Gdy po raz pierwszy zobaczyłem okładkę "Gwiezdnego zamku", wiedziałem, że muszę mieć ten komiks. Wiele osób wspomina przy jego omawianiu, o pracach Juliusza Verne, szczególnie książkę "Z Ziemi na Księżyc" opublikowaną w 1865 roku. Jest to jak najbardziej trafne porównanie, gdyż Alex Alice chciał ukazać co by było, gdyby wywodząca się z starożytności teoria eteru okazała się prawdą. To na niej wzorował się Verne, pisząc swoje dzieło, a za jego życia, starano się udowodnić jej prawdomówność. Na czym polegała? Otóż według Greckich uczonych okresu antycznego, w tym Platona, istniał piąty żywioł, koło czterech podstawowych, który wypełniał przestrzeń. Z czasem ta myśl ewoluowała, stając się jedną z teorii w świecie fizyki. Wtedy uważano, że eter jest związany z rozchodzeniem się w przestrzeni światła oraz fal elektromagnetycznych. Długo starano się to udowodnić i pod koniec XIX wieku rozbłysła na nowo, wraz z rozwojem teorii elektromagnetyzmu. Upadła dopiero po opracowaniu szczególnej teorii względności, w 1905 roku. Jednak, co by było, gdyby teoria eteru była prawdziwa? Jak potoczyłyby się losy ówczesnej Europy? Czy Otto von Bismarck stałby się jeszcze większym zagrożeniem dla kontynentu, a może i całego wszechświata? Na takie pytania stara się odpowiedzieć "Gwiezdny zamek" i wychodzi mu to bardzo dobrze. Czemu? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Zacznijmy od rzeczy, która urzekła mnie już na samym starcie - rysunku. Z tego co wyczytałem o nim informacje na sieci, jest on narysowany ołówkiem, a kolory są nałożone akwarelą. Dzięki temu uzyskujemy ciekawy efekt rozmyć, który bardzo mi się podoba. Choć obstawiam, że nie każdy lubi taki zabieg, więc to co w tym wypadku dla mnie jest świetne, kogoś innego może lekko odrzucić. Szczególnie jeśli idzie o rysunek elementów osadzonych na dalszym planie. Za przykład niech posłuży dworzec w Lille (zdjęcie poniżej). Cały kadr obejmuje spory obszar wnętrza dworca, wypełnione całą masą drobnych elementów, jak postacie, ich bagaże i tak dalej. Przy okazji mamy dwa mniejsze kadry z samymi postaciami. W przeciwieństwie do kadrów obejmujących mniejszy plan, te są bardziej "niedokładne". Właśnie ta konwencja bardzo mi się podoba, bowiem nadaje całej historii pewnego unikalnego stylu. Czuć w tym powiew baśni, takiej z starych lat, które dziadkowie, albo babcie opowiadali, siedząc w bujanym fotelu, koło kominka. Strasznie mocno budowało to klimat w komiksie, dzięki czemu wchłonąłem go błyskawicznie.
Pozostając jeszcze chwilę przy rysunku, muszę powiedzieć, że część postaci przypominało mi bohaterów z seriali wzorujących się na anime. Chodzi tutaj głównie o Hansa (okładka - prawy dolny róg) i rudowłosą Zofię (Okładka - lewy dolny róg). Ciągle wracał mi w pamięci styl animacji z takich seriali jak "Willy Fog - W 80 dni dookoła świata", produkcji hiszpańsko-japońskiej. To również dokładało swoją cegiełkę do budowania klimatu w "Gwiezdnym zamku" i tym lepiej mi się go czytało. Wisienką na torcie natomiast było bardzo mocne nawiązanie do realiów historycznych Europy z okresu 1865-1870 i tego co działo się na tronie Pruskim, Bawarskim oraz Austriackim. Dzięki temu na kadrach tej opowieści występuje całkiem pokaźny wianuszek postaci historycznych, świetnie napisanych na potrzeby fabuły komiksu.
