpliwością czekam na tom czwarty. Trzeci już się ukazał i trafił w moje ręce, za co dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics. Jestem wręcz pewien, że Ed Brubaker nie skopie tej serii i nie mogę się doczekać wielkiego finału.

Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Oczywiście że tak, choć co do tego o jaką pozycję zawalczy, wypowiem się po lekturze tomu czwartego, który jest finalnym.