Przechodząc już do samego scenariusza, to jest on skonstruowany prosto, ale bardzo ciekawie. Głównym bohaterem, a zarazem miejscami narratorem, jest Serafin. Młody chłopak, jedyny syn rodziców, będących inżynierami i uczonymi. Czytelnik jest na wstępie świadkiem tragicznej śmierci, jaka dotknęła matkę Serafina. Badała ona eter i starała się udowodnić jego istnienie, za co zapłaciła najwyższą cenę. Po tym wydarzeniu jej mąż, Archibald, załamał się i nie chciał mieć juz nic wspólnego z tą teorią. Po roku czasu, ktoś wzywa go do Bawarii, informując że odnalazł dziennik naukowy jego żony. Wtedy dla ojca i syna zaczyna się przygoda usiana niebezpieczeństwami, ze strony Prus i ludźmi na służbie Otto von Bismarcka.
Powiem wprost, że ta prosta, przygodowa koncepcja, sprawdza się tutaj wyśmienicie. Akcja jest dynamiczna, ale nie popada w przesadę, ilość humoru, głównie sytuacyjnego, wyważona, do tego wyśmienicie napisana, a postacie zapadają w pamięć. Scena, gdzie Serafin poznaje Zofię na zawsze zapadła mi w pamięci i wciąż się śmieję, mając ją przed oczami. Dla takich sytuacji aż chciałbym zobaczyć ekranizację tego komiksu w formie mini serialu animowanego, utrzymanego właśnie w takiej konwencji rysunkowej. Do tego niemal z kadru na kadr czuć coraz mocniej literackie dziedzictwo Juliusza Verne. To sprawia, że "Gwiezdny zamek" jest pozycja adresowaną zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, a młodsi czytelnicy z czasem odkryją w nim na nowo wiele ukrytej zawartości.
Postacie też napisano bardzo dobrze. Oprócz wspomnianych do tej pory, moją uwagę mocno przykuł szpieg Otto von Bismarcka, jak i on sam. Czuć że władca Prus to tyran o nieograniczonym apetycie. Ciekawie przedstawiono Króla Bawarii i jego kuzynkę Elżbietę, znaną potocznie jako Sissi. Wszystkie te postacie zostały bardzo umiejętnie wplecione w cała opowieść. Po prostu chce się wiedzieć co będzie dalej, szczególnie, że album kończy się w dość dramatycznej chwili. Na sam koniec muszę wspomnieć o rzeczy bardzo ważnej - rysunkach schematów maszyn latających. Są po prostu obłędne i w ich tworzeniu pomagali autorowi specjaliści. Zresztą wszyscy są wymienieni na samym początku albumu w podziękowaniach. Był to naprawdę ogromny sztab ludzi, dzielący się na konstrukcję silników, szkieletu pojazdów, tworzenie modeli, próby lotów i tak dalej. W efekcie powstały unikalne projekty, na rzecz fikcyjnej teorii, która w świecie "Gwiezdnego zamku" jest faktem.
Komu komiks może się spodobać?
Każdemu miłośnikowi baśni, fantastyki, steampunku i miłośnikowi historii. Słowem, ciężko znaleźć osobę (marudę), której nie podejdzie ta praca.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Tak i z niecierpliwością wypatruję kolejnych tomów.
Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Tak i będzie walczył, przynajmniej w chwili obecnej, o wyższą lokatę. Nie ma szans na podium, jednak może się do niego bardzo mocno zbliżyć.
Zacznijmy od rzeczy, która urzekła mnie już na samym starcie - rysunku. Z tego co wyczytałem o nim informacje na sieci, jest on narysowany ołówkiem, a kolory są nałożone akwarelą. Dzięki temu uzyskujemy ciekawy efekt rozmyć, który bardzo mi się podoba. Choć obstawiam, że nie każdy lubi taki zabieg, więc to co w tym wypadku dla mnie jest świetne, kogoś innego może lekko odrzucić. Szczególnie jeśli idzie o rysunek elementów osadzonych na dalszym planie. Za przykład niech posłuży dworzec w Lille (zdjęcie poniżej). Cały kadr obejmuje spory obszar wnętrza dworca, wypełnione całą masą drobnych elementów, jak postacie, ich bagaże i tak dalej. Przy okazji mamy dwa mniejsze kadry z samymi postaciami. W przeciwieństwie do kadrów obejmujących mniejszy plan, te są bardziej "niedokładne". Właśnie ta konwencja bardzo mi się podoba, bowiem nadaje całej historii pewnego unikalnego stylu. Czuć w tym powiew baśni, takiej z starych lat, które dziadkowie, albo babcie opowiadali, siedząc w bujanym fotelu, koło kominka. Strasznie mocno budowało to klimat w komiksie, dzięki czemu wchłonąłem go błyskawicznie.
Pozostając jeszcze chwilę przy rysunku, muszę powiedzieć, że część postaci przypominało mi bohaterów z seriali wzorujących się na anime. Chodzi tutaj głównie o Hansa (okładka - prawy dolny róg) i rudowłosą Zofię (Okładka - lewy dolny róg). Ciągle wracał mi w pamięci styl animacji z takich seriali jak "Willy Fog - W 80 dni dookoła świata", produkcji hiszpańsko-japońskiej. To również dokładało swoją cegiełkę do budowania klimatu w "Gwiezdnym zamku" i tym lepiej mi się go czytało. Wisienką na torcie natomiast było bardzo mocne nawiązanie do realiów historycznych Europy z okresu 1865-1870 i tego co działo się na tronie Pruskim, Bawarskim oraz Austriackim. Dzięki temu na kadrach tej opowieści występuje całkiem pokaźny wianuszek postaci historycznych, świetnie napisanych na potrzeby fabuły komiksu.
Przechodząc już do samego scenariusza, to jest on skonstruowany prosto, ale bardzo ciekawie. Głównym bohaterem, a zarazem miejscami narratorem, jest Serafin. Młody chłopak, jedyny syn rodziców, będących inżynierami i uczonymi. Czytelnik jest na wstępie świadkiem tragicznej śmierci, jaka dotknęła matkę Serafina. Badała ona eter i starała się udowodnić jego istnienie, za co zapłaciła najwyższą cenę. Po tym wydarzeniu jej mąż, Archibald, załamał się i nie chciał mieć juz nic wspólnego z tą teorią. Po roku czasu, ktoś wzywa go do Bawarii, informując że odnalazł dziennik naukowy jego żony. Wtedy dla ojca i syna zaczyna się przygoda usiana niebezpieczeństwami, ze strony Prus i ludźmi na służbie Otto von Bismarcka.
Powiem wprost, że ta prosta, przygodowa koncepcja, sprawdza się tutaj wyśmienicie. Akcja jest dynamiczna, ale nie popada w przesadę, ilość humoru, głównie sytuacyjnego, wyważona, do tego wyśmienicie napisana, a postacie zapadają w pamięć. Scena, gdzie Serafin poznaje Zofię na zawsze zapadła mi w pamięci i wciąż się śmieję, mając ją przed oczami. Dla takich sytuacji aż chciałbym zobaczyć ekranizację tego komiksu w formie mini serialu animowanego, utrzymanego właśnie w takiej konwencji rysunkowej. Do tego niemal z kadru na kadr czuć coraz mocniej literackie dziedzictwo Juliusza Verne. To sprawia, że "Gwiezdny zamek" jest pozycja adresowaną zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, a młodsi czytelnicy z czasem odkryją w nim na nowo wiele ukrytej zawartości.
Postacie też napisano bardzo dobrze. Oprócz wspomnianych do tej pory, moją uwagę mocno przykuł szpieg Otto von Bismarcka, jak i on sam. Czuć że władca Prus to tyran o nieograniczonym apetycie. Ciekawie przedstawiono Króla Bawarii i jego kuzynkę Elżbietę, znaną potocznie jako Sissi. Wszystkie te postacie zostały bardzo umiejętnie wplecione w cała opowieść. Po prostu chce się wiedzieć co będzie dalej, szczególnie, że album kończy się w dość dramatycznej chwili. Na sam koniec muszę wspomnieć o rzeczy bardzo ważnej - rysunkach schematów maszyn latających. Są po prostu obłędne i w ich tworzeniu pomagali autorowi specjaliści. Zresztą wszyscy są wymienieni na samym początku albumu w podziękowaniach. Był to naprawdę ogromny sztab ludzi, dzielący się na konstrukcję silników, szkieletu pojazdów, tworzenie modeli, próby lotów i tak dalej. W efekcie powstały unikalne projekty, na rzecz fikcyjnej teorii, która w świecie "Gwiezdnego zamku" jest faktem.
Komu komiks może się spodobać?
Każdemu miłośnikowi baśni, fantastyki, steampunku i miłośnikowi historii. Słowem, ciężko znaleźć osobę (marudę), której nie podejdzie ta praca.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Tak i z niecierpliwością wypatruję kolejnych tomów.
Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Tak i będzie walczył, przynajmniej w chwili obecnej, o wyższą lokatę. Nie ma szans na podium, jednak może się do niego bardzo mocno zbliżyć.